[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co dnia, gdy zamykają się za mną drzwi klasztorne, czuję, żeprzestałam dla nich istnieć. Domyślam się, że jest to pewnego rodzaju ciosem dla próżności pani  rzuciłWaddington sarkastycznie. Moja próżność.Kitty wzruszyła ramionami.Po czym, uśmiechnąwszy się znowu, zwróciła się dońniedbale. A czemu to pan mi nigdy nie mówił o tym, że żyje pan z księżniczką mandżurską? Cóż tam znowu te plotkarki pani nagadały? Czyż to nie grzech, by zakonnice wtrącały się do osobistych spraw urzędników celnych? Cóż to panu szkodzi?Waddington spuścił oczy i patrzył bokiem, co nadawało mu wyraz chytrości.Wzruszył lekko ramionami. Nie jest to rzecz nadająca się do rozgłaszania.Nie przypuszczam, by to miałoprzyczynić się do powiększenia moich widoków na awans służbowy. Bardzo pan jest do niej przywiązany?Podniósł głowę i jego brzydka twarz przybrała wyraz złapanego na gorącym uczynkusztubaka. Poświęciła dla mnie dom, rodzinę, byt zapewniony, wszystko, nawet własną dumę.Jużwiele lat upłynęło od czasu, gdy wyrzekła się wszystkiego, aby żyć ze mną.Odsyłałem jąjuż kilkakrotnie, ale wracała zawsze.Próbowałem uciec przed nią, odnalazła mnie.Przekonałem się, że nic nie pomoże i dałem temu pokój.Już chyba wypadnie mi spędzić znią resztę życia. Widocznie kocha pana do szaleństwa. Wie pani, to jest naprawdę dziwne uczucie  odpowiedział, marszcząc czoło. Jestemzupełnie pewny, że gdybym ją naprawdę opuścił, popełniłaby samobójstwo.Bez gniewu ijakiejkolwiek pretensji do mnie, tylko po prostu dlatego, że nie umiałaby żyć beze mnie.Przyzna pani, że świadomość takiego uczucia nie może pozostać bez wpływu na człowieka. Alboż to o to chodzi, czy ktoś nas kocha? Najważniejszą rzeczą jest, czy sami kochamy.Miłość, której nie podzielamy, nie wywołuje w nas nawet wdzięczności.Nudzi nas tylko. Nie mam dostatecznego doświadczenia, mogę mówić tylko o swoim pojedynczymwypadku. Czy ona jest naprawdę księżniczką z rodu cesarskiego? Nie, to jest romantyczna przesada zakonnic.Pochodzi z jednej z większych rodzinmandżurskich, zrujnowanej przez rewolucję.Ale jest naprawdę wielką damą.Wypowiedział to z taką dumą, że lekki uśmiech zamigotał w oczach Kitty. Więc ma pan zamiar pozostać tutaj już na stałe? W Chinach? Tak.Cóż by ona robiła gdzie indziej? Gdy przejdę na emeryturę, osiądę wmałym domku w Pekinie i tam spędzę resztę życia. Ma pan dzieci? Nie.Przyglądała mu się z ciekawością.Trudno było zrozumieć, że ten drobny człowiek ołysej czaszce i małpiej twarzy zdołał wzbudzić w owej cudzoziemce tak pożerającąnamiętność.Sposób, w jaki Waddington mówił o tej kobiecie, pomimo pozornejobojętności i pobieżnego tonu, dawał jej odczuć silnie całą głębię i niezwykłość tejmiłości.Wzruszyło ją to i zmieszało. Jakże to daleko od Harrington Gardens  uśmiechnęła się Kitty. Dlaczego pani to mówi? Bo nic nie rozumiem.%7łycie jest takie dziwne.Jestem jak człowiek, który całe życie spędził nad stawem i któremu nagle pokazano morze.Dech mi zapiera, ale upaja zarazem.Nie chcę już umierać, chcę żyć.Czuję, że wstępuje we mnie nowa odwaga.Jestem jak ciżeglarze starożytni, wyruszający w dal w poszukiwaniu nowych ziem i nowych mórz, dotądnieodkrytych; dusza moja tęskni za nieznanym.Waddington spoglądał w zamyśleniu na Kitty, której oczy wpatrzyły się w gładkąpowierzchnię rzeki.Dwie kropelki, płynące obok siebie, cichutko, cichutko, ku ciemnemuwiecznemu morzu. Czy mogłabym odwiedzić mandżurską damę?  zapytała nagle Kitty, podnosząc głowę. Nie rozumie ani słowa po angielsku. Pan był tak uprzejmy, zrobił pan tak wiele dla mnie, może mogłabym swoimzachowaniem się dać poznać, jak wiele życzliwości mam dla pana.Waddington uśmiechnął się ironicznie, ale odpowiedział wesoło: Przyjdę któregoś dnia po panią i poczęstujemy panią herbatą jaśminową.Kitty nie powiedziała Waddingtonowi, jak dalece ta historia cudzoziemskiej miłościpobudziła jej imaginację; księżniczka mandżurska stała się dla niej teraz symbolem czegośniewypowiedzianie dalekiego i mglistego, wabiącym ją ku zagadkowym, mistycznymobszarom ducha.LVParę dni potem Kitty zrobiła niespodziewane odkrycie.Udała się tego dnia jak zwykle do klasztoru i zajęła się, jak co rano, dozorowaniemmycia i ubierania dzieci.Wobec tego, że zakonnice wierzyły niezachwianie w szkodliwośćnocnego powietrza, w sypialni panował okropny zaduch.Owianej świeżym tchem porankuKitty dawało się to zawsze we znaki i pierwszą jej czynnością po wejściu do sypialni byłospieszne otwieranie okien.Ale dziś nagle poczuła się bardzo niedobrze, w głowie jej sięzakręciło i stanąwszy przy oknie, starała się nadaremnie odzyskać równowagę.Nigdyjeszcze nie doznała takiego uczucia.I nagle chwyciły ją torsje.Krzyknęła tak głośno, żedzieci się przeraziły.Starsza dziewczynka, która była jej pomocnicą, widząc bladość idrżenie Kitty, zatrzymała się i krzyknęła.Cholera! Straszna myśl przeszyła mózg Kitty,czuła, że ogarnia ją śmiertelna niemoc.Przez chwilę walczyła jeszcze z nocą, którazdawała się ją pochłaniać, po czym wszystko znikło.Gdy otworzyła oczy, nie wiedziała z początku, gdzie się znajduje.Zdawało jej się, żeleży na podłodze, a poruszywszy z lekka głową, poczuła pod nią poduszkę.Nic niepamiętała.Matka przełożona klęczała przy niej i podsuwała jej pod nos sole trzezwiące.Siostra Józefa przyglądała się, stojąc obok.Wtedy nagle przypomniała sobie.Cholera!Spostrzegła zmieszanie na twarzach zakonnic.Siostra Józefa wydawała się olbrzymia, akształty jej były mgliste.Kitty ponownie przejął lęk.  Matko, matko  załkała  czy ja umrę? Nie chcę umierać! Ależ rozumie się, że nie umrzesz  rzekła matka przełożona.Była zupełnie spokojna, a jej oczy miały nawet wyraz lekkiego rozbawienia. Ależ to cholera! Gdzie jest Walter? Czy posłano po niego? Ach, matko, matko!Wybuchła płaczem, matka przełożona podała rękę, a Kitty uchwyciła się jej, jakby chcączatrzymać uchodzące życie. Ależ, drogie, kochane dziecko, nie niepokój się tak, to nie jest cholera ani nicpodobnego. Gdzie jest Walter? Mąż pani jest zbyt zajęty, byśmy go miały niepokoić; za kilka minut będzie panizupełnie zdrowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •