[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Złączenimiernym pochodzeniem, zaczęliśmy konspirować i w efekcie przecisnąłem siępod zamkniętymi drzwiami ustanowionego porządku na uprzywilejowanekomnaty.To ciche braterstwo broni zawarte w walce z systemem klasowympobudzało nasz wzajemny szacunek i nadawało naszej znajomości silne za-barwienie emocjonalne.Ma się rozumieć, nigdy nie okazywaliśmy sobieuczuć, byliśmy przecież Anglikami.I chociaż należeliśmy do różnych genera-cji, uważałem go za swojego najbliższego przyjaciela.Latem 1937 roku zaczęły się kłopoty z archidiakonem Starbridge, który zwolna popadał w starczą demencję.Kiedy wreszcie przetłumaczono mu, żepowinien ustąpić i przejść na emeryturę, Alex zaproponował mi jego miejsce.Nie żałowałem, że opuszczam Willowmead.Zorganizowałem wzorowo swojąparafię, tworząc z niej modelowy okaz chrześcijańskiej skuteczności, i od ja-kiegoś czasu tęskniłem za nowymi światami, które mógłbym podbić.Przenie-sienie do Starbridge przyszło w najbardziej odpowiednim momencie.Nie-szczęsnym trafem, ledwie zainstalowałem się u Zw.Marcina we wrześniu 1937roku, Alex musiał odejść na emeryturę.Początkowo ogromnie się zmartwiłem; zbyt go lubiłem, by nie troskać sięo jego zdrowie, miałem przy tym dojmującą świadomość, iż nie mogę pozwo-lić sobie na utratę wpływowego opiekuna.Z drżeniem oczekiwałem pojawieniasię dr.Ottershawa, wkrótce przecież przekonałem się ku swojej wielkiej uldze,że moje obawy były bezpodstawne.Biskupów generalnie można podzielić na dwa typy: są święci i tacy, któ-rych nazywam biskupami-przewodniczącymi-rady.Ci ostatni mają naturę biz-nesmenów, stadną osobowość i dar organizacyjny; owo zaangażowanie wsprawy doczesne mityguje nieco duch Chrystusa, a ich powodzenie na bisku-pim stolcu zależy od stopnia mitygacji.Zwięci biskupi, z drugiej strony, niemają zazwyczaj talentów administracyjnych, natomiast wiele czasu poświęcająhołubieniu własnych darów ducha; ich pomyślność na urzędzie zależy nie tyleLRT od bożej łaski, ile od gotowości cedowania obowiązków administracyjnych nautalentowanych asystentów.Alex był biskupem-przewodniczącym-rady, doktor Ottershaw świętym bi-skupem, ja byłem utalentowanym asystentem, który rozkwitał, przejmującobowiązki administracyjne.W miesiąc od jego przybycia nabrałem pewności,że jesteśmy dla siebie stworzeni.Uświadomiłem sobie nadto, że gdyby Alexnadal pozostał na urzędzie, musiałoby niechybnie dojść do kłótni.Ałex słynął zwojowniczych manier, ja miałem tę samą niepożądaną słabość wywijania cięż-kim młotem słów.Przedwczesna emerytura mogła być z różnych powodówniefortunna, a jednak to dzięki niej zachowaliśmy przyjazń, którą teraz, podziesięciu latach od pierwszego spotkania w Willowmead, bardzo sobie oby-dwaj ceniliśmy.- Uznasz mnie za nieznośnego impertynenta, jeśli udzielę ci kilku ojcow-skich rad? - zapytał tamtego wieczoru, ledwie zamknąłem drzwi gabinetu.- Wiesz dobrze, że lubię twoje impertynencje - odparłem lekkim tonem.-Mów.- Zaniepokoiłem się jednak nie na żarty.Mam awersję do ludzi cieszą-cych się autorytetem, którzy udzielają ojcowskich rad.Podobne zwyczaje nie-odmienne przypominają mi o wuju Willoughbym.- Chodzi o pannę Tallent.,- Tak? - powiedziałem, usiłując zachować zimną krew, gdy temperatura wpokoju osiągała tropikalny poziom.- Tak.- Alex, który nienawidził hipokryzji i toczył nieustannie boje oprawdę, przysparzając sobie niejednego wroga, nie dał się zwieść pozoromzimnej krwi.- Neville, następnym razem, kiedy spotkasz na przyjęciu ponętnąmłodą kobietę, nie znikaj z nią w świetle księżyca na więcej niż pięć minut.Akiedy spotkasz następnym razem pannę Tallent -jeśli w ogóle będzie następnyraz - w ogóle z nią nie znikaj.Jestem zagorzałym wyznawcą amitie amoureuse,ale tego rodzaju przyjaznie najlepiej zawierać ze szczęśliwymi mężatkami, któ-rym towarzyszą szczęśliwi małżonkowie.Zadawanie się z szybkimi pannicamito nie amitie amoureuse, a igranie z ogniem i szukanie kłopotów.LRT - A jakże.- Wściekły, zdałem sobie sprawę, że się rumienię.Człowieknigdy nie wyrasta z tej ułomności wieku dojrzewania.Do głębi zażenowany,odwróciłem się, żeby poprawić zdjęcia dzieci nad kominkiem.- Przykro mi, jeśli cię zdenerwowałem - powiedział krótko Alex po chwili- ale wiesz, że zwykłem mówić, co myślę, a tym razem odezwałem się mającna względzie wyłącznie twoje dobro.Wiele dla mnie znaczysz.Lubię cię i niemam zamiaru patrzeć, jak rujnujesz sobie karierę.Byłem oburzony.Mówić o swoim przywiązaniu, pozwalać sobie na sen-tymentalne zwroty, pogwałcić naszą cudowną przyjazń, zachowując się niczymjakiś twardy ojciec z ckliwych wyobrażeń - to przekraczało wszelkie granice.Zabrakło mi słów.Chwyciłem fotografię Grace i zacząłem przecierać rękawemsrebrną ramkę.- Nie zrozum mnie zle - odezwał się w końcu Alex.- Jestem pewien, że tadzisiejsza nocna eskapada była całkiem niewinna.Ale tam, gdzie atrakcyjnakobieta zwraca na siebie uwagę mężczyzny - nawet duchownego - możeszczególnie duchownego, tam pojawiają się nieograniczone możliwości dlasamooszustwa.Skończyłem polerować ramkę i odstawiłem ją z powrotem na kominek.- Rozumiem, o czym mówisz - odpowiedziałem wreszcie, przybierającnajbardziej uprzejmy ton, na jaki mogłem się zdobyć.- Dziękuję za radę.Maszjeszcze coś do powiedzenia?- Prawdę mówiąc, tak.- Powinienem był pamiętać, że kiedy Alex raz za-czynał szczerą rozmowę, nic nie mogło go powstrzymać.- Możesz mi powiedzieć, czy to ze względu na finanse nie macie piastunkina stałe, która zajmowałaby się moim rozkosznym chrześniakiem, kiedy tenstaje na głowie? Jeśli tak, to chyba nie będziesz aż tak dumny, żeby odrzucićmoją pomoc.Mam dość pieniędzy i chętnie uczynię coś, co poprawi sytuację.Raz jeszcze wprawił mnie w zgrozę.LRT - Jaką sytuację? - zapytałem sztywno.- Mój drogi Neville'u.Goszczę u was od trzech dni i ani nie jestem ślepy,ani głuchy.To jasne jak słońpe, że Grace jest u granic wytrzymałości.- Nonsens [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl