[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podniósł jej dłoń do swoich ciepłychust.- Nie to miałem na myśli.Podziwiam cię, Tempest.Jeśli któreś z nas jest mutacją względemnormy, to ja, a nie ty.W niczym nie przypominam człowieka.Jestem nieśmiertelny.I mogę cięzapewnić, że nie jesteś ani dziwna, ani oziębła.Twoje serce i dusza po prostu czekały na mnie.Niewielu wie, że dar ciała, dar intymności jest święty, przeznaczony tylko dla jednej osoby, dla drugiej połówki.Może ludzie zazdroszczą ci tej wiedzy, bo sami za bardzo się pośpieszyli alboza mało się cenią.Cień długich rzęs ukrył szmaragdowe oczy.- Nie jestem dziewicą, Dariusie.- Dlatego, że jakiś mężczyzna cię zmusił, żebyś mu uległa?- Chyba mylisz się co do mnie.Nie jestem aniołem.Kradłam samochody, podkręcałam je ijechałam, gdzie oczy poniosą.Wciąż buntuję się przeciwko tak zwanym autorytetom.pewniedlatego, że ci, których tak wysoko ceniłam, pozostawili gorzki smak w moich ustach.Zadziwiamnie, że ludzie, którzy najgłośniej krzyczą o swojej prawości, prawią kazania i pokazują palcemna innych, zwykle zachowują się najbardziej podle i nieuczciwie.Od kiedy mogłam się samautrzymać, stworzyłam sobie własny kodeks honorowy.Trzymam się go, ale nie jestem święta.Nigdy nie byłam.Tam, skąd pochodzę, nie rodzą się święci.Darius zaczynał rozpoznawać każdy niuans w tonie jej głosu.Teraz brzmiały w nim lekkismutek i gniew: godziła się z ponurym dzieciństwem, ale była zła na siebie, że w tychstrasznych latach ufała ludziom.Wierzyła im, a oni ją zawiedli.Dlatego wolała swoją samotnośćz wyboru.Czuł, jak bardzo jest zdeterminowana, by jej nie oddać.Praca mechanika przywędrownym zespole pozwalała zarobić na siebie i uniknąć bliskich i trwałych kontaktów zludzmi.A on jej to zabierał.- Może byłoby ci łatwiej, gdybym usunął z twojej głowy wiedzę o tym, kim jestem.Potrafię to zrobić jak trzeba - zaproponował.Ale nie chciał tego: wolał, żeby przyjęła go takim,jakim jest naprawdę.Pokręciła głową ze stanowczością.- Nie.Jeśli zrobisz coś podobnego, nigdy ci już nie zaufam.- Nie pamiętałabyś niczego.Razem ze wspomnieniami znikłyby te niepotrzebne lęki.Moim zdaniem to bez sensu, żebyś się nas bała, skoro traktujemy cię jak rodzinę - argu-mentował rozsądnie.- Nie, nie rób mi tego - upierała się Tempest.Jej spojrzenie napotkało niebezpieczne oczy drapieżnika.Głęboko na ich dnie zobaczyłaczerwony płomień.Przypominał jej wilka, niestrudzonego łowcę.Co o nim wiedziała? Tylko tyle,że nie jest człowiekiem, a  Karpatianinem", i że podobno jest nieśmiertelny.I uważa, że ma do niejprawo.Nie wiedziała prawie nic o niezwykłych mocach i właściwościach, o jakich wspominał,czuła za to, że otacza go niesamowita aura.Często traktował ją delikatnie, a nawet czule - byćmoże chcąc w ten sposób uśpić jej czujność i wpoić fałszywe poczucie bezpieczeństwa.Jednak Darius był przede wszystkim drapieżnikiem -chociaż drapieżnikiem o inteligencjiczłowieka.Był mroczny, tajemniczy, grozny, potężny i bardzo, bardzo zmysłowy.Nie- wiarygodna kombinacja.Tempest o mało nie jęknęła na głos.Tym razem naprawdę wpakowałasię w kłopoty! Ciekawe, jak się z nich wygrzebie.Darius muskał kciukiem kostki jej palców,każdym ruchem zapalając pożar w jej krwi.Dlaczego musi ją tak pociągać? Zwłaszcza żewięcej w nim zwierzęcia niż człowieka? Może chodziło o to, że wcześniej żaden mężczyzna nieopiekował się nią tak troskliwie? Albo że jest tak samotna i tak bardzo kogoś potrzebuje?- Nie myśl tyle, Tempest - powtórzył głębokim, aksamitnym głosem, w którympobrzmiewały nutki śmiechu. Nie jest aż tak zle, jak ci się wydaje.Walczył z pokusą, by mimo jej sprzeciwu wymazać jej z głowy wspomnienia wraz zlękiem - ale chciał też, by poznała go takim, jakim jest, i miała dość odwagi, by z nim zostać.- Akurat - burknęła.- Nie wiem, czy może być gorzej.Była tak drobna, że ku zachwytowi Dariusa sięgała muledwie do ramienia.Zresztą wszystko w niej było zachwycające, nawet to, że stawiała muopór.Wiedział, że Tempest nie ma pojęcia o jego mocy, o tym, co jest w stanie zrobić, ale przyniej czuł, że żyje pełnią życia.Podmuch wiatru uniósł rude loki wokół jej twarzy.Dariususłyszał szum kołyszących się liści i nagle uśmiechnął się bez powodu.A przecież niepamiętał już nawet, kiedy coś takiego mu się ostatnio przydarzyło.Nie śmiał się od tyluwieków.Zapomniał, czym jest szczęście.Tutaj, teraz, pod osłoną nocnego nieba, słyszącwołanie dzikiego, wolnego wiatru, z Tempest u boku, poczuł się szczęśliwy i wreszcie naswoim miejscu.Rusti podniosła wzrok na Dariusa.Nie mogła uwierzyć samej sobie, że wciąż zachowujesię, jakby wszystko było normalnie, chociaż powinna uciekać z krzykiem.Jego twarz miałarysy zmysłowej rzezby, twarde i piękne zarazem.Nie wiedziała, jakimi słowami go opisać.Byłwcieloną siłą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •