[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale najwyrazniej zupełnie się nie spodziewali, że ktoś może sforsowaćdrzwi.Solo zastrzelił jednego z nich, nim ten zdążył unieść karabin; Skywalker wychyliłsię przez nie otwartą część drzwi i unieszkodliwił drugiego jednym cięciem mieczaświetlnego.%7łołnierze obsługujący stanowiska czujników także nie spodziewali sięnowego towarzystwa.Nerwowo szukając jakiejś osłony, starali się wyjąć broń, ale Han iChewbacca nie dali im na to czasu.Po kilkunastu strzałach całe pomieszczenieprzypominało jeden wielki, tlący się śmietnik.- To powinno wystarczyć - zdecydował Solo.- Lepiej się stąd zabierajmy, nim dotrątu jakieś posiłki.Ale z powodu rozruchów przy głównym wejściu i kręcącej się pokompleksie gromadki Myneryszów reakcja Imperium była nieco opózniona.Trzej intruzibez żadnych problemów zdołali się wycofać do schodów awaryjnych i zejść trzy piętraniżej do pompowni, gdzie zostawili resztę grupy.Kiedy Han otworzył kluczem drzwi,natknął się na dwóch milczących Noghrich, którzy strzegli ich od środka.- Jakieś kłopoty? - zawołał Lando gdzieś z plątaniny rur, które wypełniały dwietrzecie pomieszczenia.- W zasadzie nie - odparł Solo, kiedy Chewbacca zamknął za nimi drzwi na klucz.-Chociaż nie chciałbym się znalezć w podobnej sytuacji po raz drugi.- Chyba nie będziesz musiał - stwierdził Calrissian ponuro.- To ich powinnodostatecznie przekonać o tym, że niebawem nastąpi znaczący atak z powietrza.- Miejmy nadzieję- mruknął Han, podchodząc do Landa, który majstrował przyjakimś archaicznie wyglądającym stanowisku kontrolnym.Artoo podłączył się dogniazdka komputera z boku konsoli, a stojący nieco dalej Threepio przestępowałnerwowo z nogi na nogę, jak niespokojna kwoka.- Niezła zdobycz, co?- Dobrze to określiłeś - zauważył Calrissian.- Myślę, że Imperator musiał się gdzieśnatknąć na kompleks klonujący i w całości go tu przeniósł.Artoo zaszczebiotał zpewnym oburzeniem.- Racja, razem z oprogramowaniem - przyznał nieco ironicznie Lando.- Trochę sięna tym znam, ale nie na tyle, by móc to trwale uszkodzić.Chyba będziemy musieli użyćmateriałów wybuchowych.- Jeśli o mnie chodzi, to nie ma sprawy - rzekł Solo.Wcale nie byłby zadowolony,gdyby się okazało, że je targali przez cały Wayland na próżno.- Gdzie jest Mara?- Tam, w głównej sali - odparł Calrissian, wskazując głową częściowo ukryte zarurami drzwi.- Lukę, chodzmy zobaczyć - zaproponował Han.Nie bardzo mu się podobało, żedziewczyna kręci się po tym miejscu sama.- Chewie, zostań tu z Landem.Sprawdzcie,co warto by tu wysadzić w powietrze.Podszedł do drzwi i otworzył je.Jego oczomukazała się naturalna, ogromnych rozmiarów grota i biegnący pod ścianami szerokichodnik.Zrodek jaskini był połączony z sufitem potężną kolumną ze sprzętem.Przy niej,oparta o balustradę chodnika, stała Mara.- Czy to jest to miejsce? - zagadnął Solo, ruszając w jej stronę.Rozejrzał się dokoła.Na chodnik, w mniej więcej równych odstępach, wychodziło jeszcze jakieś dwadzieściainnych drzwi; zaś do otaczającej centralną kolumnę platformy roboczej prowadziłycztery chowane mostki.Oprócz dyskretnie kręcących się w pobliżu dwóch Noghrich zich grupy, w całej grocie nie było widać nikogo.Wypełniały ją natomiast jakieś dzwięki:przytłumione buczenie pracujących maszyn i dochodzące skądś głosy ludzi, a także207 cichy szczęk przekazników i osobliwe, rytmiczne pulsowanie czy wzdychanie.Jakbycała jaskinia oddychała.- Tak, to właśnie to miejsce - potwierdziła dziewczyna dziwnie zmienionym głosem.Może i ona pomyślała, że wszystko wokół nich oddycha.- Chodz zobaczyć.Solozerknął na Luke'a, po czym obaj podeszli do Mary i wyjrzeli przez balustradę.Istotnieznajdowali się w miejscu, którego szukali.Jaskinia była ogromna i ciągnęła sięconajmniej dziesięć pięter w dół od poziomu, na którym stali.Układem przypominałastadion sportowy: na każdym poziomie znajdował się okalający jej wnętrze balkon.Imniżej, tym balkony były szersze i sięgały coraz bliżej środka groty tak, że wolnaprzestrzeń wokół kolumny ze sprzętem stopniowo się kurczyła.Wszędzie było mnóstworur: najgrubsze wychodziły z kanałów przewodowych głównej kolumny, cieńsze biegływokół krawędzi każdego z balkonów, a odchodzące od nich jeszcze cieńsze sięgały,starannie rozmieszczonych na balkonach i głównym piętrze, metalowych kół.Tysięcymetalowych kół.A każde z nich przykrywała komora klonująca spaarti.Stojący obokHana Skywalker wydał z siebie jakiś pełen przerażenia, gardłowy dzwięk.- To nie do wiary - powiedział w osłupieniu.- Radzę ci w to uwierzyć - rzucił ponuro Solo.Wyjął lornetkę i na kierował ją narozpościerające siew dole główne piętro.Plątanina kanałów przewodowych wznacznym stopniu zasłaniała widok, ale mimo to zauważył krzątających się wśródkomór strażników i ludzi ubranych w uniformy służby medycznej.Dostrzegł ich także naniektórych balkonach.- Panuje tam ruch jak w gniezdzie szczurów; ci szturmowcy napiętrze i cała reszta.- Zerknął spod oka na Marę.Dziewczyna z napięciem wpatrywałasię w komory klonujące, a jej twarz przybrała zbolały wyraz, jakby Jadę spoglądała wprzeszłość.- Opadły cię wspomnienia, co? - zagadnął.- Tak - odparła machinalnie.Jeszcze przez chwilę stała nieruchomo, po czym sięwyprostowała.- Ale nie możemy tego tak zostawić.- Cieszę się, że jesteśmy tego samego zdania - stwierdził Han, przyglądając się jejbadawczo.Mara wyglądała i mówiła zupełnie normalnie, ale w środku pewnie caładrżała.Trzymaj się, dziewczyno - powiedział jej w myślach.- Jeszcze trochę.- Chybapowinniśmy zacząć od tej kolumny na środku.Wiesz coś o niej?- W zasadzie nie - rzekła, zerkając w głąb jaskini.Zawahała się na chwilę.- Ale byćmoże spróbujemy czegoś innego.Imperator nie należał do tych, którzy zostawiająjakieś rzeczy po to, by inni mogli z nich korzystać.A przynajmniej starał się jakoś przedtym zabezpieczyć.- Sądzisz, że cała ta fabryka może być wyposażona w mechanizmsamozniszczenia? - spytał Solo, zerkając na Luke'a.- Istnieje taka ewentualność - odparła, a na jej twarzy ponownie zagościł tenbolesny wyraz dręczących ją wspomnień.- A jeśli tak, to mechanizm uruchamiającymusi się znajdować na górze, w sali tronowej.Mogę pójść i sprawdzić.- Sam nie wiem - mruknął Han, spoglądając w dół, na jaskinię pełną komór doklonowania.Musiał przyznać, że miejsce jest na tyle duże, że nie zdołają go wysadzićza pomocą jednej partii materiałów wybuchowych.Uruchomienie mechanizmusamozniszczenia niewątpliwie ułatwiłoby całą sprawę.Ale z drugiej strony, myśl, żedręczona wspomnieniami Jadę będzie się kręcić po sali tronowej Imperatora, też nieprzypadła mu zbytnio do gustu.- Dzięki, ale wydaje mi się, że nikt z nas nie powiniensię kręcić sam po tym kompleksie.- Ja z nią pójdę - zaofiarował się Skywalker.- Ona ma rację: warto to sprawdzić.- Poza tym to wcale nie będzie takie niebezpieczne - dodała Jadę.- Wzdłużchodnika jedzie winda sieciowa dla pracujących tu robotów.Będziemy mogli przebyćnią znaczną część drogi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •