[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy nim stali wciąż niezadowolony szeryf Lehahiasz orazjego córka Lorelei.W Aerie panowała cisza.Grobowa cisza.Aaron poczuł, jak Vilma dygocze w jego ramionach, i przytulił ją mocniej, zaglądając w ciemneoczy.- Wszystko będzie dobrze - wyszeptał, przyciskając ją do piersi.- Czy ona jest ranna? - spytał Gabriel, obwąchując dziewczynę.Vilma wzdrygnęła się po raz kolejny, odsłaniając rozpalone rany na brzuchu.- O mój Boże! - Aaron zaczął wpadać w panikę.- Proszę, niech ktoś mi pomoże.-Rozejrzał się rozpaczliwie po ludziach wokół.Lorelei podeszła do niego i położyła dłoń na czole Vilmy.- To Werchiel ją tak urządził.Próbował wywołać w niej przemianę.Ma oparzenia na brzuchu.Ichyba jest chora - wyjąkał przejęty Aaron.- Zabiorę ją stąd - powiedziała Lorelei i delikatnie zaczęła wyjmować Vilmę z jego ramion.- Czy nic jej nie będzie? - Aaron nie chciał jej puścić.- Była w niewoli Werchiela - odparła chłodno Lorelei, zdejmując z siebie drelichową kurtkę iotulając nią drżące ramiona dziewczyny.- Kto wie, co ten potwór mógł jej zrobić.Lorelei wzięła Vilmę pod rękę i chciała już odejść, kiedyAaron położył jej dłoń na ramieniu.- Dziękuj ę.Lorelei odwróciła się powoli i Aaron zobaczył w jej oczach strach.- Czy to znaczy, że masz wobec mnie dług wdzięczności?Aaron przytaknął i puścił jej ramię.- Co tylko zechcesz.- Nie zawiedz ich - szepnęła w odpowiedzi Lorelei.- Czekali tak długo i poświęcili tak wiele.Niemożesz im teraz odebrać nadziei.Aaron nie miał pojęcia, co odpowiedzieć, ale Lorelei już się odwróciła i odeszła, podtrzymującsłaniającą się na nogach Vilmę.- Chodz, kochanie, zobaczymy, jak można ci pomóc - powiedziała do Vilmy.- Aaron? - Vilma nagle zaprotestowała.Nefilim podszedł do niej, kiedy drogę zabiegł mu Gabriel.- Wszystko będzie w porządku - powiedział do dziewczyny i po wyrazie jej twarzy widać byłowyraznie, że Vilma zrozumiała psa tak samo dobrze jak Aaron.Gabriel wyciągnąłszyję i z czułością dotknął nosem jej dłoni.- Pójdziemy z Lorelei i ona cię uleczy, zobaczysz.- to mówiąc, Gabriel spojrzał na Aarona.- Pójdę znią.Aaron zgodził się i odprowadził ich wzrokiem, kiedy schodzili w dół ulicy.Gabriel, jak to miał wzwyczaju, zabawiał je po drodze rozmową.Szkoda, że nie mogę mieć takiej samej pewności, jak mójpies - zreflektował się Aaron.A potem pomyślał o Kamaelu, który jeszcze nie przyleciał, i do jegoserca zakradł się lodowaty strach.Musiał wrócić do liceum Kena Curtisa i pomóc przyjacielowi.Odwrócił się do Belfegora.- Nie mogę teraz zostać z wami.Muszę pomóc Kamaelowi.Po tych słowach rozwinął skrzydła, ale wtedy jego ciało przeszył potężny ból tak silny, że powalił gona kolana.Głowa mu pękała, a rana na ramieniu zaczęła znów krwawić -Aaron czuł pod koszulą jej ciepło.- Potrzebujesz odpoczynku - usłyszał spokojny głos Belfegora.- Teraz nie byłbyś w stanie nikomupomóc.- Ale on sobie nie poradzi! - Aaron zacisnął zęby, próbując wstać.- Kamael sam potrafi o siebie zadbać - warknął Lehahiasz.- Stoczył wiele bitew bez twojej pomocy,Nefilimie.Dość już zrobiłeś.Aaron zerknął na czekających po drugiej stronie ulicy Belfegora i jego rewolwerowca.Ich twarze były blade, bezduszne i nieczułe, jakby już dawno zużyli cały życiowy przydziałemocji.Ale to nie w nich, lecz w oczach tłoczących się na ulicy mieszkańców Aaron ujrzał to, za cobył odpowiedzialny.Nefilimowie z Aerie oczekiwali odpowiedzi, wielu odpowiedzi.I tego, żerozwieje definitywnie ich obawy i lęki.Czuł, jak ta presja dochodzi do niego falami.- Nie mogłem jej tak zostawić - powiedział na głos, jakby usprawiedliwiając się przed nimi.-Musiałem coś zrobić.- Jakoś udało mu się podnieść z ziemi i zataczając się, ruszył w ich stronę,czując, jak jego anielskie znamiona powoli zanikają pod skórą.- Tak mi przykro.Wtedy wydawało mi się to jedynym słusznym rozwiązaniem, ale teraz.- Aaron czuł, jak opuszczajągo siły witalne i pewność siebie.Usiadł na ziemi i zatopił twarz w dłoniach.- Nie wiem już, co otym wszystkim myśleć.Aluminiowa noga fotela zazgrzytała o wybetonowany chodnik i kiedy Aaron podniósłgłowę, zobaczył, że Belfegor już nie siedzi, tylko stoi.Stary upadły anioł podał swoją prawie pustąszklankę Lehahiaszowi, który popatrzył na nią w zamyśleniu.- Potrzymaj to na chwilę - polecił swojemu szeryfowi, a potem podszedł do Aarona.Myślenie bolało.Aaron czuł się tak, jakby Werchiel dotknął jego mózgu ognistą ręką.Jego myśli płonęły żywym ogniem.Musiał jeszcze tyle zrobić, spoczywała na nim tak wielkaodpowiedzialność.Dlaczego to on musiał zostać Wybrańcem? Przed oczami przelatywały mu obrazytych wszystkich, którzy zapłacili za jego błędy życiem lub zdrowiem: mama i tata, doktor Jonas,Vilma.Stevie.- Oni.oni zmienili mojego młodszego brata w jakiegoś potwora - pokręcił głową Aaron,spoglądając na podstarzałą twarz anioła Belfegora.- Jak mogli zrobić coś takiego dziecku? - spytał,nerwowo przygładzając ciemne włosy ręką.- Jakim cudem istota pochodząca z Nieba może być takokrutna?- Werchiel i jego mordercy już dawno przestali być istotami z Nieba - odparł Belfegor.- Stracili je z oczu wiele tysięcy lat temu.- Dlaczego w takim razie nie zostawią mnie w spokoju? - dopytywał się Aaron, który uginał się corazmocniej pod ciężarem spoczywającej nań odpowiedzialności.- Dlaczego tak musi być?Belfegor spojrzał na pogodne, niebieskie niebo nad Aerie i westchnął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexR. Murray Thomas Manitou and God, North American Indian Religions and Christian Culture (2007
Michael Thomas American Policy toward Israel, The Power and Limits of Beliefs (2007)
Thomas Vale Fire, Native Peoples, and the Natural Landscape (2002)
Caldwell Ian, Thomason Dustin Regula czterech
Kanger Thomas Mezczyzna, ktory przychodzil w niedziele(2)
Thomas, Charlotte Das Erbe der Braumeisterin
Thomas Harris Milczenie owiec
Rosie Thomas Kaszmirowy szal
Harris, Thomas Hannibal
Phillips Susan Elisabeth Pierwsza Dama