[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiała w to wierzyć.Zajechała na parking przed biurami Thornwaya i podzwaniając kluczykami, weszłalekkim krokiem do budynku.Tego dnia słońce wcale nie świeciło jaśniej, dobrze o tymwiedziała.Jednak jej się wydawało, że zalewało świat złotym blaskiem piękniejszym niżzazwyczaj.To wszystko kwestia perspektywy, powiedziała sobie, idąc przez foyer ku windom.Aprzecież nikt tak jak ona nie zna się na perspektywie, planowaniu i tworzeniu funkcjonalnychstruktur.Miłość również można zaplanować z inżynieryjną precyzją jak wspaniałą budowlę.Skoro podobają się sobie z Codym, lubią swoje towarzystwo i szanują się, to wystarczy nasolidny fundament.Mają także wspólną pasję - budowanie.I nawet jeśli patrzą na nie podinnym kątem, stanowi ona spajające ich ogniwo.Teraz wystarczy tylko wzmocnić szkielet.Powspólnie spędzonym weekendzie Abra doszła do wniosku, że zrobili duży krok naprzód.Uwolnieni od napięć związanych z pracą, odkryli nowe przyjemności nie tylko w łóżku, ale ipoza nim.Największym zaskoczeniem było uświadomienie sobie, że polubiła Cody'ego.%7łełączy ich coś więcej niż tylko namiętność czy miłość.Lubi go za to, kim jest, jak myśli, atakże za to, że potrafi słuchać.Nie spodziewała się po nim, że zostanie jej dobrym kumplem -raczej że będzie namiętnym kochankiem.Tymczasem wystarczył jeden weekend, byzrozumiała, że Cody potrafi być i jednym, i drugim.Wcisnęła guzik windy i przypomniała sobie z uśmiechem, jak wyciągnięci na sofieoglądali w telewizji filmy z Carym Grantem.Albo jak wspólnie przygotowali zakąski i pizzę.Czy też jak wylegiwali się w łóżku w niedzielne popołudnie, gdy radio grało jazz, a w zlewiepiętrzyły się stosy brudnych talerzy.Dzięki Cody'emu poczuła się szczęśliwa.To znacznie więcej, niż się spodziewała.Budowali między sobą więz trwałą i solidną.Gdy się w końcu rozstaną, patrząc wstecz,będzie mogła powiedzieć, że przeżyła coś cudownego.Drzwi windy otworzyły się.Wsiadła i nagle poczuła, że czyjeś ręce obejmują ją wtalii.- Jedziesz na górę?Kiedy drzwi się zamknęły, Cody odwrócił Abrę twarzą do siebie i pocałował.Zareagowała dokładnie tak, jak sobie tego życzył.Namiętnie i spontanicznie odpowiedziałana jego pocałunek.Od chwili gdy opuścił jej mieszkanie i pojechał do siebie, żeby sięprzebrać, minęła zaledwie godzina, ale jemu wydawało się, iż upłynęły całe wieki.Była jakby stworzona dla niego, pomyślał, przyciskając ją do ścianki kabiny.Odpowiadała mu pod każdym względem, na wszystkie możliwe sposoby.Dlatego musi sięzastanowić, co z tym dalej robić.- Cudownie smakujesz, Ruda - mruknął, a potem cofnął się, żeby na nią spojrzeć.-Poza tym ładnie dziś wyglądasz.- Dzięki.- Uniosła ręce, żeby zachować rozsądny dystans.- Szybko tu dotarłeś.- Musiałem się tylko przebrać.Mógłbym to robić u ciebie, gdybyś mi pozwoliłaprzywiezć trochę moich rzeczy.Na to nie była przygotowana.Gdyby Cody pomieszkał u niej przez kilka tygodni, pojego wyjezdzie mieszkanie stałoby się przerazliwie puste.Uśmiechnęła się i spojrzała nacyferki nad drzwiami.Winda wciąż stała na poziomie foyer.Najwidoczniej oboje zapomnieliwcisnąć guzik.- Byłoby mi przykro, gdybyś musiał zrezygnować z obsługi hotelowej i tej uroczejfontanny w patiu.- Tak.- Czuł, że Abra próbuje się wymigać.Bez względu na to, jak bardzo stali sięsobie bliscy, nadal obawiała się zrobić ten ostatni krok i zniwelować dzielącą ich jeszczeodległość.Zrezygnowany przycisnął guzik.Kabina zatrzymała się między piętrami.- Co robisz?- Zanim wrócimy do pracy, chciałbym cię o coś zapytać.To sprawa osobista.O ilepamiętam, jedna z zasad brzmiała: nie mieszać przyjemności z pracą.- Racja.- W takim razie zjedz ze mną kolację.Abra z westchnieniem wyciągnęła rękę, żeby znów uruchomić windę.Zanim zdążyłanacisnąć guzik, Cody chwycił ją za nadgarstek.- Cody, jeżeli chcesz, żebyśmy zjedli razem kolację, nie musisz mnie więzić wwindzie.- Więc przyjdziesz?- Chyba że na zawsze utknę między czwartym a piątym piętrem.- Kolacja będzie u mnie w hotelu - dorzucił Cody, całując ją w rękę.- Zostaniesz nanoc?Było to pytanie, a nie stwierdzenie.Abra uśmiechnęła się.- Bardzo chętnie.O której?- Im prędzej, tym lepiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexBogaty Ojciec Biedny Ojciec dla młodzieży Robert Kiyosaki i Sharon L. Lechter full
008. Robert Jordan Koło Czasu t4 cz2 Ten, Który Przychodzi Ze Œwitem
010. Robert Jordan Koło Czasu t5 cz2 Spustoszone Ziemie
Roberts John Maddox Nova Roma 01 Operacja Marka Scypiona (2)
07. Robert Jordan Koło Czasu t4 cz1 Wschodzšcy Cień
012. Robert Jordan Koło Czasu t6 cz2 Czarna Wieża
002. Robert Jordan Koło Czasu t1 cz2 Oko Œwiata
001. Robert Jordan Koło Czasu t1 cz1 Oko Œwiata
prawo a.śÂ‚opatka
Córka wiedÂźmy