[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Myślałem, że mówi pan tak tylko po to, żeby pozbyć się stąd Binalie'go.- Absolutnie nie - zaprzeczył Doriana.- Myślałem dokładnie to, o czym mówiłem.Nie możemypozwolić na to, by technicy dostali się w łapy Separatystów, gdyż wiedzą za dużo o stosowanej tutechnologii.Ale jednocześnie, nie możemy pozwolić na uszkodzenie fabryki.- Więc innymi słowy, sugeruje mi pan jej opuszczenie? - Roshton postawił sprawę jasno.- Mamwyjść na zewnątrz i patrzyć jak moi ludzie są masakrowani tylko po to, żeby kupić Binalie'mu czasna ewakuację techników?- Przykro mi - odparł cicho i szczerze Doriana.- Wiem, że stawia to pana na straconej pozycji.Aleobawiam się, że nie mamy wyboru.- Oczywiście, że mamy wybór - warknął Roshton.- A jeśli myślisz, że& - przerwał.- Co? W porządku.Przełącz go.- O co chodzi? - spytał Doriana.- Przybył twój Jedi, z synem Binalie'go - rzucił krótko komandor.- Mistrzu Tories? Tak, tu Roshton -przez jakieś pół minuty słuchał ze zmarszczonym od koncentracji czołem.A potem nagle sięuśmiechnął.- Zrozumiałem - odpowiedział.- Spróbujemy.Poruczniku?- Także zrozumiałem - odparł żołnierz.Roshton odwrócił się do Doriany.- Może jednak mamy wybór - oznajmił.- Linie obronne, przygotować się do otwarcia ciągłegoognia, cel na moją komendę.I otwórzcie te wrota.Z potężnym dudnieniem, ciężkie drzwi zaczęły się powoli rozsuwać.- Czas się ukryć, Doriana - skinął mu dłonią Roshton.- Tędy.Parę sekund pózniej, byli już przyczajeni za stojącym przy bocznej ścianie, wielkim pojazdemtransportowym.- Dlaczego w ten sposób? - spytał Doriana, starając się, żeby z głosu nie przebijały ukryte obawy.Wszak nie tak to zaplanował.- Czy nie wystawi to nas na huraganowy atak?- Możliwe - zgodził się Roshton.- Ale być może pomoże nam to zakończyć tą zabawę w innysposób.Brzmiało to zdecydowanie złowieszczo.- I to właśnie kazał zrobić Jedi? - sondował ostrożnie Doriana.- Nie, ten numer, to był mój pomysł - przyznał Roshton.- Mistrz Tories po prostu przypomniał mi oinnym celu naszej misji - wyciągnął szyję.- Nadchodzą.Doriana wyjrzał ostrożnie zza pojazdu.Na zewnątrz, C-9979 otworzył swój ciężki, przedni właz i zwnętrza zaczęła opadać na ziemię rampa.W panującym za nią półmroku, dostrzegał blasterowedziała i pękate nosy zgromadzonych tam, opancerzonych transporterów MTT, służących dotransportu droidów bojowych.- Przygotować się - rozkazał spokojnie Roshton.- Celem jest laserowy kondensator na prawejburcie.Doriana zmarszczył brwi, ale zanim zadał pytanie, pierwszy MTT wydał z umieszczonych przy ziemi rur systemu chłodzenia krótki odgłos i ruszył w kierunku rampy.- Ognia - zakomenderował spokojnie Roshton.Ogromne pomieszczenie wypełniło się ogłuszającym hałasem, gdy żołnierze otworzyli ogień.Zeskrzywioną twarzą od przetaczającej się nad nim fali gorąca, Doriana obserwował spodprzymrużonych powiek, jak setki blasterów skoncentrowały swą moc na grubym pancerzu MTT,obok znajdującej się po jego lewej stronie wieżyczki działa blasterowego.Pancerz transportera był wyjątkowo gruby, ale jego projektanci nie przewidzieli sytuacji, w którejtak wielka koncentracja ognia będzie skupiona na tak niewielkiej przestrzeni.Jasna jak słońcapoświata, otaczająca kondensator mocy stawała się coraz bardziej widoczna, gdy zahartowanymetal topił się, zamieniając w supergorącą plazmę.Po niecałych dwóch sekundach od początku starcia, blastery Republiki przedarły się przez pancerz,do kondensatora mocy.Cały lewy bok transportera zniknął w gigantycznej kuli ognia, którawystrzeliła w górę, zasnuwając kłębami dymu czołową krawędz bliższego skrzydła okrętudesantowego.Seria mniejszych wybuchów dobiegła zza pierwszego MTT, gdy jego pozostałe systemyeksplodowały w reakcji łańcuchowej.Kilka chwil pózniej, z ogłuszającym łoskotem, rozpadły sięrepulsory i zwęglony kadłub, który kiedyś był w pełni wyposażonym transporterem MTT, uderzył wrampę.Całkowicie blokując przejście dla kolejnych czekających pojazdów.- I o to chodziło! - grzmiał głos Roshtona, któremu wykrzywiał twarz dziki uśmiech.- Wszystkie jednostki: wycofać się! - złapał za ramię Dorianę.- Idziemy, Doriana.Nie przestali biec w głąb fabryki, dopóki nie minęli dwóch hali montażowych, a hałas z zewnątrz niezmienił się w głuche wycie.- Sprytne - pochwalił Doriana, łapiąc ciężko oddech, gdy Roshton zwolnił do szybkiego truchtu.-Zablokował pan rampę, spowalniając ich, zanim nie oczyszczą przejścia.Ale co właściwie pan przezto osiągnął?- Inne możliwości, oczywiście - odparł Roshton, patrząc przez ramię.Także Doriana odwrócił głowę,patrząc na uporządkowany odwrót podążających obok nich żołnierzy.- Wcześniej nie byłoby innego wyjścia, jak przenieść walkę do fabryki, czego nam pan zabroniłzrobić.A więc musielibyśmy wszyscy zginąć.Pokazał blasterem do przodu.- Teraz mamy trochęczasu, żeby przedostać się przez tunel Binalie'go i wydostać się stąd [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •