[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.  A co z Alanem?  zapytała cicho. To też pani opowiem  obiecała Beatrice.Weszła na schody.Karinczekała na dole, przy szafie koło lustra. Jak wygląda kobieta wolna?  zastanawiała się.Uśmiechnęła się doswego odbicia.Kobieta w czerwonej sukience odpowiedziała tym samym.Aadnie, oceniła.Zdaje się, że wolność dodaje urody.Beatrice wychyliła się przez poręcz pierwszego piętra. Nie ma Helene!  W jej głosie brzmiał niepokój. Nie ma jej w łóżku. Może jest gdzieś w domu?  podsunęła Karin.Beatrice zmarszczyło czoło. W całym domu jest ciemno.I cicho.Nie, nie ma jej tutaj. No to zasiedziała się u Kevina.Pewnie niedługo przyjdzie.Beatrice zbiegła ze schodów.Wydawała się bardzo zirytowana. Helene nigdy nie siedzi tak długo.Najpózniej o wpół do jedenastejoczy jej się zamykają.O tej porze zawsze już jest w domu. Była bardzoporuszona. To bardzo dziwne  mruknęła.Kwadrans po pierwszej zadzwoniła do Kevina.Przedtem przeszukałycały dom. Niewykluczone przecież, że Helene poszła do piwnicy i tam miałanieszczęśliwy wypadek  podsunęła Beatrice.Nic. W szafie nie ma jej płaszcza  zauważyła Karin  więc chyba jeszczenie wróciła do domu.Beatrice wzięła z kuchennego kredensu dużą latarkę. Może zapomniała klucza i siedzi w ogrodzie.W szopie albow szklarni.Jeśli tam jej nie będzie, dzwonię do Kevina, choćby spał jakkamień. Ja też pójdę  zaproponowała Karin.Razem szły przez ogród spowity mrokiem.Zwiatło latarkiwyczarowywało z ciemności jasny słup.Na niebie widniał wąski sierpksiężyca, wiatr tajemniczo szumiał wśród drzew.Karin wdepnęław miękką, spulchnioną ziemię kretowiska. Niesamowicie tu w nocy  stwierdziła z drżeniem.Beatrice wołała Helene po imieniu.Bez odpowiedzi.Zaglądały wszędzie: do szklarni, do starej szopy, w której poniewierały się rowery,połamane meble i skrzynie z książkami.Karin wspięła się nawet podrabinie do dawnego mieszkanka.Słyszała drapanie mysich pazurków,poczuła na twarzy lepkie pajęczyny. Tu nikogo nie ma!  zawołała z góry. Dzwonię do Kevina  zdecydowała Beatrice.Minęła cała wieczność, zanim Kevin podszedł do aparatu.Beatricewybierała jego numer trzykrotnie, za każdym razem nikt nie odbierał.A kiedy w końcu usłyszała jego głos w słuchawce, bynajmniej nie wydawałsię zaspany. Kto mówi?  rzucił przytomnym głosem. Kevin? Boże, już się martwiłam, że wyłączyłeś telefon i nie słyszyszdzwonka.Tu Beatrice.Czy Helene nadal jest u ciebie? Nie, już jej nie ma. Dawno wyszła?Zastanowił się. O wpół do jedenastej. Wpół do jedenastej? Dochodzi wpół do drugiej.Nie ma jej w domu! Dziwne  stwierdził. Dziwne? Delikatnie mówiąc.Widziałeś, jak wchodziła do domu? Nie odwoziłem jej. A jak wróciła? Taksówką.Zamówiła ją jakoś między dziesiątą a wpół do jedenastej. A dlaczego sam jej nie odwiozłeś? Przecież zawsze. Zawsze, ale nie tym razem.Za dużo wypiłem. Jeszcze nigdy ci się to nie zdarzyło. A teraz tak.Czy to takie straszne, że raz wypiłem trochę więcej?Beatrice czuła, jak stopniowo narasta w niej gniew.Do jasnej cholery,Kevin zachowuje się tak, jakby wszystko było w porządku.To on złamałzasady gry, a teraz Helene zniknęła, na nim jednak najwyrazniej nie zrobiłoto większego wrażenia. Kevin, do cholery, to jest stara kobieta! Była u ciebie, więc tak, ty jesteśza nią odpowiedzialny! Co to był za taksówkarz? Nie mam pojęcia, sama zamówiła taksówkę.  Ale chyba to ty podałeś jej numer. Nie.Ale przy telefonie wisi u mnie kartka z numerem firmytaksówkarskiej.Pewnie wybrała właśnie ten. Dlaczego sama. Na miłość boską, Beatrice, byłem pijany! Posprzeczaliśmy się.chciaławracać.Nie zwalaj całej winy na mnie! Podaj mi ten numer.Helene nie mogła rozpłynąć się w powietrzu.Obawiam się, że coś się stało. Może jeszcze kogoś odwiedziła  podsunął Kevin.Beatrice nie wytrzymała. Kevin, na miłość boską! Znamy ją przecież! To nie w jej stylu, żebynagle wyruszyć w kurs po knajpach w St.Peter Port! A teraz podasz mi tennumer? Może doszło do jakiegoś wypadku.Zapisała numer telefonu, rzuciła szybko: Odezwę się, Kevin!  I zadzwoniła do firmy taksówkarskiej.Próbowała wielokrotnie, zanim usłyszała kobiecy głos, zaspany i wyrazniezły. Bardzo przepraszam  zaczęła Beatrice  ale zaginęła kobieta, któradzisiaj wieczorem skorzystała z jednej z państwa taksówek.Nie dotarła dodomu.W słuchawce ktoś demonstracyjnie ziewnął. Czy to takie pilne?  zapytała zdenerwowana kobieta. Oczywiście, że to pilne  żachnęła się Beatrice. A jeśli coś jej sięstało? Nie mogę czekać do rana. Mąż miał wieczorem zlecenie.Zaraz go obudzę, ale nie będziezachwycony, uprzedzam.Beatrice słyszała, jak człapie w głąb mieszkania.Czuła, jak powolizaciska się wokół niej sieć strachu i podejrzeń.Taksówkarz wiózł Heleneosobiście, a teraz spał smacznie.A zatem nie było wypadku, co z jednejstrony oznaczało, że nikt nie został ranny, ale też powodowało, że sprawazaginięcia Helene wydawała się coraz bardziej tajemnicza. Zaraz dowiem się więcej  pomyślała i ogarnęło ją przeczucie, żezbliża się coś strasznego.Taksówkarz, który po nieskończenie długim czasie wreszcie podszedł do telefonu, poinformował, że jego jedyny pracownik jest obecnie naurlopie we Francji i że on osobiście obsługuje wszystkie zlecenia.Doskonale pamiętał kurs z Torteval oraz Helene, która tam wsiadłai pojechała do Le Variouf. Bardzo przerażona dama  zauważył. Osobiście odebrałem telefoni prawie nic nie zrozumiałem.Myślałem, że ucho mi spuchnie, zanimzrozumiem, gdzie jest i o co jej chodzi.Prosiłem, żeby mówiła głośniej, alenajwyrazniej nie mogła. Ona szeptała? No przecież mówię.Pomyślałem, że zupełnie oszalała.A kiedyprzyjechałem do Torteval, stała już przy drodze i od razu wskoczyła dosamochodu.W aucie chyba poczuła się lepiej.Poprosiła, żebym ją zawiózłdo Le Variouf i żebym się pospieszył.To wszystko brzmiało coraz bardziej dziwacznie i budziło wielkiniepokój Beatrice. Wysadził ją pan na początku podjazdu  upewniła się  czy podwiózłją pan pod same drzwi?Wydawało się, że kierowcę kusiło, żeby skłamać, w końcu jednakpowiedział prawdę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •