[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Osiemnasta dynastia to jego konik, jeśli się nie mylę?- Tak, ale pan Carter jest Brytyjczykiem.Z powodu trudności w ruchu spowodowanych mgłą Morosini przestałzadawać pytania i reszta podróży przeszła w milczeniu, aż do momentu, kiedy Teobald zatrzymał pojazd przed starym i urokliwym domem z czerwonej cegły,otoczonym starym ogrodzeniem z kutej stali.- Gdyby niebo ofiarowało nam jakiś dzień godny swojego miana, w copowoli przestaję już wierzyć, książę pan mógłby zobaczyć, że Chelsea jestmalowniczą, przyjemną, arystokratyczną dzielnicą, która z czasem stała sięczymś w rodzaju naszego Montparnasse.Znajduje się tutaj wiele pracownimalarzy i rzezbiarzy.Mieszka tu też sporo studentów sztuk pięknych.Wszyscyoni tworzą klimat cyganerii i.- Pańska prezentacja jest niezwykle interesująca - stwierdził Morosini,ucinając krótko liryczne zapędy Teobalda - ale znam tę dzielnicę.I z tegopowodu mam pewne obawy.Ale nie było po temu najmniejszych powodów.Dawna siedziba DantegoGabriela Rossettiego, niegdyś zwana Domem Królowej na cześć KatarzynyBragance, była nie tylko bardzo piękna, ale i przytulna.Aldo zastał przyjacielasiedzącego przy trzaskającym ogniu, otoczonego prawdziwą górą gazet, któregorączkowo przeglądał.Salon, w którym miała miejsce ta scenka, ocieplonygrubymi, aksamitnymi zasłonami i niezliczoną ilością kolorowych dywaników,wydał się Morosiniemu tym bardziej przyjemny, że w pobliżu marmurowegokominka dostrzegł zastawiony stół.- W samą porę! - wykrzyknął Adalbert, podnosząc się i poprawiając kantyspodni.- Szybko dotarliście mimo tej mgły.Miałeś dobrą podróż?.Nie, niemiałeś dobrej podróży - poprawił się natychmiast.- Wyglądasz, jakbyś byłzatroskany.Masz straszną minę.Chodz, pokażę ci twój pokój.I tu również Teobald dokonał cudu: w pobliżu wygodnego fotela płonąłogień, a bukiet jesiennych margerytek łagodził surowość mebli i tapety zzielonego aksamitu.- Ty też jesteś zatroskany - rzekł Aldo z półuśmiechem.- Czy to za sprawągrobowca odkrytego przez pana Cartera w Dolinie Królów?- Miał niesłychane szczęście! - westchnął Vidal-Pellicorne z oczamiutkwionymi w suficie.- To grobowiec Tutenhamona, niewiele znaczącegofaraona, który był u władzy zaledwie osiem lat, ale w tym czasie zgromadziłwielki skarb pogrzebowy.Płakać mi się chce, kiedy myślę o moim drogimmistrzu, panu Loret, który usiłuje tam coś odkryć, ale bez żadnych rezultatów!To prawda, że my, Francuzi, nie mamy tak hojnego mecenasa, jakim jest lordCarnavon.Chciałbym to wszystko zobaczyć z bliska!- A co stoi na przeszkodzie? Zrobiłeś jakiś postęp w sprawie Róży Yorku? - Raczej nie.Zbadałem dwie ślepe uliczki, ale bez większego rezultatu.Napisałem nawet do Szymona z zapytaniem, czy nie wie nic o jakichś nowychśladach.Przyznaję, że zaczynam tracić nadzieję.- A w sprawie Exton Manor nie ma nic nowego?- Nie.Małżeństwo Killrenanów zdaje się żyć w doskonałej zgodzie.Słyszałem, że Yuan Chang miał jakieś drobne kłopoty, które pewnie opózniłyjego plany.Ale wszystko opowie ci sam pterodaktyl, bo zaprosiłem go nakolację.Ale właściwie dlaczego wróciłeś tak szybko?Za całą odpowiedz Aldo podał mu list Anielki.- No tak! - stwierdził Adalbert, oddając mu go po przeczytaniu.- Jej sprawynie wyglądają najlepiej.Stanie przed sądem za jakieś dziesięć dni.Najpierwtrochę żałowałem, że zaprosiłem Warrena, ale teraz myślę, że dobrze zrobiłem.- Bardzo dobrze.Będę pilnie potrzebował przepustki do Brkton.- Domyślam się.A teraz się rozpakuj, umyj i trochę odpocznij.Kolacjępodadzą o ósmej.* * *Będąc policjantem, można być jednocześnie człowiekiem światowym,dlatego smoking komisarza w niczym nie ustępował smokingom gospodarzy.- Cieszę się, że pana widzę! - powiedział Warren, ściskając dłońMorosiniego.- Gdy dowiedziałem się, że przyjeżdża pan dzisiaj wieczór,zgodziłem się przyjąć zaproszenie na kolację.Lady Ferrals sprawia namolbrzymie problemy.- Sądziłem, że dowody na jej niewinność, które przedstawiłem, wyrazniepokazywały, w jaki sposób jej małżonek został otruty.- Wie pan dobrze, że te dowody nie są wystarczające.Jesteśmy prawiepewni, że była wspólniczką zabójcy, jeśli taki rzeczywiście istnieje.Poza tymjeden ze służących przysiągł, że kilkakrotnie widział lady Ferrals samą wbiurze małżonka.- Sądzę, że we własnym domu miała prawo wchodzić do wszystkichpomieszczeń.- To dlaczego ciągle nam odmawia, ojcu, adwokatowi i policji, udzieleniapomocy w znalezieniu tego przeklętego Polaka?- Może mnie zdecyduje się coś powiedzieć? Przyjechałem tu z powodu tegolistu, proszę zobaczyć.Warren przeczytał go pospiesznie, a następnie zwrócił właścicielowi.- Jutro otrzyma pan przepustkę.Przyniesie ją ordynans.Muszę wyznać, żepani Ferrals wpadła w depresję, kiedy dowiedziała się o pana wyjezdzie doWenecji. - Wpadła w depresję?- Niech pan spyta mecenasa Saint Albansa, z pewnością to potwierdzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •