[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Głos jej drżał, całe ciało trzęsło się jak w febrze.Przywołanie z przeszłości osoby Hugha Forbesazdruzgotało jej marzenia.Co za okrutna niesprawiedliwość! Widząc drwiącą minę Trenta i słuchającjego obelżywego tonu, czuła, jak serce kraje się jej z bólu.Jego słowa paliły jak policzek.- Czy kiedykolwiek pytałaś go, czy jest żonaty? Czy przynajmniej potępiłaś go za to? Byłoby lepiej,żebyś zajęła pokój, który wybrałaś dziś rano.Od tej pory jesteśmy wyłącznie partnerami w interesie.- Trent.- błagała udręczona.Nie słuchał jej.- Nie ma o czym mówić - stwierdził, definitywnie kończąc rozmowę.- Przeniosę twoje bagaże.Znowu niedostępny wyszedł z pokoju dumnym krokiem.Patrzyła pustym wzrokiem w ślad za nim.Zobojętniała już na wszelkie doznania.93 Dopiero gdy dobiegł ją hałas, powstały przy przenoszeniu jej rzeczy, żal ścisnął ją za gardło.Wnosiłaje do tego pokoju zeszłej nocy i rano, pełna radosnych oczekiwań i marzeń.Była tak szczęśliwa, jaktylko szczęśliwa może być panna młoda.Teraz Trent wynosił wszystko z powrotem, a jej małżeństwozostało zakończone, zanim jeszcze faktycznie się zaczęło.Zmuszając swój otępiały umysł do pracy, stwierdziła, że ma jeszcze prawo wyboru.W pierwszymodruchu chciała natychmiast odejść.Ale to byłaby kapitulacja bez walki.Może jednak Trent pozwolisobie wszystko wytłumaczyć.Nie zrezygnowała z próby uratowania małżeństwa.Z pewnością, gdyminie mu początkowy napad szału, spojrzy na wszystko rozsądniej.Miała nadzieję, że dojdzie downiosku, iż jego zlość byłą bezsensowna i bezpodstawna.Gdy wrócił, była już w stanie przemówić do niego spokojnie.- Nie masz racji, Trent - powiedziała cicho.- Ale prawdopodobnie jest to najlepsze rozwiązanie.Za-wsze widziałeś nasze małżeństwo tylko jako związek wspólników.Drgnął, ale nie odpowiedział.- Więc niech tak będzie.Jutro porozmawiamy o podziale domowych obowiązków.Dobranoc.Wyszła.Trent stał wyprostowany pośrodku ogromnego salonu, samotny, ale nieugięty.Idąc w kie-runku schodów rzuciła mu przelotne spojrzenie i zauważyła dziwny wyraz jego oczu.Była prawiepewna, że to desperacja.97 Rozdział VIIDopiero gdy weszła do pokoju i znalazła cały swój dobytek rozrzucony na jednym z blizniaczychłóżek, w pełni uświadomiła sobie, co się stało.Pamiętała królewskich rozmiarów kanapę w pokojuTrenta i porównała ją z wąskimi łóżkami, które nie wyglądały ani ładnie, ani wygodnie.Targanadreszczami rozpaczy i wściekłości Anna rzuciła się na puste łóżko, ale łzy nie chciały popłynąć.Nie zdarzyło się nic, czego nie mogłaby przewidzieć.Wychodząc za mąż miała oczy szeroko otwarte.Wiedziała, że Trent ani jej nie kocha, ani nie ufa.Nie stało się więc nic nieoczekiwanego.Gdy minął pierwszy, najgorszy atak rozpaczy, podniosła się i zaczęła układać swoje^rzeczy w szafachi szufladach.Zajęła większą z dwóch wolnych sypialni Trenta.Pokój był dość atrakcyjny i wygodny.Stały w nim stare i solidne szafy i komody.Pęrkalowe zasłony w ciepłych kolorach były świeże iczyste.Aóżka oślepiały białością swej pościeli.Odpowiedni do pokoju, brązowy dywan miękko ścieliłsię pod nogami.Annie wydawało się, że wiszący nad łóżkiem zegar nieustannie powtarza słowo"złośnica".Myśli krążyły nieustannie wokół jej niefortunnie rozpoczętego małżeństwa.Jak Trent potraktuje jąjutro? Jak ona sama powinna się zachować? Ich jutrzejsze spotkanie, mówiąc najprościej, będzie zpewnością trudne.98 Wyczerpana zarówno fizycznie jak i psychicznie, spała jak kamień.Obudziła się wcześnie i przezchwilę ze zdziwieniem rozglądała wokoło, nie wiedząc, gdzie się znajduje.Gdy przypomniała sobiewszystko, jęknęła głucho.Co za bałagan!Wzięła się mocno w garść i wkrótce była gotowa stanąć twarzą w twarz nie tylko z nowym dniem, aletakże z nowym życiem.Dziś spodziewała się po nim zupełnie czegoś innego, niż oczekiwała jeszczewczoraj.Gdy szczotkowała włosy, przejrzała się dokładnie w lustrze.Nie zdziwiły jej wcale podkrążone zprzemęczenia oczy i wymizerowana twarz.Zdecydowała się na mocniejszy niż zwykle makijaż,próbując zatuszować sińce pod oczami.Ze sztucznym uśmiechem, przylepionym do twarzy, była gotowa wyjść na spotkanie dnia.A raczej naspotkanie Trenta.Rozprostowując ramiona zeszła na dół.Przechodząc przez hall, zdziwiła się widzącświatło przez otwarte drzwi tajemniczego gabinetu.Ciekawość przywiodła ją do sanktuarium Trenta.Widziała ten pokój tylko raz, wtedy gdy Trent przyprowadził ją tu, aby zadzwoniła do Londynu.Głębokie, skórzane fotele stały po obu stronach kamiennego kominka i antycznego stołu, umiesz-czonego pod oknem.Na ścianach wisiały półki pełne książek.We wnęce przy kominku znajdował sięwspaniały sprzęt hi-fi.Głośniki umieszczono w czterech kątach pokoju.Stojąca na małym stolikulampa wydawała się być popchnięta czyjąś niezdarną ręką.Obok poniewierała się pusta butelka po96 whisky.Pozostałości po roztrzaskanej szklance leżały porozrzucane koło kominka.Anna odczuła nagły przypływ współczucia.Biedny człowiek.Przecież tak naprawdę poznała siebiesamą dopiero w ciągu ostatnich kilku dni.W jaki więc sposób Trent miałby zapoznać się z nią wystar-czająco dobrze, aby jej zaufać? Chociaż ona również nie znała go lepiej.Jego przeszłość ciąglestanowiła tajemnicę.Nadal nie wiedziała, jaki związek istniał między Trentem a Eryką Caldwell.A coz Richardem Elliotem? Co ich właściwie łączyło? Domyślała się jedynie, że razem dokonali jakiegośoszustwa.Czy przypadkiem nie stamtąd naprawdę pochodziły pieniądze Trenta?! Miała nadzieję, żenie.Jednego była pewna.Trenf zazwyczaj nie pił dużo.Przyczyną jego nocnego pijaństwa był z pewno-ścią głęboki wstrząs i małżeństwo, które legło w gruzach w dniu ślubu.Odsunęła zasłony, otworzyła okna, żeby wywietrzyć pokój pełen gryzącego w oczy dymu.Wyłączyłalampę, wyprostowała abażur, a pustą butelkę wyrzuciła w kuchni do kosza na śmieci.Przetrząsnęłakredens w poszukiwaniu miotły i zrezygnowana, przy pomocy śmietniczki i szczotki, sprzątnęłarozbite szkło.Zanim Trent zszedł na dół, dowody jego słabości zniknęły bez śladu.Zastanawiała się, co robić dalej.Nie bardzo wiedziała, czego Trent spodziewał się po niej.Dotychczaszatrudniał panią Hoddar, która zajmowała się domem.97 Włożyła brudne naczynia do zmywarki.Swoje łóżko już dawno pościeliła.Chociaż była niedziela,zamierzała popracować w warsztacie.Widać przeznaczone jej było spędzenie samotnie zarównopierwszej nocy jak i pierwszego ranka nowego życia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •