[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szlachecka kuchnia, a szczególnie upodobanienaszych przodków do wielkiej ilości trunków wyraznie mi nie słu\yły.- Napij się waszmość - rzekł do mnie przy śniadaniu pan Mieszkowski, podając mi przez stółsłoik pełny kiszonych ogórków i zielonkawej wody.- Zaraz ból odbie\y.No, przynajmniej mniezwyczajnie pomaga.Zdesperowany poszedłem za jego radą.Lodowata ciecz mile wil\yła wysuszony przełyk, a i ból na chwilę ustał.- Widzisz waćpan, taką\ kurację na poranną cephalalgia (ból głowy) od lat w rodziniestosujemy, nigdy zawodu nie doznawszy.A tym jest ona sercu mojemu dro\sza, \e wodę zogórków kiszonych za najlepszy w świecie mam rarytas.- I mnie wyborną się zdaje - powiedziałem znów stylizując wypowiedz na staropolszczyznę,bo chciałem zapytać pana Mieszkowskiego, czy nie zgodziłby się jednak oddać portretu dolaboratorium.- Mo\e waść jednak pozwolisz kontrefekt zacnego przodka zbadać? Znacznie by toułatwiło sprawę.- zagadnąłem nieśmiało.Pan Mieszkowski nie wybuchnął jak wczoraj, ale powiedział spokojnym, choć stanowczymtonem.- O, masz go! W uporze się zatracił i jak mucha ciągle mnie kąsać będzie.Raz rzekłemwaści i powtórzę: Obrazu badać nie pozwolę! - przy tych słowach chciał uderzyć pięścią w stół, alew ostatniej chwili się powstrzymał.- Nie idzie tu tylko o to, \e badań owych się boję i nie myślwasze, \e ci nie ufam - zastrzegł się, podnosząc do góry wskazujący palec.- Wiem, \e obraz byś tudo mnie ten sam przywiózł.Zrozum, \e o inną tu rzecz jeszcze chodzi.Otó\ mój przodek, SzczepanMieszkowski, testament zostawił, w którym obrazu poza dom wywozić zakazuje i ka\dego, kto bysię tego dopuścił, zza grobu przeklina i po nocach straszyć przyobiecuje.Nie były to czczeprzechwałki i klątwa na wiatr rzucona.Imaginuj waszmość sobie, \e mój pradziad, z rodzinnychwłości wynieść się przez wojnę jakowąś zmuszony, obraz ze sobą na wygnanie zabrał.Ledwie zwojny wrócił i w dworze rodzinnym na nowo osiadł, obraz przodka na miejscu dawnem powiesił.Nieprzejednany jednak był nasz praszczur, Szczepan Mieszkowski.Po nocach począł pradziadamego straszyć, do takiej go rozpaczy przywiódłszy, \e ten ze zgryzoty w trzech leciech zmarł.Odtamtej pory nikt obrazu poza dwór nie wyniósł i staruszek, pan Mieszkowski, spokojnie w grobiele\y, ludzi zacnych nie nagabując.I niech tak zostanie.No, napij się waszmość jeszcze wody zogórków.- przesunął w moją stronę słój - biały jesteś na twarzy, niczym Francuzikprzypudrowany.Zrozumiałem, \e nic nie wskóram i nie pytałem o to więcej.Gościnny pan Mieszkowskizachęcił mnie do tego, bym został w jego dworze a\ wydobrzeję, co skwapliwie uczyniłem, bo niechciałem ruszać w drogę, nie będąc pewny, \e całkiem ustąpiły skutki wczorajszej gościny.Po powrocie do Warszawy nie miałem zbyt wiele czasu, by zastanawiać się nad tym jakrozwiązać sprawę wykonania ekspertyzy obrazu pana Mieszkowskiego.Zaraz po przyjezdzie pan35 Tomasz pokazał mi katalogi z domów aukcyjnych, które przyszły poranną pocztą.- Nie myliło mnie przeczucie - powiedział z miną, w której nie było ani grama tryumfu, za tobardzo du\o zatroskania.- Ktoś specjalnie chce podgrzać rynek.Zobacz, ile portretów trumiennychbędzie wystawionych na najbli\szych aukcjach.A jakie mają estymacje!Portretów było dwanaście, a estymacje sięgały nawet pół miliona złotych.- Wiesz, co jest najgorsze, Pawle? - powiedział Pan Samochodzik, kiedy skończyłemprzeglądać katalogi i nie czekając na moją odpowiedz, dodał: - To, \e nie mo\emy nic zrobić.Tylko obserwować i czekać na błąd naszego przeciwnika.Miał rację.Następne tygodnie upłynęły nam na kontrolach w domach aukcyjnych.śądaliśmydokładnych badań wystawianych portretów trumiennych w celu określenia ich autentyczności ipotwierdzania pochodzenia dzieła za pomocą dokumentów.W ten sposób udało się namwyeliminować dwa obrazy i na aukcjach pojawiło się dziesięć portretów trumiennych.Byliśmy na wszystkich aukcjach.Od razu te\ zauwa\yliśmy, \e w licytacjach biorą udział Spółdzielcy.Znaliśmy ich dobrze z działalności na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku,ale co mogliśmy zrobić? Przecie\ nie da się nikomu zabronić brania udziału w licytacji.A potem zapanowała  trumienna gorączka.Nie będę się o niej rozpisywał, bo była to głośnasprawa i ka\dy chętny mo\e prześledzić jej przebieg w gazetach z tamtego czasu.Dodam tylko, \erobiliśmy wszystko, \eby zapobiec katastrofie, która, jak na to wskazywała historia spekulacji,musiała nieuchronnie nastąpić.Zaostrzaliśmy więc kontrole i tropiliśmy złodziei kradnącychportrety z kościółków i prowincjonalnych muzeów.W miarę mo\liwości staraliśmy się te\prowadzić jak najszerszą akcję przeciw handlowi portretami trumiennymi i chocia\ udało się namwystąpić w kilkunasto programach telewizyjnych i radiowych, opublikować ponad setkę artykułóww gazetach oraz potajemnie zainicjować akcję  Nie portretom, nie szaleństwu , to i tak naszedziałania były kroplą w morzu potrzeb [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •