[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedział, że wykorzystuje sytuację, by móc dotykać i ca- łować Francescę, coraz bardziej jądo siebie przywiązując.Przyrzekał sobie, że nie będzie się spieszył, że nie będzie zbyt mocnona nią naciskał.Byłoby mu znacznie łatwiej, gdyby nie była taka słodka.Zaatakował jąpodstępnie.Oto- czył, wprowadził się do niej i przejął na nią kontrolę, zanim sięzorientowała, co się dzieje.- Jestem pradawnym myśliwym, kochanie.Bez proble- mu rozbroję tego nieczystego.-Złożył na jej czole delikatny pocałunek i z wyrazną niechęcią wypuścił z objęć.A potemodwrócił się i przeszedł na koniec kładki.Spojrzał w niebo.- Ujawnij się, maleńki.Pokaż się i stań twarzą w twarz z tym, którego otwarciezaczepiłeś.- Jego głos był spokojny, łagodny i uwodzicielski.Wnikał w głowę i tak długonaci- skał, aż nie było drogi odwrotu.Pozostawało tylko jedno wyjście.Posłuszeństwo.Gabriel oddalił się od Franceski i wyszedł na rozległy trawnik.- Prosisz, by wymierzyć cisprawiedliwość naszego ludu, o nieczysty, więc nie pozosta- je mi nic innego, jak spełnić twąprośbę.Przyjdz tu do mnie.Francesca nie mogła oderwać wzroku od tego starożytne- go wojownika.Stał tam,wysoki i barczysty, z rozwianymi wło- sami.Twarz miał skupioną, ale nie było w niej52 gniewu.Wyda- wał się zrelaksowany, a przy tym emanowała z niego ogromna moc.Jego głosbrzmiał hipnotyzująco, a ruchy znamionowały pewność siebie.Sprawiał wrażenieniezwyciężonego.France- sca wstrzymała oddech, bo nagle z gęstych krzaków po lewejstronie Gabriela wyłonił się wampir i zaczął kroczyć w jego stronę.Dyszał przy tymwściekle, powarkiwał i syczał z nie- nawiścią.Francesca jeszcze nigdy nie widziała wampiraz tak bliska.Był obrzydliwy.Miał zapadnięte oczy z czerwoną ob- wódką.Zęby przegniłe,wyszczerbione, z czarnymi plamami.Skóra na nim wisiała jak zle dobrany, za duży garnitur.Ale bardziej przerażające niż wygląd były emanujące z bestii przebiegła, podstępnawściekłość i determinacja, które Francesca doskonale wyczuwała, mimo że stała dość dalekood potwora.Jednakże zmusiła się, by na niego spoj- rzeć, poczuć jego zło.Musiała poznać to,z czym Gabriel musiał walczyć całe życie.Z iloma takimi potworami miał do czynienia? Jakczęsto? Ile z nich znał osobiście, zanim przeszły przemianę? Myślała, że jej życie było trudnei sa- motne, ale teraz, wpatrując się w nieumarłego, zaczynała rozumieć, jak wyglądało życieGabriela.Odkąd sięgała pamięcią, zawsze uważała go za bohate- ra, otoczonego czciąlegendarnego obrońcę istot nieśmier- telnych i ludzi.Teraz jednak przekonywała się, jaknaprawdę wygląda życie łowcy.Swoją mocą i umiejętnościami wzbu- dzał łęk nawet wkrajanach.Mężczyzni starali się trzymać od niego z daleka w obawie, że mogą w przyszłościpaść jego ofiarą.I dlatego Gabriel nie miał przyjaciół.Nie mógł sobie na to pozwolić.A cogorsza, jego brat przemienił się w wampira i Gabriel musiał odtąd polować także i na niego,przez kolejne stulecia stawać z nim do walki.- Mogę ci pomóc.- Rób, co ci kazałem.Będę w większym zagrożeniu, je- śli zacznę się o ciebie martwić.Ten wampir wykorzysta cię przeciwko mnie.Kiedy zda sobie sprawę, że mnie nie poko- na, wramach zemsty będzie chciał zniszczyć ciebie.- Prze- słał jej falę ciepła.- Ale dziękuję ci,Francesco, i wracaj do domu.Wkrótce tam do ciebie przyjdę.Gabriel skierował uwagę na wampira, który zaczął się zbliżać uwolniony od uroku jegogłosu.Gabriel błysnął w stronę bestii śnieżnobiałym uśmiechem.- Widzę, że spieszno ci ponieść karę.Płynie we mnie starożytna krew, krew obrońcymego ludu.Nazywam się Gabriel.Na pewno o mnie słyszałeś, dorastałeś otoczonyopowieściami o moich wyczynach.Nie jesteś w stanie mnie pokonać.Podejdz i przyjmij swąkarę ze spokojem i godno- ścią, pamiętając o tym, że kiedyś byłeś wielkim Karpatiani- nem.Wampir zasyczał, a w jego szkarłatnych ślepiach za- płonął ogień.Mimo że tego niechciał, nogi same niosły go w stronę Gabriela, którego glos, czysty i szczery, wdzierał mu siępod skórę, sprawiając ogromny ból.Bestia nie była zdolna zmierzyć się z tym głosem, tak jaknie mogła patrzeć na własne odbicie w lustrze.Nie potrafiła zignorować roz- kazuwplecionego w głos; nie mając wyboru, wampir mu- siał podejść do Gabriela.Jego słowapodkopywały pewność siebie bestii.Któż potrafiłby zwyciężyć takiego łowcę? Ilu przed nimpadło, przegrywając z tym starożytnym wojow- nikiem?Wampir pokręcił mocno głową i zaczął nucić jakąś pieśń, próbując bronić się w tensposób przed zaklęciami Gabrie- la.Ale mimo wielkich starań nadal przybliżał się do niego.A straszliwy głos, niski i czysty, nie przestawał dzwięczeć mu w uszach.- Nie jesteś w stanie mi się oprzeć.Zabraniam ci zmie- niać kształt.Podejdziesz do mniei poddasz się sprawiedli- wości wymierzonej przez naszego prawdziwego Księcia.Gabriel się nie poruszył.Nie zrobił nawet kroku.Stał na swoim miejscu spokojnie, zrękami spuszczonymi po bo- kach, z twarzą niewyrażającą żadnych emocji.Ani wście- kłości.Ani wyrzutów sumienia.W kamiennej twarzy żyły tylko jego intensywnie błyszczące oczy.Bezlitosne.Nie- ustępliwe.Oczy drapieżnika.Grozne, surowe, dzikie.Ale wampir mimowszystko nie mógł się zatrzymać.Teraz już warczał i rzucał nogami na boki, opierając sięsile, która pchała go do przodu, która kazała mu słuchać spokojne- go, łagodnego głosu.53 Głosu śmierci.Który nie cichł.Miękki i przekonujący, uporczywy, nie do odparcia.Francesca wiedziała, że powinna wykonać polecenie Gabriela.Przemieniła się w drobnąmgiełkę i oddaliła od walczących.Nigdy nie widziała czegoś równie przerażające- go jak ówwampir [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl