[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Historia powiada, że Marja ostrzegłakawalera.I to był jedyny sympatyczny fragment tej opowieści.On jednak był pewienzwycięstwa i uważał, że dziewczyna tak się tylko z nim bawi.A to, %7łe w ogóle zaczęła z nimrozmawiać, jest początkiem zmian, które zakończą się jej zgodą Marja widziała, jak chłopakwsiada do łodzi, żeby popłynąć na drugą stronę fiordu, gdzie służył jako parobek.Miał silneręce, więc często wracał na jej brzeg.Dziewczyna stała na kamienistym brzegu niczym pieńbrzozy z rękami skrzyżowanymi na piersiach.Miała piętnaście lat.Stała tam, dopóki kawaler nie znalazł się pośrodku fiordu.Wtedy odwróciła się na pięcie iodeszła.Ludzie mówili, że dzień był wtedy piękny.Aagodny, jak to czasem bywa wiosną.Iwieczór też był łagodny.Powierzchnia wody tylko się leciutko marszczyła.Gdyby kawalerMarji miał żagiel, nie mógłby go rozpiąć.Było na to za spokojnie.Nikt nie rozumiał, co sięstało, kiedy tuż przed łódką młodzieńca morze nagle pobielało.Nie zauważono nawet porywuwiatru, który zrywa się nie wiadomo gdzie i zaraz potem znika.Chłopak znajdował się na środku fiordu, więc ludzie nie widzieli wyraznie.Nikt nie widziałna tyle dokładnie, by mówić, że wie lepiej niż inni.Ale było więcej takich, którzy moglizaświadczyć, że nagle morze zrobiło się białożółte przed małą łódką.Zagotowało się niczymgęsta kasza, wzburzyło się groznie i uciekło, zanim się jeszcze na dobre podniosło.Niechciany kawaler Marji poszedł na dno razem z łodzią w bezwietrzny dzień, kiedy morzebyło zwierciadłem nieba.Tafla wody leżała nieruchomo, kiedy wypływał, i pozostałanieruchoma, kiedy zniknął.Szukali cztery dni, zanim go znalezli.Niemal każdy we Wsiwidział kiedyś topielca.Ten nie przypominał żadnego z nich.Nigdy nikt nie widział takichnagich kości po zaledwie czterech dniach w morzu.Jakby ktoś pooddzieral ciało od kości,mówili ludzie.Po tym wydarzeniu grupa wielbicieli Marji bardzo się przerzedzila.Nierozpadła się całkiem, ale najbardziej przewidujący uznali, że lepiej się wycofać.Mówiono, że Marja nasłała na chłopaka upiory.Gadano, że ma taką silę.Ona sama niemówiła nic.Ale rozkoszowała się swoją siłą.Nanna śmiertelnie się bała, że mogłaby być doniej podobna, że będzie mogła władać zmarłymi, duszami nie znającymi spokoju.Wszyscybowiem powtarzali, że Nanna jest dokładnietaka sama jak Marja.W trzynastym roku życia miała co najmniej tylu kawalerów, co i Marja w jej wieku.Wtrzynastym roku życia spotkała Samuela.Potem nie musiała się już niczego bać.Samuel znałwszystkie odpowiedzi i Samuel by nigdy nie pozwolił, żeby przytrafiło jej się coś złego.Nanna mogła czuć się bezpieczna.Teraz znowu pojawił się lęk.Tomas nie był stanie wracać do baraku zaraz po wyjściu z kopalni.Ciemność i wiecznawilgoć, to jedna sprawa.Druga to ciasne korytarze i pewność, że wokół są tylko kamienie.Towszystko niekiedy całkiem odbierało mu rozsądek.Nie był w stanie przyzwyczaić się dokopalni.Głęboko wciągał powietrze.Do tego smaku soli w powietrzu też nie umiał się przyzwyczaić.Nad tamtymi fiordami, w tundrze, powietrze było inne.Nie powiedziałby tego nikomu, bonikt nie potraktowałby go poważnie, ale Tomas bardzo tęsknił za domem.Kopalnia nigdy niebędzie jego domem, na zawsze pozostanie to klucie w sercu na wspomnienie rodzinnychstron.Jego krewniacy są pewnie teraz w zimowym obozowisku.Ustawili jurty jedna kolo drugiej odzień drogi od Kautokeino.W Kautokeino jest plac handlowy i kościół.Sąsiedzi powrócili naswoje miejsca.Osiedlili się na zimę.O tej porze roku najłatwiej spotkać znajomych, chociażzimowe obozowisko nie jest bardziej domem niż obozy zakładane w innych porach roku.Alewłaśnie za tym Tomas tęsknił najbardziej.Chociaż gdyby miało się ku wiośnie, to pewnie najczęściej by marzył o miejscach, w których rodzina zakłada obóz na wiosnę.Kiedy wpełzałrano do kopalni to tak, jakby opuszczał życie.Nawet K1jord był ciasny i nieba było nad nim za mało.Ale jednak więcej przestrzeni niż wbaraku.To- mas unikał swojego mieszkania jak mógł.Tam w tundrze, na zewnątrz jurty,zawsze było dość przestrzeni.Jeśli się nie chce zaczepić o nic wzroku, może on błądzićswobodnie jak chce.Nie ma tam nic stworzonego przez człowieka, co przesłania horyzont.Usiadł na brzegu kei.Nie miał oporów przed ponownym przychodzeniem w to miejsce.Tamte straszne, gorączkowe chwile, jakie przeżył w niedzielny wieczór, skończyły siędobrze.Peder wyrzucił z siebie jakąś część swojego gniewu, przybliżył się do jakiejś prawdy.Spuścił Jensowi lanie, którego ten długo nie zapomni, a Tomas przeżył kąpiel, po którejbędzie czysty co najmniej do Bożego Narodzenia.Tomas nie wiedział tylko, co dostała Roza.Być może przekonanie, że Peder gotów jest dla niej zrobić wiele.Jeśli to coś dla niej znaczy.Mrużąc oczy, wpatrywał się na dół, w wodę.Nagle drgnął, bo zobaczył, że coś się owinęłowokół jednego pali podtrzymujących keję.To coś było takie czerwone, że aż raziło w oczy.Czerwone z białym, szczerze powiedziawszy.Gdyby wcześniej tego nie widział, myślałbyraczej o żółtym.Gdzie jest ten hak, za pomocą którego go wyciągali? Tomas zachichotał,kiedy spostrzegł, że hak stoi tam, gdzie go Peder wetknął.Utkwił tak mocno, że Tomasmusiał użyć całej siły, żeby go wyrwać.Musiał położyć się na brzuchu, żeby podjąć próbęwyłowienia chustki.Oczyma wyobrazni widział, jak skacze w dół i chwyta chustkę golą ręką,ale nie, niedzielna kąpiel musi absolutnie pozostać na jakiś czas ostatnią.Chociaż, jeśli się nieuda inaczej, to może.Szło mu nie najlepiej, hak okazał się za gruby do złowienia delikatnejmaterii.Tomas wykonywał gwałtowne, nagle ruchy, bo trudno było manewrować takimdługim kijem z takiej odległości.Tomas stracił poczucie czasu i nie wiedział, jak długo to trwało, w końcu jednak cienkachustka znalazła się na haku.AJe bal, wokół którego się wcześniej owinęła, był mokry Iśliski.Chyba frędzle zaczepiły się o niego, tak że trudno było chustkę oderwać.Nie chciałszarpać za mocno, bał się, że ją podrze albo że znowu ześlizgnie mu się z haka.Ale nictakiego się nie stało, po kilku dodatkowych manewrach zaczął wolno podnosić hak z chustkąw górę.Leżąc, odsuwał się od brzegu kei.W końcu wyciągnął hak, a po chwili trzymał wręce mokrą chustkę Rozy.Palce mu zesztywniały, kiedy zdejmował ją z niezdarnego, trochę zardzewiałego żelaznegohaka.Tylko kilka frędzli się zniszczyło, poza tym chustka była cała.I w dalszym ciągubardzo ładna.Potrzebowała tylko prania.Wycisnął morską wodę.Zwinął w dłoniach,wiedząc, że żadnego prania nigdy nie będzie.Niech zostanie tak jak jest.Przypomina mu totak wiele.Nanna nie wyjawiła swoich myśli, dopóki nie wślizgnęła się do łóżka i nie przytuliła doskróconego o połowę ciała Samuela.Robiła się możliwie jak najmniejsza, żeby on miałwięcej miejsca.Milczała jeszcze długo po zaciągnięciu niebieskiej zasłony.Trudno byłoobarczać Samuela wszystkimi zmartwieniami.W końcu on sam zapytał: Co cię dręczy?I Nanna opowiedziała mu o wszystkim.Niczego nie przemilczała.A kiedy umilkia, Samuel powiedział:- Ole musi się przeprowadzić do Rozy i Pedera.Musimy wiedzieć, co się tam dzieje.Potem Nanna mogła znowu bezpiecznie zasnąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •