[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie.Rozmawialiśmy o tym pózniej.Przed moim wyjazdem-do college'u odbyliśmy jedną z tych pogawędek ojca isyna, które napawają lękiem jednego i drugiego.Mówił znacznie więcej niż ja.Podejrzewam, że wyczuwał, iż mogęwyjechać i nie wrócić.- A mogło się tak zdarzyć? - spytała Violet. 90KAREN ROSE SMITH91Peter zamyślił się chwilę.- Nie.Za bardzo troszczyłem się o Stacey, Lindę i pozostałe dzieciaki.I kochałem ojca - wyznał szczerze.- Tyle że nie akceptowałem tego, co zrobił.Wyjaśnił mi, że Charlene pojawiła się we właściwym czasie.Po śmiercimamy czuł się bardzo samotny i zagubiony i że potrzebował kogoś, kto pomógłby mu uporać się z tą sytuacją.Mieszkała z nami dwójka przygarniętych dzieci- Jamie i Carla - które były młodsze od Lindy.Charlene wkroczyła i zaczęła rządzić w domu, ale nie bardzo jej się toudało.Jamie i Carla zostali z nami jeszcze przez rok, po czym Jamie wrócił do swojej matki, a Carla zostałazaadoptowana.Potem Charlene i ojciec nie brali już dzieci.Założę się, że przez nasz dom przewinęło się za życiamamy przynajmniej piętnaścioro dzieci.- Nie każda kobieta może być matką dla wszystkich dzieci.- Violet wystąpiła w obronie Charlene.- Już wtedy miałem tego świadomość - zgodził się Peter.-1 wiem, że sytuacja Charlene była bardzo niekorzystna,jeśli o mnie chodzi.Ale nigdy nie spełniła moich oczekiwań.- A teraz jak ją oceniasz? - zainteresowała się Violet.- Uczyniła mego ojca szczęśliwym - powiedział Peter.- Zaprzyjazniła się z Lindą i Stacey, często do siebie dzwonią.Jeśli o mnie chodzi, to szanujemy się nawzajem, ale zachowujemy wobec siebie dystans.I tak już pozostanie.- A ty zostałeś neurochirurgiem, żeby pacjenci nie umierali na raka mózgu, czy tak? - domyśliła się Violet.- Coś w tym rodzaju - zgodził się Peter i wstał z ławki.- Teraz znasz już historię Petera Clarka i wiesz, dlaczegouważam, że Ryan powinien wykorzystać szansę, jaką daje leczenie.- Teoretycznie się z tobą zgadzam.- Violet też wstała.- Ale nie jesteśmy na miejscu Ryana, a on chce maksymalniewykorzystać czas, jaki mu pozostał.Peter potrząsnął głową i uśmiechnął się.- No dobrze, lecz jeśli mamy miło spędzić dzisiejszy wieczór, to niech już każde zostanie przy swoim zdaniu.- Masz rację - zgodziła się Violet.- W takim razie zapraszam cię do mojej ulubionej restauracji.- Peter wskazał kolorowe parasole na tarasie.- Dajątam najlepsze homary, jakie w życiu jadłem.Po półtorej godziny Violet odłożyła widelec i wytarła usta. - Miałeś rację.Pyszne jedzenie.A ciasto czekoladowe było wprost bajeczne - zachwycała się.- Myślisz, że szefkuchni da mi przepis?- Jak zapłacisz - roześmiał się Peter.Violet odsunęła pusty talerz i zatrzymała wzrok na twarzy Petera.Po raz kolejny stwierdziła, że jest bardzoprzystojny, poza tym jego stanowczość podobała się jej, bo świadczyła o silnym charakterze.Czas upływał im bardzo szybko.Violet wciąż musiała sobie przypominać, że to nie jest prawdziwa randka.Peter niezaprosił jej tutaj z własnej woli, po prostu kupiła sobie jego towarzystwo na ten czas.Kiedy kończyli jeść, zaczął grać zespół muzyczny i na parkiecie pojawiło się kilka par.- Może zj esz j eszcze kawałek ciasta? - zaproponował Peter.- Nie, dziękuję - potrząsnęła głową.- Dżinsy już mnie cisną.W Nowym Jorku na ogół poprzestaję na czarnej kawiei jogurcie.- Uważam, że nie masz żadnych powodów do głodzenia się - zauważył. 92KAREN ROSE SMITHSERCE ZE ZAOTA93Ten komplement i spojrzenie jego zielonych oczu sprawiły, że tętno znowu jej przyspieszyło.Naprawdę nie miaławprawy we flirtowaniu i nie bardzo wiedziała, jak się zachować.- Skoro odmawiasz następnego deseru, to co byś powiedziała na taniec? - Peter pochylił się ku niej.- Bardzo chętnie.- Puls jeszcze bardziej jej przyspieszył.- Już prawie zapomniałem, jak się tańczy - wyznał Peter niepewnie, obejmując ją.- Ja również - szepnęła Violet.- Nie masz czasu na spotkania i tańce, czy nie masz ochoty? - zainteresował się.- Nie muszę ci mówić, że jak mam ochotę, to brak mi czasu.Kiedy mam czas, to zwykle jestem za bardzo zmęczonaalbo mam za dużo spraw do załatwienia, żeby mieć ochotę - odpowiedziała.- Może wytłumaczyłabyś to Lindzie i Stacey w moim imieniu - poprosił.- Wydaje im się, że kiedy w piątek czysobotę wieczorem nie odbieram telefonu, to znaczy, że robię sobie rundę po knajpach albo gdzieś szaleję.Nie są wstanie zrozumieć, że samotny wieczór w domu jest całkiem niezłym sposobem spędzania czasu.- A chciałbyś czegoś więcej? - zainteresowała się nagle Violet.- Może któregoś dnia.Z właściwą osobą - zamyślił się.- Skąd będziesz wiedział, że to ta? - To pytanie wydało się jej bardzo ważne.- Po prostu będę wiedział.Każde z nich tak myślało i wydawało się to proste.Nic jednak nie było proste, gdy Peter popatrzył jej w oczy iprzyciągnął bliżej ku sobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •