[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A czemu waszym zdaniem miał się zatrzymać? Widział przecież,co się stało na drodze.Jedyne, o czym myślał, to dziesięć lat odsiadki zawykroczenie z artykułu pięćdziesiątego ósmego.Czy ktokolwiekzapamiętał numery rejestracyjne? Nie.Wobec tego to był wypadek. Zostawmy to tak, jak jest.Facet pewnie nawet nie widział Larinina zwysokości szoferki, a zresztą kto wie, to mogła być jego wina.Chłopcy zdrogówki się tym zajmą, nie martwcie się.Przyjrzą się tej sprawie zkażdej możliwej strony lepiej, niż którykolwiek z nas by to zrobił.A jeśliprzy okazji coś wypłynie na wierzch, wtedy& no cóż, wtedyzobaczymy.Korolew otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz powstrzymał się,gdy Popow pokręcił przecząco głową i wskazał palcem na sufit.Generałsięgnął po raport, tego dnia liczący zaledwie kilka stron.Rzeczywiście,kapitan odniósł wrażenie, że upór w udowadnianiu, iż Larinin zginął wwypadku, był nieco na pokaz, lecz jeśli gabinet był na podsłuchu, miałoto sens.Kiwnął głową na znak, że zrozumiał, a wtedy Popow zajął siępierwszą stroną mizernego raportu.Jego długość nie była przypadkowa  Korolew nie umieścił w nimniczego na temat śmierci czekisty ani przebiegu rozmowy z Kolą,ponieważ mu tego zabroniono.Wspomniał o spotkaniu, lecz napisał, żebyła to strata czasu.Ustalenie tożsamości Topora okazało się jedynąużyteczną informacją zawartą w raporcie. A więc Kola niczego wam nie powiedział.Dziwne, że w ogólezgodził się na spotkanie. Popow pozostawił tę myśl wiszącą wpowietrzu tak długo, że Korolew poczuł się nieswojo. Co zamierzacieteraz zrobić? Spróbujemy namierzyć dziewczynę i samochód.W dalszym ciągubędziemy szukać świadków obu zdarzeń.Brusiłow pracuje nadkomsomolcami.Jest kilka osób, które mogą nam powiedzieć coś więcejna temat Topora.Może nam się poszczęści.Oczywiście nie jestwykluczone, że to służby bezpieczeństwa pierwsze wpadną na troprozwiązania zagadki. Miejmy nadzieję  powiedział Popow. Biuletyn ze zdjęciami osóbzaginionych został już rozesłany po wszystkich posterunkach.Może tocoś da.Wymienili ponure spojrzenia. Wygląda na to, że utknęliśmy w martwym punkcie  powiedział Popow. Przynajmniej wiemy, że toczy się w tej sprawie oddzielneśledztwo, może ono pójdzie lepiej.Korolew przypomniał sobie o obecności mikrofonu w gabinecie. To wszystko  powiedział generał. Nie zostało nam dzisiaj nicwięcej do zrobienia.Możecie iść do domu.Korolew podniósł się, lecz nogi odmówiły mu posłuszeństwa imusiał ponownie usiąść.Krawędzie znajdujących się w pokojuprzedmiotów zaczęły mu się zamazywać przed oczami, kilkakrotnieprzełknął też ślinę, by powstrzymać falę nudności.Miał wrażenie, jakbyw jednej chwili z jego ciała odpłynęła cała energia. Przepraszam  zdołał wymamrotać. Co się z wami dzieje, Aleksieju Dmitrijewiczu? Wszystko wporządku? Dajcie mi chwilę, towarzyszu generale.Wybaczcie mi  kapitanpoczuł, jak dłoń generała chwyta go za ramię.Nie bez wysiłku udałomu się skupić wzrok na stojącym przed nim stole, podczas gdy resztasprzętów w pokoju zdawała się kołysać.Na czoło wystąpił mu zimnypot, musiał też po raz kolejny przełknąć ślinę.A potem Korolew odniósłwrażenie, że silny uścisk Popowa zapewnił mu solidny punkt oparcia, ipowoli zaczął wracać do siebie. Dziękuję  wyszeptał po chwili, którawydała mu się wiecznością. Czuję się już trochę lepiej. Nagle dotarłodo niego, że generał właśnie skończył coś mówić, lecz nie zrozumiał anijednego słowa. Możecie wstać?  zapytał Popow.Kapitan pochylił się, zaparłdłońmi o biurko generała i dzwignął się na nogi. Zwietnie powiedział, klepiąc Korolewa po plecach. Jednak na wszelki wypadekzawiozę was do domu.Wyglądacie jak dwudniowe zwłoki.Kapitan zamierzał zaprotestować, ale na myśl o walce o każdyoddech w zatłoczonym tramwaju zmienił zdanie. Jesteście pewni, towarzyszu generale? Oczywiście.Zbierajcie się.Ja już wychodzę.Zabierzcie swojerzeczy i zaczekajcie na mnie przy głównym wejściu.Poradzicie sobie?  Tak, towarzyszu generale  odpowiedział Korolew, myślami będącjuż w ciepłym wnętrzu samochodu.Pięć minut pózniej kapitan otworzył drzwi generalskiego ZiS-azaparkowanego na ulicy Pietrowki i wsiadł.Gdy samochód ruszył,Popow uśmiechnął się do kapitana. Nie mam pewności, że biuro jest na podsłuchu  powiedział. Wmoim telefonie słychać jednak szmery, których z całą pewnością niebyło jeszcze kilka dni temu. Rozumiem.Oczywiście to nie musi niczego oznaczać. To prawda, ale jutro wieczorem czeka mnie zebranie partyjne. To chyba nic niezwykłego. Tylko że to spotkanie ma uczulić ogniwa partyjne na brakczujności wobec potencjalnych działań kontrrewolucyjnych.Jakowysoko postawiony członek Partii zostanę poproszony o złożeniesamokrytyki.Gdy Korolew odwrócił się w stronę generała, jego twarz, podobniejak ton, nie wyrażała żadnych emocji, lecz kapitan wiedział, jak tonajczęściej wyglądało w praktyce.Zebranie przypominało scenęrozszarpywania na kawałki niedzwiedzia przez psy.Pytania padałyszybko i celnie, raniły niczym karabinowe kule, a odpowiedzi nieinteresowały właściwie nikogo.Jeśli nawet udało się pokonać jednegopsa, dwa kolejne atakowały inną część ciała.Dopingowała je do tegoreszta zgromadzonych, którzy wiedzieli, że jeśli będą milczeć, samimogą się znalezć w ogniu pytań. Przyznam się do swoich błędów i zdam na łaskę Partii.Zaproponuję, by przydzielono mi inne zadania, skoro nie sprawdziłemsię w tych.Nie zamierzam przeciwstawiać się Partii.Jeśli ich zdaniemza długi język Mendelejewa zadał cios w plecy systemowi, i to wmomencie jego zagrożenia, nie będę z tą opinią dyskutował [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •