[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden więc odważny wieśniak imieniem Uburtis przyszedł do ba-gna leżącego tuż przy górze i począł pleść łapcie dla siebie z łyka łozi-ny rosnącej w tamtym miejscu.Po kilku chwilach przychodzi diabeł. Co tu robisz, człowiecze? Aapcie plotę. Któż ci to pozwolił? Kiedy co robię, nikogo o pozwolenie nie pytam. Jak śmiesz na mojej ziemi i z moich drzew zdzierać łyko! Ja je-stem panem tych okolic, jeżeli więc nie wygrasz zakładów, jakie ciprzełożę, natychmiast zginiesz. Zgoda.A gdy wygram, co mi dasz? Kapelusz pieniędzy. Jakiż więc będzie pierwszy zakład? Spróbujemy się, kto silniejszy. Dobrze. No! Mocujmy się. Dałbyś sobie pokój, co tobie ze mną się porywać, kiedy ty nawetmojego stuletniego dziada, który oto o kilka kroków śpi, nie zmożesz.To mówiąc, Uburtis wskazał na leżącego niedzwiedzia.Diabełpodskoczył ku niemu i chwycił oburącz za szyję.Niedzwiedz rozją-trzony rzucił Niemczyka o ziemię i począł chłostać swą łapą.Zmordo-NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG125wany, zbity, ledwie się wydobył biedny diabeł z uścisków niedzwie-dzia. No, jeden zakład wygrałeś.Teraz drugi: rzucajmy, kto dalej za-rzuci  to mówiąc, porwał blisko leżący ogromny kamień i cisnął wpowietrze, kamień spadł za trzy godziny.Uburtis zaś miał w ręku skowronka i puścił.Głupi diabeł rozumiał,że to kamyczek.Czekają godzinę, czekają drugą, trzecią, czwartą, piątąi jeszcze dłużej  nie spada. Wygrałeś, człecze, drugi zakład  teraz trzeci: kto z nas prędszy,ty uciekaj, ja będę gonił. Co tobie diable ze mną się porywać, ty nawet mego dziecięciaurodzonego wczoraj nie dopędzisz.Jeśli chcesz, spróbuj się z nim.To mówiąc postraszył w łomie leżącego zająca.Zając skoczył i po-czął zmykać. Aapaj! łapaj!  Diabeł popędził za zającem i nic niewskórawszy powrócił. Twoja prawda, człecze, wygrałeś.No, jeszcze ostatni zakład ipieniądze będą twoje.Oto widzisz tę kulę, waży ona funtów sto tysięcy kto z nas wyżej wyrzuci? Ty najprzód próbuj, diable.Diabeł chwycił kulę jedną ręką i wyrzucił tak wysoko, iż z oczuzniknęła, a gdy spadła, połowa zaryła się w ziemi. Teraz na ciebie kolej, człecze.Człowiek przyłożył rękę do kuli i począł przypatrywać obłokom,które po niebie się przesuwały. Czegóż się tak przypatrujesz?  rzekł diabeł. Czekam, aby ta ogromna chmura nadeszła.Mój brat jest w niebiekowalem i teraz bardzo potrzebuje żelaza; on siedzi za tymi obłokami iczeka, abym mu kulę podał. Ach! Zmiłuj się, dobry człecze, nie rzucaj, ona mi jest bardzo po-trzebną.Wiem, że jesteś silny.Wygrałeś wszystkie zakłady, a więc dajmi swój kapelusz dla napełnienia go złotem. Dobrze, chodz ze mną w głąb lasu, a tam mi oddasz należną kwo-tę.Człowiek miał już od dawna wykopaną ogromną jamę, nad którąpostawił swój dziurawy kapelusz, zakrywszy darniną wszystkie naoko-ło otwory, aby diabeł jego sztuki nie poznał. Oto, panie diable, mój kapelusz, syp pieniądze.Diabeł wsypał je-den wór złota, w kapeluszu ani znaku, przy- niósł drugi  ani znaku,NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG126wysypał trzeci, czwarty, dziesiąty, setny.A gdy już napełniło się miej-sce w jamie, napełnił nareszcie i kapelusz.Od tego czasu nigdy diabeł nie pokazał się na górze Dżuga.Uburtiszaś stał się bogatym, zbudował sobie nowy dom, nakupił miodu, wódkii co dzień pił krupnik.I ja u niego byłem, jadłem i piłem, przez brodęciekło, a w zęby się nie dostało.145 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl