[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mair odwróciła się, by poraz ostatni spojrzeć na miasteczko.Ciemne chmury wisiały nisko nadgórami, a drzewa przybrały stalowo-zielony odcień.Było bardzo zimno,na ulicach nie widać było żywej duszy.Karen wskazała podbródkiem na przednie siedzenia. Boją się o pogodę  wyjaśniła. Mówili, że ma spaść śnieg  wyjaśnił krótko Bruno, nie odwracającgłowy. Dlatego nie możemy zwlekać.Mair usadowiła się na tylnym siedzeniu.Samochód pokonywałkolejne kilometry wzdłuż brzegu rzeki Indus.Karen nie przestawałamówić, a Mair, nieco wyłączona, podawała znudzonej Lotus zabawki zniekończących się zasobów, które leżały wokół jej fotelika.Ciężkie wozy i ciężarówki wojskowe jezdziły w obu kierunkach.Kiedy droga zaczęła się wznosić, minęli przydrożne obozowiska tych,którzy naprawiali drogę.Kobiety i mężczyzni dzwigali ciężkie kamienielub zasypywali ziemią dziury. Spójrzcie, ta kobieta niesie na plecach dziecko  westchnęła Karen.Dwójka małych dzieci siedziała na skale, obserwując jednostajny ruchuliczny.Na domiar złego zaczęło padać.Wielkie krople odbijały się corazintensywniej od przedniej szyby.Wycieraczki lekko skrzypiały, a samochód ślizgał się po coraz głębszych koleinach.Dojechali dogranicy, kierowca zaniósł ich paszporty do budki strażników, podczasgdy znudzeni nieco żołnierze wrzucali broń do ciężarówek.Mairprzyglądała się wywołującemu pewien niepokój znakowi:  Drogigraniczne.Wróg cię obserwuje.Niedaleko granicy kontrolnej międzyIndiami a Pakistanem biegła autostrada, toteż uzbrojeni żołnierze z Indiinie znajdowali się tam wyłącznie na pokaz.Jechali dalej na zachód, wzdłuż ogromnych, mocno pobudzającychwyobraznię, przepaści.Czasem odnosili wrażenie, że koła auta wisząnad krawędzią, gdy wchodzili w kolejny ostry zakręt.Mair odwracaławtedy wzrok od urwisk i wstrzymywała oddech, gdy jakaś ciężarówkawyłaniała się zza zakrętu i jechała prosto na nich.Na ich kierowcynajwyrazniej nie robiło to żadnego wrażenia, bez mrugnięcia okiemmanewrował pomiędzy metalowymi potworami a skałą lub krawędzią,mijając je czasem zaledwie o centymetr.Powierzchnia na drodze zrobiłasię tak wyboista, że pasażerowie musieli trzymać się pasów i uchwytów,by nie uderzać głową o dach samochodu.Mimo szalonej jazdy Lotususnęła, ukojona miarowym podskakiwaniem auta. Dlaczego tutaj nie ma tu asfaltu?  jęknęła Karen.Bruno spojrzał przez ramię. Nie wytrzymałby nawet sześciu tygodni.Tylko ta mieszaninakamienia i tłucznia jest odporna na tak ekstremalną pogodę i jeżdżące tuciężarówki.Poza tym, aby jako tako nadawała się do użytku,wymagałaby ciągłych napraw. Była to najdłuższa wypowiedzmężczyzny, jaką usłyszeli od wyjazdu z Leh. Auć! Aua!  Wszyscy podskoczyli na swoich siedzeniach.Spod kółwystrzeliły kamienie, które po chwili spadły w przepaść.Daleko w doleMair zauważyła grafitowe pasmo rzeki.W duchu podziękowała za to,że nie musiała siedzieć w ścisku w czterdziestoosobowym autobusie zezmęczonym kierowcą za kółkiem. Droga między Leh a Zrinagarem została otwarta dla ruchukołowego dopiero w latach sześćdziesiątych  powiedział Bruno.Wcześniej była ścieżką, a jedynym środkiem transportu były kuce.  Ile czasu zajmowała podróż? To czterysta kilometrów.Więc około tygodnia, przy odrobinieszczęścia.Po chwili Mair dodała: W osiemnastym wieku nie można było przejechać przez nią nawetkonno.Bagażowi nieśli wszystko na plecach, przez całą drogę z Tybetudo Kaszmiru.Transportowano tędy przede wszystkim wełnę na handelpaszminą.Bruno obrócił się, by na nią spojrzeć.Po raz pierwszy ich spojrzeniaspotkały się. Interesuje cię historia starych szlaków handlowych? Tak. Mnie też  dodała szybko Karen.Bruno spojrzał na żonę z uśmiechem.Mair zauważyła już, że byłbardzo atrakcyjny.Nagle zniknęło skrępowanie, które początkowoodczuwała w jego towarzystwie.Zazdrościła im bliskości.Choć przezmoment głupio pomyślała, że tę parę łączy tylko miłość do dziecka.Teraz jednak wiedziała, że się myliła.W uśmiechu tych dwojga widaćbyło wzajemną czułość i miłość. Wiem o tym  powiedział ciepło.Mair zerkała przed siebie, gdy pokonywali kolejny zakręt i przezprześwit w chmurach dostrzegła w oddali wielką śnieżną ścianę.Godzinę pózniej Lotus obudziła się i zaczęła marudzić.Ciągnęła pasyprzytrzymujące ją w foteliku i odwracała głowę od napoju, którypodsuwała jej Karen. Musimy się zatrzymać na dziesięć minut  powiedziała kierowcy. Jak daleko do Lamayur? Wciąż daleko  odpowiedział zwięzle kierowca, wyraznie niechcąc wdawać się w szczegóły.Zatrzymali się obok przydrożnego stoiska z herbatą.Deszcz zmieniłdrogę w błotnistą rzekę.Przejeżdżające pojazdy rozpryskiwaływodnistą maz na pobocza.W sklepiku było sporo osób.Każdy kierowcaza wszelką cenę chciał przejechać przez Fotu La, nim się ściemni lub zanim śnieg zacznie mocno padać.Przez ostatnie kilka minut padałdeszcz ze śniegiem, pozostawiając na przedniej szybie brudne plamy.Cała grupka schowała się pod płóciennym zadaszeniem.Lotusrozweseliła się, gdy tylko zauważyła zebranych ludzi, i niemalnatychmiast zajęła się zawieraniem nowych znajomości.Karen z uwagąprzyglądała się, co właściciel stoiska ma w garnkach.W końcu wybrałagęsty gulasz z ryżem.Większością nakarmiła Lotus.Mair zdecydowałasię na czekoladowego batonika i garść orzechów.Kierowca stał wdrzwiach, rozmawiając po cichu z innymi i z niepokojem obserwujączmieniającą się szybko aurę.Kiedy skończyli, Bruno ponaglił ich dopowrotu do samochodu.Karen westchnęła: Szkoda, że nie zobaczymy klasztoru w Lamayur [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •