[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli zaoferuję więcej,pan pozbędzie się Karakowa.A ja mogę panu zaproponowaćwszystko, czego pan tylko zażąda.Pod warunkiem, że nie będzieto fotel prezesa DE.Borysow roześmiał się.- A szkoda.Mógłbym sobie zażyczyć właśnie tego.Zastanawia-łem się nad tym.Jest kilka opcji, które mógłbym podsunąć pań-skiemu zarządowi pod rozwagę.Andrews z trudem opanował podniecenie.Prawdziwe nego-cjacje właśnie się rozpoczęły.- Proszę zacząć ode mnie - powiedział.***- Co za wspaniały apartament.Jestem zachwycony.- Cieszę się, że ci się podoba - odparła Elisabeth.Przeprowadzka była skończona.Ich osobisty bagaż został roz-pakowany, zamówiona przez nią sofa i fotele dostarczone i usta-wione zgodnie z jej życzeniem.Poprzestawiali nieco meble, pró-bując uczynić salon bardziej przytulnym i im się to udało.James,pełen entuzjazmu, chwalił każdą rzecz.Zainaugurował też łóżko,kochając się z Elisabeth w noc po przyjezdzie i przynosząc jejśniadanie na tacy następnego poranka.- Kocham cię - powiedział.- Zobaczysz, że będziemy się świet-nie bawili i że zwyciężę.Elisabeth starała się przekonać samą siebie, że mieszkanie jestmniej bezosobowe niż się jej wydaje i że z biegiem czasu odcisnąna nim swoje piętno.Celowo zostawiała wszędzie niewielki bała-gan.James nie komentował tego, po prostu zbierał porozrzucanegazety i składał je starannie na marmurowym stoliku do kawy.Wiedział, że żona uwielbia zrzucać z nóg pantofle i wylegiwać sięwygodnie na kanapie.Powiedział, że powinni zatrudnić pokojówkę.Popatrzyła naniego ze zdumieniem.- Nie bądz niemądry przecież mam pomoc do sprzątania, tękobietę zatrudnioną przez twoje biuro.Nie chcę pokojówki.118 - Nie zapominaj, że mamy sporo przyjmować - tłumaczył.- Pokojówka będzie otwierała gościom drzwi, odbierała odnich okrycia, podawała drinki.To podczas kameralnych przyjęć;organizację bardziej wystawnych powierzymy odpowiedniej fir-mie.- Kochanie - powiedział spokojnie, gdy zaczęła protestować -wiem, że uważasz to za bzdurę, ale Francuzi są największymisnobami na świecie.Córka Karakowa wyszła za mąż za rumuń-skiego księcia i używa tytułu księżnej.Karakow zatrudnia zięcia usiebie.Zadzwoń z samego rana do agencji i załatw sprawę tej po-kojówki.Na dziś wieczór zaprosiłem Wassermanów na drinka.Zatrzymali się w Crillonie.Chcemy omówić z Davidem plan bata-lii.Bądz dla nich miła, najdroższa.On jest tutaj po to, aby mipomóc.- Oczywiście, że będę miła - obiecała.Była zdumiona, że tak topodkreśla.Przecież zawsze była mila, przyjmując gości w swoimdomu.Nawet jeśli jej obecny dom przypominał dekoracje do se-rialu o Marii Antoninie.***- Wspaniałe mieszkanie - powiedział David Wasserman roz-glądając się wokoło.Z aprobatą przyjrzał się meblom.Był praw-dziwym koneserem francuskich siedemnastowiecznych mebli iporcelany.Kochał porcelanę i zgromadził niewielką, lecz cennąkolekcję.- Trochę tu sztywno - usprawiedliwiała się Elisabeth.- Nie jestto miejsce, gdzie człowiek z przyjemnością rozprostowałby nogi,ale spróbuję coś z tym zrobić.Starała się stworzyć miłą, niewymuszoną atmosferę.Jednakodnosiła wrażenie, że stary człowiek pozostaje wobec niej zupeł-nie obojętny, a jego żona zdecydowanie niechętna.Teraz ClaraWasserman przyłączyła się do męża podziwiającego salon.- Jaka szkoda, że stoją tu te wyściełane meble - powiedziała.-Psują całość.Nie mogłabyś się ich pozbyć? - zwróciła się doElisabeth.- Zupełnie nie pasują do reszty wystroju.119 Powiedziała to celowo, gdyż zauważyła, że sofa i fotele są no-we, i była pewna, że umieszczenie ich tutaj to pomysł tej Ha-stings.Clara przypatrywała się Elisabeth, nie próbując nawetukryć swojej niechęci.Nie lubiła Anglików, a zwłaszcza pewnegotypu Angielek, mówiących z wyszukanym akcentem, czarującychi pełnych gracji.- Nie, raczej nie - odparła Elisabeth.- To ja je kupiłam.Nieznoszę siedzenia na tych twardych krzesłach, wymyślonych chybadla ludzi o żelaznych tyłkach.- W zdenerwowaniu wymknęło sięjej powiedzonko, jakiego używał jej ojciec, mówiąc o nielubianymprzez siebie stylu, który zwykł określać jako idiotyczną francuskątandetę.- W każdym razie siadajmy.James przygotuje nam drin-ki.Czego się pani napije, pani Wasserman?- Martini - odparła Clara - bez oliwek, po prostu z odrobinąsoku z cytryny.Dla Davida to samo.- Zaraz przyrządzę.- James poderwał się, starając się zacho-wywać swobodnie.- Odrobina martini.- Tylko niech pan nie zrobi zbyt słabego - wtrąciła Clara, celo-wo udając, że go zle zrozumiała.- Lubimy mocniejsze drinki.- Będą mocniejsze - obiecał James.- Dla ciebie, kochanie, bia-łe wino? - zwrócił się do Elisabeth.Zanim podszedł do barku,powiedział do Clary: - To Liz wynajęła ten apartament.Agent,który w tym pośredniczył, zna Karakowa.Zwiat jest jednak bar-dzo mały.- Owszem - zgodziła się Clara.- Czy ten agent ma jakieś po-wiązania z Karakowem? Może przez rodzinę?- Jego żona miała - powiedziała Elisabeth.- Teraz są rozwie-dzeni.On jest bardzo miły.Nazywa się Jean Pierre Lasalle.Wasserman potrząsnął głową.- Nie znam.Niech pani umieści tego Lasallea na liście gości,pani Hastings.Iwan lubi spotykać ludzi, których zna.- Już to zrobiłam - odparła.- Ze względu na niego samego.Jest czarujący.Muszę przyznać, że im więcej słyszę o tym Kara-kowie, tym bardziej jestem go ciekawa.120 - To megaloman - powiedział David, który zawsze to powta-rzał, słysząc nazwisko Karakowa.- To geniusz - sprzeciwiła się Clara.- Nigdy pani nie widziałajego projektów? - Sięgnęła po martini, spróbowała i popatrzyła naJamesa z chłodną aprobatą.- Może być.Zabrzmiało to tak impertynencko, że Elisabeth aż zadrżała.Coza babsko.Najpierw ta uwaga o meblach, teraz znowu zwraca siędo Jamesa niczym do kelnera w jakimś cholernym koktajlbarze.Podniesionym głosem, w którym James rozpoznał tłumionąwściekłość, powiedziała:- Owszem, widziałam.Wcale mi się nie podobały.- Kochanie - James błyskawicznie znalazł się u jej boku - ototwoje wino [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •