[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A po co? Mógłbym cię z kimś poznać  oświadczył nekromanta. %7łebyś nie czuła się tak samotna i pominięta przezmężczyzn, którzy obdzielają swoją uwagą kobitki. Pomijanie mnie przez facetów sprawia mi wielką frajdę. Twoje koleżanki tak mówiły.%7łe podarowałem i i tę różyczkę z litości.Poczułam się tak, jakby ktoś wylał na mnie wiadro pomyj.Przedstawienie mnie Irdze jako kogoś biednego inieszczęśliwego z powodu braku męskiej uwagi bardzo mnie obrażało. I co im powiedziałeś?  spytałam, ze zdenerwowania przełykając ślinę. Nic  powiedział Irga. Przecież nie mogłem powiedzieć im prawdy.%7łe podarowałem ci różyczkę, żebyzobaczyć, jak szybko uda ci się rozkleić szczęki, ale nie dałaś mi zmierzyć czasu, bo uciekłaś do biblioteki.Spojrzałam na niego podejrzliwie, ale on z beztroskim wyrazem twarzy strzepywał z koszuli topolowy puch. W takim razie, na przyszłość, zanim mi coś ofiarujesz, uprzedz mnie o swoich planach  powiedziałam złośliwie iposzłam do domu.Przez cały tydzień dziewczyny nadskakiwały Irdze i knuły plany, jak wskoczyć mu do łóżka.Każdego dnia były corazbardziej złe.Widać, nekromanta ignorował ich wszelkie starania. To twoja wina!  wysyczała do mnie Tiaka. Czemu nam nie powiedziałaś, że serce Irgi jest już zajęte? A skąd miałam wiedzieć, że się zakochał?  zdziwiłam się. On zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Wiesz, o czym z nami rozmawiał?!  Co tam u was w bibliotece? Jak tam Ola? Opowiedzcie, jak uczyłyście się razemw liceum". Uria przedrzezniała śpiewny głos nekromanty. On się nami w ogóle nie interesuje. Wypytałyśmy jego znajomych.Okazuje się, że od wszystkich Irga woli ciebie! Mnie???  zdziwiłam się. Oczywiście, ale nie uznałaś za stosowne powiadomić nas o tym.A teraz razem się z nas śmiejecie, co? Jasne, niechdwie dziewczyny z prowincji robią z siebie idiotki przed całym studenckim miasteczkiem! Każdy sądzi po sobie  powiedziałam oszołomiona. Nigdy nie pomyślałam, że Irga. Nie udawaj, on naprawdę się tobą poważnie interesuje! Może nawet jest zakochany. Choć rzeczywiście trudno w to uwierzyć  dodała Tiaka szyderczo. Ale na to wygląda.  Ja nie. Jeszcze nam za to zapłacisz  oświadczyła Uria.Moje życie przekształciło się w niekończący się koszmar.Trawione złością i zawiścią rodaczki dokuczały mi jak tylkomogły.Każdego dnia szłam do biblioteki jak na ścięcie.Lirze i Ottonowi niczego nie mówiłam  było mi wstyd, że niepotrafię się przeciwstawić bezpodstawnej złości tych dwóch wredot.Lira całymi dniami przesiadywała w klinice rozpoczęła praktyki, a Otto w kuzni zranił się w rękę i sam teraz cierpiał, toteż przyjaciele nie zauważyli, co się ze mnądzieje.%7ływiłam się praktycznie tylko nalewką na uspokojenie i chodziłam jak we mgle.Staruszek bibliotekarz parokrotnieradził mi pójść do uzdrowicieli, jednak tylko odmownie kręciłam głową.Postępowałam, jak postępuje większośćzastraszonych ofiar terroru  milczałam i bezwolnie poddawałam się torturom.Pewnego razu zatrzymałam się w dziale manuskryptów, patrząc sennym wzrokiem na zachód słońca.Uria i Tiakawyszły już dawno temu.W rozmyślaniach o swoim gorzkim losie przeszkodził mi zapach dymu.Dymu.? DYMU???Wzdrygnęłam się.W sali manuskryptów coś się paliło. O, Niebiosa!  wyjęczałam, kaszląc.Muszę znalezć zródło ognia!Otworzyłam okno, łyknęłam świeżego powietrza i runęłam w dymną głębinę.Otóż i on  płomyk! Leniwie pożerastary pergamin zwoju z zaklęciami.Resztkami sił, dusząc się i kaszląc, wyszeptałam zaklęcie wyczytane całkiem niedawnow jednym z manuskryptów.Na ogień runął wodospad. Dosyć!  krzyknęłam i straciłam przytomność.Ocknęłam się na trawie obok biblioteki.Stary bibliotekarz łamiącym się głosem obliczał straty.Uria i Tiaka krzyczały do dziekana, wskazując na mnie: To wszystko ona! Ostatnio cały czas chodzi półprzytomna! Ona jest w ogóle nienormalna, znamy ją już ładnych paręlat! Trzeba ją ukarać! To nie ja!  chciałam krzyknąć, ale kaszel mi nie pozwolił. Ukarzemy z całą surowością. Dziekan gestykulował z przejęciem.Nikt na mnie nie patrzył.Podniosłam się na czworaki i plącząc się w długiej spódnicy, poczołgałam się jak najdalej odbiblioteki.Moje życie było skończone.Uczepiwszy się jakiegoś słupka, podniosłam się z trudem i powlokłam po ulicy,myśląc o tym, że trzeba się gdzieś schować, dopóki władze uczelni nie zmiażdżyły mnie za stratę kosztownych dóbr.Najpierw zmiażdżą, potem dopiero będą się zastanawiać. Tam jest  rozległ się głos, leniwie przeciągający samogłoski. Jesteś pewien?  odpowiedział znajomy bas.Patrzyłam przez okienko sutereny niewykończonegodomu, w którym postanowiłam spędzić ostatnie chwile swojego życia, na dwie pary nóg.Jedna z nich obuta była weleganckie czarne trzewiki ze sznurówkami, druga  w ciężkie kamasze, w których Otto chodził i zimą, i latem. Ola, wyłaz!  powiedział Irga niecierpliwie.Starałam się nawet nie oddychać. Wyłaz, wiem, że tam jesteś.Jak tu trafili? Rzadko ktoś zaglądał w tę okolicę, sama natknęłam się na ten budynek przypadkowo.Jakoś tak wczesnąwiosną wysadzili mnie tu z powozu, kiedy okazało się, że zapomniałam pieniędzy.W tej suterenie przeczekałam spóznioną, prawdziwie zimową jeszcze zamieć.A potem, borykając się z problemem  co zrobić, żeby nie zachorować", zapomniałamopowiedzieć o swojej przygodzie.Może zatrzymywali się kolo każdej sutereny?  zabłysła nadzieja. Ola, złoto ty moje, nie bój się, wyłaz  czule powiedział Otto. A może ona śpi? Albo jest nieprzytomna? Zaraz sprawdzimy  westchnął Irga i opadł na kolana.Jego zaniepokojony wzrok napotkał mój wylękniony i naglepoweselał. Chodz tu, skarbie! Prędko! Ola, złotko!  Półkrasnolud zamiatał ziemię długą brodą. Wyłaz, wszystko już się skończyło, nikt nie będzie naciebie krzyczał.I nie wyleją cię z uniwerku. Po co mnie oszukujecie?  od długiego milczenia zachrypłam, w gardle mnie drapało. Przecież ci mówiłem  spokojnie powiedział do Ottona Irga. Musi pocierpieć.Ola, jeśli wyleziesz, za- krzyczą cięna śmierć, a potem powieszą przy wejściu na uniwerek, ku przestrodze innym studentom [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •