[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tym momencie odezwała się jej komórka, sygnalizując, że330SR znalazła zasięg.Otworzyła ją i nie spuszczając oczu z drogi, wybrała numerszpitala. Babcia Jane już do nich dzwoniła  powiedziała po chwili. Daisy,wkrótce tam będziemy, obiecuję. Oddychaj, kochanie  mówił do niej Greg dokładnie tak, jak nauczyłsię na kursie, ale niestety nie mógł ulżyć jej w bólu.Chwyciła jego rękę i mocno ścisnęła.Poczuł się, jakby ścisnęła mu serce.Współczuł swojej małej dziewczynce, przestraszonej i cierpiącej.Wiedział, żenie pozwoli jej odejść, nieważne, co powiedziała wcześniej.Musiał zapewnićjej bezpieczeństwo.Sophie zatrzymała samochód przed zadaszonym wejściem do szpitala.Greg wyskoczył i pobiegł z drugiej strony pomóc Daisy.Drzwi szpitalaotworzyły się, ale nikogo nie było widać.Sophie otworzyła okno. Poczekajcie, a ja pójdę znalezć kogoś z noszami czy wózkiem.Daisy jęczała.Greg dłużej nie czekał. Po prostu zaparkuj ten cholerny samochód  warknął do Sophie, poczym chwycił Daisy, jakby znów miała pięć lat, i zaniósł do drzwi.Ktoś pokazał Gregowi, gdzie się oczyścić i włożyć fartuch.Szybkozmienił ubranie, wrzucając ślubny smoking do kosza z napisem  Zagrożeniebiologiczne".Takim był, próbował się usprawiedliwić.Nie powinien zakładaćtego smokingu.Wiedział, że przynosi pecha.Dobrze, że go się pozbył.Stopami obleczonymi w ochraniacze ślizgał się wzdłuż korytarzaprowadzącego do izby porodowej.Sprawny personel pomógł Daisy przebraćsię w szpitalną koszulę.Zapewniono go, że lekarz i anestezjolog są już wdrodze.W łóżku z wysokimi poręczami i całym sprzętem medycznym Daisywydawała się wyjątkowo malutka i słaba.We włosach wciąż miała zwiędłe331SR kwiaty ze ślubu, który teraz wydawał się odległy o sto lat i tysiąc mil.Gregwcisnął się między monitor na wózku a wezgłowie łóżka.Dotknął jej ramienia. Jak się trzymasz, Daisy?Po chwili pojawiła się lekarka z nocnego dyżuru.Spojrzała na kartę imonitor. Pan jest ojcem?  spytała Grega. Tak.To znaczy.ojcem Daisy.Ojcem pacjentki. To mój ojciec  wyjaśniła Daisy  i partner do porodu.Podczas badania Greg wyszedł na zewnątrz.Wtedy dotarła Sophie, teżubrana w fartuch, którego kolor kontrastował z porcelanowo białą twarzą.Drzwi się otworzyły i weszli do środka.Lekarka powiedziała, żewszystko idzie dobrze.Dziecko jest we właściwej pozycji, oznaki życia sąprawidłowe, a Daisy dostanie znieczulenie. To może być długa noc  zakomunikowała na koniec.Greg usadowił się po jednej stronie łóżka, Sophie po drugiej.Patrzyli nasiebie ponad rodzącą córką, na moment znów sprzymierzeni, znów stanowiącyrodzinną jedność.Minuty przechodziły w godziny.Greg przynosił lód i zimne chusteczki.Personel wchodził i wychodził, sprawdzając stan rodzącej.Sophie wyszła nachwilę, by zadzwonić do Maksa, zapewniając go, że wszystko jest w porządku.Daisy trochę spala, trochę płakała, a przez większość czasu po prostu gapiła sięprzed siebie.W środku nocy lekarka zdecydowała, że już czas, by zaczęłaprzeć.Daisy chwyciła rękę Grega, który zobaczył, że z twarzy córki zniknęłystrach i ból.Ich miejsce zajęła determinacja, co czyniło ją tak podobną domatki, że pomyślał, iż ma halucynacje.332SR  Zróbmy to, tato. Tak jest, córeczko.Parła jak mistrzyni, zespalając swój wysiłek ze skurczami, jak ją tegouczono.Zwiat Grega skurczył się do wyrazu jej twarzy  czerwonej iwykrzywionej, z zaciśniętymi zębami, płynącym z oczu strumieniem łez iwłosami ociekającymi potem.Ten widok łamał mu serce, ale cały czas szeptałsłowa zachęty.Słyszał, jak lekarka opisuje postępujący poród, i w końcu, gdywydawało się, że Daisy podda się z wyczerpania, rozległo się zbiorowewestchnienie ulgi. I oto jest  ogłosiła lekarka.Rozległ się pierwszy krzyk noworodka.Wygląda pięknie.Sophie zaczęła cichutko płakać.Był to tak dziwny dzwięk, że Greg przezchwilę nie wiedział, co to jest.Potem zobaczył, jak zdjęła z twarzy maskę,pochyliła się i pocałowała córkę w czoło.Na piersiach Daisy leżało krwawe zawiniątko, Na ułamek sekundy w jejoczach pojawił się strach.Potem otuliła zawiniątko delikatnym uściskiem. Cześć, dziecinko  wyszeptała. Witaj, moje kochanie.Greg poczuł taką słabość, że aż zmiękły mu kolana.Ktoś włożył mu dorąk chirurgiczne nożyce. Poczynisz honory?Spojrzał w dół na swe drżące dłonie.Ach tak, musi odciąć pępowinę.Zacisnął zęby, zmuszając się do opanowania drżenia.Położna przytrzymałapępowinę, a Greg, już znacznie spokojniejszy, przeciął ją zdecydowanymruchem.Daisy została chwilową bohaterką.Następnego dnia niemal wszyscy,których znała, przyszli z kwiatami, prezentami i najlepszymi życzeniami.W tej333SR części szpitala pacjentki nie były traktowane jak chore, dlatego goście podokładnym umyciu rąk mogli wchodzić bez przeszkód.Greg i Sophie zmieniali się przy córce.Ogłoszono, że Emil CharlesBellamy jest doskonały, zupełnie zdrowy i może przebywać w pokoju z mamą.Zbadano go, wykąpano i opatulono, a teraz spał w kołysce z główką otulonąniebieską czapeczką.Wystawały spod niej delikatne kosmyki rudawychwłosków.Ten widok szokował każdego, kto widział dziecko.Był to pierwszykonkretny dowód na coś, o czym rodzina Bellamych wcześniej nie pomyślała że dziecko ma gdzieś ojca.Z rudymi włosami.Sophie wróciła do pensjonatu, by wziąć prysznic i się przebrać, a wszpitalu pojawił się Max z rodzicami Grega.Cała trójka stała nieruchomo nadkołyską jak zaczarowana.W końcu prababcia Jane spojrzała w górę,promieniejąc i płacząc jednocześnie. Jest wspaniały. Fajny  poparł ją Max.Daisy się uśmiechnęła. Tak myślisz? Naprawdę.Kiedy się obudzi? Myślę, że przez jakiś czas pośpi.Mieliśmy długą noc.Możesz coś dlamnie zrobić, Max? Powiedz Olivii, że przepraszam za ten zamęt na jej weselu. %7łartujesz? Jest bardzo szczęśliwa z tych narodzin.Nie może siędoczekać, by tu przyjechać.Wpadną tu z Connorem, żeby zobaczyć ciebie idziecko, zanim wyjadą do St.Croix. Mam nadzieję, że wpadną. Możemy go obudzić? Nawet się nie waż.Możesz mi go podać? Chcę go potrzymać.334SR Max sięgnął do kołyski i zatrzymał się. Nie wiem, jak go wziąć.Greg poklepał go po ramieniu. Tak samo jak wszystko, co robi się wokół dziecka.Bardzo ostrożnie.Wsunął dłonie pod miękkie zawiniątko. Po prostu delikatnie.Będzieszzdumiony, jaki jest lekki. Cztery i pół kilograma to nie tak mało  powiedziała prababcia.Bardzo się cieszymy, kochanie, nieprawdaż, Charles? Najdumniejsi pradziadkowie świata  zgodził się senior rodu.Max przeniósł dziecko na łóżko z taką miną, jakby trzymał w rękachlaskę dynamitu. Oto on  powiedział do siostry. Oto on  powtórzyła jak echo, przytulając małego do piersi.Dzieckoporuszyło się i zakwiliło, ale się nie obudziło.Maleńkie piąstki zacisnęły się na krawędzi kocyka.Daisy patrzyła naEmila z największą czułością.Dziadkowie ucałowali ich i zabrali Maksa do stołówki, by coś przekąsić.Greg się ociągał, patrząc na dziecko.Z każdą mijającą minutą czuł, jak coś wjego sercu rośnie  szczególny rodzaj radości, która unosiła go nad ziemią isprawiała, że wszystko było łatwe.Daisy chyba też to czuła.Trzymała becik,patrząc na dziecko z wyrazem twarzy, który przypominał Gregowi każdyświąteczny poranek, który spędzili razem.Potem uniosła oczy i uśmiech zniknął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •