[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każde jego kolejne kłamstwo byłolepsze od poprzedniego.Brant chichotał.Cóż toza człowiek.Jak sprawnie zagrał na jego opiekuńczych instynktach.Kłamstwem pobudził w nimpotrzebę ochronienia Denice.Cóż za makiawelizm.- Po co J.C.wymyślił taką bajeczkę? - zadumał siędoktor Fairchild.- Trudno powiedzieć - odparł w końcu Branti potrząsnął głową.Domysły na temat motywów J.C.zostawił dla siebie.- Zupełnie jakby przewidział swój koniec - potrząsnął głową Harry.- Tego człowieka naprawdętrudno zrozumieć.- To wręcz niemożliwe - odparł Brant.Popatrzyłna Denice, która ciągle była jeszcze w szoku.- Maszochotę na kawę?Gdy skinęła potakująco głową, zaproponował:- Pójdę coś przynieść.Ruszył korytarzem, a Harry usiadł obok dziewczyny.- J.C.to twardziel.Ma w sobie ducha walki.Z całą pewnością wyjdzie z tego.Denice wciąż miała w pamięci wyraz twarzy Branta,kiedy dowiedział się o kolejnym krętactwie jej ojca.Czyto właśnie w ten sposób J.C.zmusił go do małżeństwa?Jeśli tak było, to plan powiódł się znakomicie.Kłamstwo poskutkowało.A teraz stary Roberts sam sięprzekonał, że jego bajeczka była prorocza.Brant pojawił się z kawą w momencie gdy nadszedłchirurg.- Operacja się udała - poinformował doktorPerlman - ale pacjent ciągle jest w stanie krytycznym.Kula przebiła mu płuco i spowodowała poważneobrażenia wewnętrzne.Trudno mi przewidywaćprzyszłość.Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy.146 WYMYZLONE W NIEBIE- Wiem, doktorze - odparła Denice.- Dziękuję.- Musimy zaczekać do rana.Potem poddamy gointensywnej terapii.Nie wolno nikomu go odwiedzać.Radzimy, aby udała się pani do domu i trochę odpoczęła.W razie jakichś zmian, damy znać telefonicznie.Brant zaprowadził Denice do windy.Zjechali na dółi poszli do samochodu, w którym czekał Harris.Brantzdał sobie nagle sprawę, że J.C.na razie nie pomogążadne pieniądze.Zaprowadził Denice do samochodu.- Jedz do domu i odpocznij.Zobaczymy się pózniej.- A ty co? Dokąd się wybierasz? - spojrzała naniego zaskoczona.- Muszę sprawdzić kilka rzeczy.- Brant, nie rób niczego.nierozsądnego, proszę.- Nie martw się o mnie.Jedz do domu i odpocznij.- Brant?Pochylił się i zajrzał do auta.Położyła mu dłoń napoliczku.- Tak cię kocham.Nie zniosłabym, gdybym straciławas obu.Jej słowa i gest sprawiły, że Brant zamarł w bezruchu.- Ciągle mnie kochasz? - spytał cicho z niedowierzaniem.- Ciągle? Przecież nigdy nie przestałam cię kochać.I nigdy nie przestanę.Pochylił się i pocałował ją szybko.Było w tympocałunku coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczyła.- Nie martw się.Nic mi się nie stanie.Mam terazzbyt wiele do stracenia.Wyprostował się, zamknął drzwiczki auta i patrzył,jak samochód jedzie długim podjazdem.Potem spojrzałna zegarek.Potrzebował pomocy i wiedział, do kogoma zadzwonić.RODZDZIAA DWUNASTYDenice obudził jakiś ruch w pokoju.- Brant?- Tak, kochanie.Nie chciałem cię budzić - wślizgnął się pod kołdrę i natychmiast przytulił dosiebie żonę.- Czy miałaś jakieś wiadomości zeszpitala?- Nie.Zadzwoniłam tam zaraz po powrocie dodomu.Nic się nie zmieniło.- Wyjdzie z tego.Jestem pewien.- Gdzie byłeś?- Pracowałem.- W biurze?- W biurze też.- Jak dostałeś się do domu?- Wynająłem samochód.Czemu nie śpisz?- Boję się.- Czego?- Zamachu, grózb, wszystkiego.- Zamach zorganizowała -ta sama osoba, któraprzysyłała pogróżki.Zaskoczona, odsunęła się nieco od Branta.- Odkryłeś, kto to był?- Domyślam się.Agenci, których wynajął twójojciec, zebrali wiele interesujących informacji.Prze-konałem ich, by się nimi ze mną podzielili.Nie sądzę,byś miała powody, żeby obawiać się czegokolwiek.On ci nie zrobi krzywdy.Gwarantuję to.148 WYMYZLONE W NIEBIE- Kto to jest?- Syn byłego wspólnika J.C.Z któregoś raportuwynika, że zgodnie z jego przekonaniem J.C.oszukałjego ojca w interesach, ukradł mu firmę, co spowodowało zawał serca i śmierć byłego wspólnika.- Czy to prawda?- Prawdopodobnie nie.Ale gdyby nawet, to niepowód, by strzelać do ludzi.Denice przysunęła się bliżej.- Tak się cieszę, że już wróciłeś.Tęskniłam za tobą.- Ja również.Dlatego teraz przyszedłem.by cipowiedzieć, że muszę wyjechać na parę dni, a niechciałem cię opuszczać bez pożegnania.- Teraz?- To część mego śledztwa.Człowiek, który wynająłmordercę, mieszka na wschodzie.- I co zamierzasz uczynić?- To będzie zależało.J.C.zlecił mi swoją obronę.Niestety, nie potrafiłem go ochronić, ale drugi raz jużmi się noga nie powinie.- Ojciec przekonał cię, że jest umierający, prawda?I dlatego zgodziłeś się mnie poślubić?Brant pocałował ją delikatnie.Pod wpływempocałunku zapomniała o ostatnim pytaniu.Kiedyoderwał usta od jej ust, powiedział:- Poślubiłem cię, bo chciałem tego, Denice.- Ale tego nie powiedziałeś.- Skłamałem.- Ty i ojciec macie jednak ze sobą coś wspólnego.- Masz rację.Twój ojciec zawsze utrzymywał, żejesteśmy do siebie podobni - roześmiał się.- Wybacz mi wszystkie moje pytania, a zwłaszczate dotyczące Triny.Masz prawo do swoich tajemnic.Nie chciałam ci sprawiać bólu.WYMYZLONE W NIEBIE 149Brant leżał w milczeniu i Denice zaczęła żałować,że w ogóle podjęła ten temat.- Rozmawiałem o tym po raz pierwszy i odkryłem,że mi to pomogło.Zrozumiałem, że nie należy żyćprzeszłością - pocałował ją w ucho.- Stało się todzięki tobie, więc nie musisz za nic przepraszać.- Wiem, że nigdy nie zastąpię ci Triny, ale chciałabym, aby nasze stosunki opierały się na wzajemnymzaufaniu i szacunku.Chcesz tego, Brant?- A czy ty tego chcesz?- Naturalnie.- Nie chcesz, bym cię kochał?- Nigdy nie poproszę cię o więcej, niż sam będzieszchciał mi dać.- A jeśli zaofiaruję ci swoją miłość, przyjmiesz ją?Starała się zobaczyć jego twarz w zalegającymsypialnię mroku.Denice była pewna, że się przesłyszała.- Brant? - zdołała wykrztusić.- Ten tydzień dużo mnie nauczył.Dowiedziałemsię wiele o sobie, o tym, że się oszukiwałem, myśląco moich uczuciach do ciebie, do twego ojca i o mojejprzeszłości.Dzisiaj to zrozumiałem - gładził jejkręgosłup, czuł pod palcami ciepło jej ciała.- Dzisiajwszystko poskładałem w całość.Nie wiem, czemumyślałem, że wypierając się swoich uczuć, pozbędę sięich naprawdę.Nie pozbyłem się.- Och, Brant.Ja też tak bardzo cię kocham.- Denice, kocham cię bardziej, niż potrafię tookazać.Pokazałaś mi, jak wspaniała może być miłośći jak potrafi człowieka odmienić, uleczyć wszystkierany i odpędzić ból.Znów po policzkach popłynęły jej łzy.Nigdy jeszczew ciągu jednego dnia tyle razy nie płakała, ale w tejchwili były to łzy radości.Przytuliła się do niego150 WYMYZLONE W NIEBIEmocno, a on trzymał ją w ramionach, ogrzewał,koił, jego bliskość zapewniała, że stał się już częściąjej życia.Ale kiedy zbudziła się rano, Branta nie było.Parę następnych dni Denice w większości spędziław szpitalu z ojcem.Początkowo z rannym było bardzokrucho, ale J.C.mocno trzymał się życia i w końcustało się jasne, że będzie żył.Zapytał o Branta i Denice musiała mu wyjaśnić, żejej mąż wyjechał.Nie widziała go ani nie miała o nimwiadomości od dnia zamachu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexKraszewski Józef Ignacy Niebieskie migdały czyli marzenia hrabiego
Vina Jackson Osiemdziesišt Dni Niebieskich cz.02
Broadric Annette Dar losu Orchidea 111
Saga o Ludziach Lodu 10 Zimowa zawierucha
Stroud Jonathan Trylogia Bartimaeusa 03 Wrota Ptolemeusza
Nora Roberts MiłoÂść na zamówienie
DÅ‚ugosz Roczniki (V VI)
Jeffries Sabrina Pirat
Złota Dynastia 05 Smith Karen Rose Serce ze złota
§Emma i ja Flock Elizabeth