[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdybyśmychcieli tu z nimi skończyć, to w dwie godziny byłoby powszystkim.Podpaliłem w mielerzu, w tym z tyłu za nami; wdymie skierowanym do jaskini musieliby się udusić.— Ale dym pewnie długo się tam utrzyma i potrwa ileś dni,nim ktoś będzie mógł wejść do środka?— Nie.Ujdzie górą przez pusty dąb.Wystarczy otworzyćdrzwi na dole, a powstaje taki ciąg, że po kilku godzinach dymwywietrzeje, ulotni się bez śladu.— To znakomicie urządzone! A więc jaskinia nie jest cipotrzebna?— Nie.— Szut będzie zadowolony.Złowiliśmy bowiem jednegocudzoziemca, który powinien być tu umieszczony, póki się niewykupi.— Znów? A u was w karaulu nie ma miejsca?— Nie ma.Teraz, prócz tych, a których wiesz, siedzi tamkupiec ze Skutari, który dostał się w nasze ręce dziękiHamdowi el Amasatowi.Rodzina tego człowieka postara się,żeby nam oddał cały swój majątek.Hamd el Amasat jużwcześniej znał tę rodzinę; pojmanie tego kupca to prawdziwymajstersztyk zręczności.Podsłuchana z ukrycia rozmowa miała bezcenną wartość.Tu,przy mielerzu, dowiedziałem się wszystkiego, co daremniestarałem się do tej pory wyśledzić.A zatem Szut torzeczywiście ów perski handlarz końmi, Kara Nirwan,mieszkający w Rugovej.Tam też znajdował się wspomnianykaraul, czyli stara wieża strażnicza, w której siedział uwięzionykupiec ze Skutari, prawdopodobnie Galingre, którego chcieliograbić z całego majątku.Później mieli dołączyć do niego jegokrewni, zapewne zwabieni tam diabelskim podstępem.Ponadtobył już zaplanowany wypad do Serbii i to, że Szut miał się tamwyprawić na moim koniu! Na szczęście jeszcze byłemposiadaczem ogiera, a nie miałem najmniejszej ochoty oddaćgo i jeszcze do tego dać się uśmiercić.Nie posunąłem się dalej w swoich rozważaniach, albowiemusłyszałem właśnie coś, co bez reszty pochłonęło moją uwagę.Węglarz bowiem spytał:— Czy opłaca się trzymać tu człowieka, którego chcecie miprzysłać?— Pewnie.On wydaje się niesamowicie bogaty.— Nazwałeś go cudzoziemcem.Chyba nie mieszka tu wkraju Arnautów?— Nie, to Angol.— No, ci są przeważnie bogaci.Macie go już?— Jeszcze nie, ale to pewniak.Mieszka w hanie kołoRugovej i wydaje się, że czeka tam na kogoś, kto nieprzyjeżdża.Przybył tam wynajętymi końmi ze służącymi,nawet ma dragomana, któremu płaci trzydzieści piastrówdziennie i pokrywa wszystkie jego potrzeby.Ten człowiek tośmieszna postać.Jest bardzo wysoki i chudy, na oczach nosidwa niebieskie okienka, usta ma niczym kopek balyghy —rekin, a nos trudno opisać: bardzo długi, ogórkowaty, a odniedawna jeszcze usiany guzami.Żyje jak padyszach; nikt niepotrafi przyrządzać dla niego dość kosztownych potraw.Akiedy otwiera sakiewkę, to połyskują w niej same złote monety,ubiera się jednak jak sowizdrzał w teatrzyku chińskich cieni:nosi szarą odzież, a na głowie szary kapelusz, wysoki jakminaret meczetu Omajjadów w Damaszku.Słuchając tego, czułem się, jak gdyby ktoś wymierzył mipoliczek.Ten opis bowiem dokładnie pasował do megoangielskiego przyjaciela Davida Lindsaya, z którym niedawnopożegnałem się w Konstantynopolu i który wtedy powiedziałmi, że za kilka miesięcy będzie w starej Anglii.Wszystko się zgadzało: ubiór, bogactwo, niebieskie okulary,szerokie usta, potężny nos.To był on! Obliczałem w myśli, czymożliwe jest, żeby teraz znajdował się w kraju Skipetarów, wRugovej.Tak, to było możliwe, jeśli wkrótce po mnie odpłynąłze Stambułu statkiem i zszedł na ląd w Alessio czy w Antivari.— Choć śmieszny, jest on jednak cenną zdobyczą — ciągnąłdalej opowiadający — może nawet jest on najbogatszy z tych,jakich mieliśmy kiedykolwiek.Dziś wieczorem zostaniepojmany i osadzony w karaulu.Zaraz po moim powrocieprzewieziemy go tu po bezdrożach, żeby się na nikogo nienatknąć.Możesz się przygotować na jego przyjęcie.— Tak! — mruknął smolarz.— Znasz drogę, więc jeśli dziświeczorem stąd wyruszysz, rano będziesz w Rugovej.Karaulstoi na uboczu, możecie zatem wyruszyć z tym Angolem nawetza dnia i nikt was nie zobaczy, a w ten sposób znalazłby się on umnie już wieczór Ale powiedz, czy można się porozumieć ztym człowiekiem?— Niestety, nie.Dlatego ma przy sobie tłumacza.— Szkoda.Niechętnie zajmuję się tą sprawą, ale muszę byćposłuszny Szutowi.Skoro Anglik nie rozumie ani po turecku,ani po albańsku, to pewnie sprawi mi sporo kłopotów.Mamnadzieję, że Szut weźmie to pod uwagę przy zapłacie, jakąotrzymam.— Będziesz zadowolony.Przecież wiesz, że nasz przywódcanigdy nie jest skąpy, gdy chodzi o odwdzięczenie się zawykonane usługi.A więc ta sprawa jest załatwiona.W każdymrazie przyjadę tu jutro przed wieczorem i przyprowadzę nietylko Anglika, ale i jego tłumacza.Ujęcie go też nie powinnobyć trudne, a jego obecność ułatwi tobie zajęcie się więźniem.— Jak tytułować tego obcego? Jak on się nazywa?— Kim on jest, nie wiem.Ma tytuł, a słowo to wymawia się„sör”.Jego nazwisko też ma obce brzmienie, tego słowa nigdynie słyszałem i nie rozumiem: Lin–sej.Zapamiętaj!Teraz już nie było wątpliwości co do osoby Anglika.Chodziło rzeczywiście o mego starego, dobrego, choć teżtrochę dziwacznego Davida Lindsaya.Mówiąc o tytule, mielinaturalnie na myśli angielskie słowo „sir”.Dla jakiej przyczyny Anglik znalazł się w Rugovej? Coskłoniło go do przerwania podróży w Konstantynopolu i takpośpiesznego powrotu do Albanii? Tego nie mogłemzrozumieć.A tymczasem gość z miasta po krótkiej przerwieznów się odezwał:— Po tym, co od ciebie usłyszałem, to napad na Niemcamusiałby być już dawno temu dokonany.Niepokoi mnie, żejeszcze tu nie ma braci Aladżi i ich towarzyszy.— Może Alaman później wyruszył, niż przewidywał Junak.Kiedy Junak wymykał się z chaty, tamci jeszcze spali.Potrudach ostatnich dni byli zmęczeni, nic w tym dziwnego.Pozatym Dżemal miał się zatroszczyć o to, żeby nie jechali zbytszybko, i to wyjaśnia, dlaczego ich jeszcze tu nie ma.— Jednak niepokoi mnie to opóźnienie, Szarka.Najchętniejpojechałbym do Diabelskiej Skały i zobaczył, co tam się dzieje.Tego nie wolno ci robić! Mógłbyś w ten sposób zepsuć całąsprawę i dotrzeć tam właśnie w chwili, kiedy ci obcy wwiadome miejsce Przybędą.Twoja obecność mogłabywzbudzić w nich podejrzenie.Nie, zostań tu! Mamy jeszczeczas! Niemożliwe, żeby ten numer się nie udał.— Dobrze, zaczekam cierpliwie.Tymczasem możesz mipokazać jaskinię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl