[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-.nie możemy zwrócić się do policji, bo nie wiemy nawet, kim lub czym sąsprawcy.Dla mnie zresztą to drugorzędna kwestia.Słuchając Ballesterosa, zrozumiał jedno: pewnych spraw nie należy analizować, nie dasię ich wytłumaczyć, są pozbawione kresu i sensu, ale bywają najważniejsze ze wszystkich.Cyklon.Poemat.Nagła miłość.Zemsta.Zstąpić zupełnie.- Wszystko mi jedno, czy to czary, poezja czy psychopatia.Teraz najważniejszą,priorytetową sprawą jest to, żeby Raquel.- Wykończmy je.-.mogła.Co powiedziałeś?- Wykończmy je, Eugenio - powtórzył Rulfo.Odwrócił się do zlewu, odkręcił wodę iprzemył twarz.Potem wytarł się kawałkiem papierowego ręcznika, który wisiał na ścianie.Ballesteros patrzył na niego uważnie.- Je?- Wiedźmy.Ich przywódczynię przede wszystkim.Damy im to, na co zasługują.Ballesteros otworzył usta.Zamknął je, po czym otworzył ponownie.- To.To najgłupsza rzecz, jaką w życiu słyszałem.Głupsza niż twoje wcześniejszezachowanie.Może pomóc ci rozbijać talerze? Wolę to niż.- Znałem to dziecko - przerwał mu Rulfo.- Nie było poematem ani żadnymwydumanym urojeniem.Było sześcioletnim chłopcem, który miał jasne włosy i wielkieniebieskie oczy.Nigdy się nie uśmiechał.- Nagle wydało mu się, że Ballesterosowi puściływszystkie mięśnie odpowiedzialne za ekspresję jego twarzy.Słuchał Rulfa zpółprzymkniętymi oczyma.- Susana była dobrym człowiekiem.Przez jakiś czas była mojądziewczyną i przyjaciółką.Potem już tylko przyjaciółką.Zmusiły ją, żeby zjadła siebie samątylko dlatego, że poszła za mną do tego magazynu, ponieważ się o mnie martwiła.Dziwnesprawy, prawda, doktorze? Sprawy, w które nie należy się zagłębiać, sam tak mówiłeś.Alewiesz co? Od czasu do czasu te sprawy z a g ł ę b i a j ą s i ę w ciebie i nie możesz przednimi uciec.Są tak niezrozumiałe jak poezja, ale istnieją.Zdarzają się codziennie, wokół nas,we wszystkich miejscach na świecie.Może to one są ich przyczyną, może nie.Kto wie? Możedamy to także tylko ofiary, a wszystkiemu winne są słowa, rzędy wierszy.Byłem świadkiemdwóch takich spraw, a raczej trzech, licząc Herberta Rauschena.- Podsunął Ballesterosowipod nos trzy palce lewej ręki.- Odpłacę im pięknym za nadobne.Kiedy Rulfo zamilkł,Ballesteros jakby obudził się z jakiegoś transu.- Takiego cię nie znałem.Salomón Rulfo impulsywny.Pełen pasji.Dżentelmenmściciel.Posłuchaj, głupcze! - Stanął naprzeciw niego.- To nas przerasta, i ciebie, i mnie, itę biedną dziewczynę pewnie też! No, może nie ją.Może ona przywykła doniezniszczalnych tkanek, lecz ja na pewno nie.Ani nie ty.Nazwij to sobie poezją, czaramiczy fizyką kwantową, to wszystko i tak wykracza poza skromne zdolności rozumienia lekarzaogólnego.Tak więc nawet zakładając, że masz rację.I nie myśl, że krytykuję twojeuczucia.Gdyby jedno z moich dzieci.- Przerwał, nie wiedząc właściwie, co chciałpowiedzieć.Z a d u ż o w y p i ł e m, pomyślał.- Tak czy inaczej, rozumiem i podzielamw pewnym stopniu twój.Ale nawet gdybyś w ten sposób mógł czemukolwiek zaradzić, cobyś zrobił? Kupiłbyś pistolet i pojechał na południe Francji? Co, twoim zdaniem, mielibyśmyzrobić?- Jest jedna możliwość.Właśnie przyszła mi do głowy.Ballesteros spojrzał na niego.- Co masz na myśli?Rulfo chciał coś powiedzieć, ale wtedy usłyszeli krzyk.Wiedziała, że powinna zasnąć.Jednak najwyraźniej odmówiono jej prawa do snu,podobnie jak prawa do śmierci.Pokój pogrążony był w ciemnościach, z trudem rozróżniała kontury mebli.Tenpółmrok przywołał jej na pamięć dręczące wspomnienia: zobaczyła go ponowniezamkniętego w pokoju, skazanego na nieludzki los, ale przynajmniej żywego, przynajmniej znią, przynajmniej.Nie myśl o nim więcej.Spróbuj o nim zapomnieć.Nie żyje.Przez chwilę zastanawiała się, skąd się bierze ta dzika niezgłębiona nienawiśćokazywana jej przez Sagę.Próbowała przeniknąć mroki przeszłości, lecz napotykała pustkę.Nie była oczywiście zdolna odtworzyć jej poprzednich wcieleń.Dama z numerem dwunastymzajmowała teraz drobne ciało kobiety o krótkich włosach zwanej Jacqueline, ale przedtemżyła pod innymi postaciami, podobnie jak pozostałe.Nie sądziła, żeby dała jej kiedykolwiekpowód do tak przerażającej furii.Pamiętała ją z wielu ceremonii uśmiechniętą, kłaniającą sięw jej obecności.Jakiś hałas.Bardzo blisko.W pokoju.Zaniepokojona uniosła głowę, ale nie widziała nic poza niewyraźnymi konturamiprzedmiotów rysujących się w słabym świetle przenikającym przez żaluzje: drzwi, szafa,krzesło.Uspokój się.Spróbuj odpocząć.Wydawało się jej, że Akelos musiała się domyślać, co ukrywa nowa Saga.Dużo ze sobą rozmawiały i „ta, która Przewiduje”, przy różnych okazjach ostrzegałają przed podwładną.Co prawda nigdy nie powiedziała wyraźnie, co się stanie, lecz terazRaquel zastanawiała się, czy nie wolała przypadkiem po prostu milczeć, mimo że dobrze otym wiedziała.A jeśli tak było, dlaczego zachowała to w tajemnicy?Kręciła się niespokojnie.Jakby z innego świata dobiegł ją brzęk tłuczonychprzedmiotów i fragmenty rozmowy mężczyzn.Kłócili się.Podejrzewała, że to ona jestpowodem nieporozumienia, i wcale jej się to nie podobało.Miała świadomość, że chcą jejpomóc w dobrej wierze, ale czuła się tak, jakby znajdowali się w studni sięgającej środkaZiemi, a oni, pełni nadziei, pokazywali jej kawałki liny i zapewniali, że przy odrobiniewysiłku uda im się wydostać.Wyglądali na bardzo przejętych, starali się, żeby miaławszystko, czego potrzebowała: musiała udawać, że śpi, żeby mężczyzna o białych włosach,ten lekarz, który wcześniej pomógł ją przenieść do łóżka, zostawił ją samą.To byli dobrzy mężczyźni, mężczyźni silni, mężczyźni inteligentni.Szkoda, że byli tylko mężczyznami.Znowu ten dziwny hałas.Rozejrzała się dokoła.Myliła się: w pokoju najwyraźniej nicsię nie zmieniło.A przecież była prawie pewna, że słyszała tupot drobnych stóp po podłodze.Nie myśl [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl