[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mur biegł przez las od południa, a od zachodu i pomocy łączył sięz urwistymi ścianami górskimi.Znajdowali się po wschodniej stronie,którędy wiodło strome dojście.:- Nie dziwię się, że nikt nie podbił tego Królestwa  mruczała Iren.- Jestem podobnego zdania-powiedział Arnold.- Nie można podciągnąćdostatecznie blisko żadnej machiny oblężniczej, a katapulty musiałyby strzelać z dolinypołożonej poniżej.Może i dałoby się podbić, ale nie sądzę, by warte to było poniesionychprzy tym trudów.Dor zapukał.Odczekali chwilę.Zapukał ponownie.Wciąż żadnej reakcji.TerazSmash postukał palcem we wrota, wstrząsając nimi. Ze skrzypnięciem otworzyło się okienko wycięte w bramie.Za kratą ukazała siętwarz.- Z kim jesteście? - zapytał strażnik.- Jetem Dor z Xanth.Przybyłem, by zobaczyć się z Królem Xanth, Trentem, którytu - jak sądzę - przebywa,- Kto?- Król Trent, kretynie - warknęła jedna ze sztab.Zdumiony strażnik szarpnął głowąw tył.- Co?!- Masz w uchu kartofel, czy co? - spytała sztaba.- Przestań - szepnął kracie Dor.Przedwczesne ujawnianie magicznego talentu byłoostatnią rzeczą, jakiej pragnął.Potem szybko dodał głośniej: - Pragniemy ujrzeć Króla Trenta.- Poczekajcie - odparł strażnik i zatrzasnął okienko.Smash, utrudzony dwudniowymmozołem, był skory do gniewu.- Nic z tego, niewdzięczny kolego! - ryknął i.zanim Dor zorientował się, co siędzieje - łupnął potężną pięścią w bramę.Drewno pękło.Uderzył pięścią w potężną szczelinę,złapał paluchami brzeg wrót i gwałtownie szarpnął.Puściły rygle i zawiasy.Włożył drugądłoń w małe, zakratowane okienko i uniósł bramę ponad głowę, a pozostali szybko sięuchylili.- Spójrz, co uczyniłeś, ty niedorozwinięty umysłowo brutalu - powiedział Arnold.Centaur nie wyglądał mimo to na niezadowolonego.Jego także podróż znużyła i rozdrażniła,a powitanie w Zamku Onesti nie było zbyt uprzejme.Strażnik stał wewnątrz, patrząc jak ogr ciska wielkie wrota ze zbocza góry,- Prowadz nas do swego dowódcy - powiedział spokojnie Dor, jakby nie wydarzyłosię nic takiego.Wszystko, co mógł teraz robić, to starać się wybrnąć jak najlepiej z trudnej sytuacji, aspokój bardzo był w tym przydatny.- Nie chcielibyśmy, by nasz przyjaciel się zniecierpliwił.Otumaniony strażnik zawrócił i poprowadził ich do wnętrza zamku.Pojawili się innistrażnicy, zwabieni tumultem, wyciągając miecze.Smash łypnął ku nim i szybko sięwycofali, chowając miecze do pochew.Wkrótce dotarli do wielkiej sali bankietowej, gdzie znajdował się tron Króla Onesti.Siedział on u szczytu olbrzymiego, drewnianego stołu, zastawionego puddingami.Powstałgniewnie, ukazując nad stołem potężne brzuszysko, gdy Dor zbliżył się do niego. - H cdlzmc sn jmnv sgd Idzmhmf ne sghr hmsqtrhm? - zapytał, a jego tłusta twarzpoczerwieniała.Potem zadziałało magiczne pole centaura i słowa Króla stały się zrozumiałe.-.zanim wrzucę was do lochu!- Cześć - powiedział chłopak.- Jestem Dor, tymczasowy Król Xanth, na czasnieobecności Króla Trenta.Przybył on tu z misją handlową jakiś miesiąc temu, jak sądzę, inie powrócił.Musiałem więc przybyć tu za nim.Co się stało?Król nachmurzył się gniewnie.Dor nagle zdał sobie sprawę, że to wszystko nie tak, żeKról Trent tu nie przybył, że mieszkańcy Onesti nic o nim nie wiedzieli.To jedna wielkapomyłka.- Jestem Oary, Król Onesti - rzekł z gniewem Król. Nigdy nie widziałem tegowaszego Króla Trencha.Precz z mego Królestwa!Dora ogarnęła rozpacz, ale stojący za nim Arnold wyszeptał:- Sądzę, że ten człowiek mija się z prawdą.- Po prostu łże - dodała Iren.- Kłamstwa-cygaństwa - wmieszał się Smash.Aagodnie oparł potężną dłoń obankietowy stół.Misy z puddingiem podskoczyły i zatrzęsły się.Król Oary przyjrzał się ogrowi.Jego czerstwa twarz pobladła.Sprawiedliwy gniewprzerodził się w niespokojną przebiegłość.- Być może mam o nim jakieś wieści - powiedział, już nie tak wojowniczo.-Przyłączcie się do uczty, a ja wypytam me sługi.Nie spodobało się to Dorowi.Król Oary nie wywarł na nim dobrego wrażenia, niemiał ochoty dzielić z nim posiłku.Jednak puddingi wyglądały smakowicie, no i pragnął siędowiedzieć czegoś o Królu Trencie.Zgodził się wiec niechętnie.Służący podsunęli krzesła Dorowi, Iren i Smashowi.Grundy, zbytmały, by siedzieć na krześle, przycupnął na brzegu stołu.Arnold po prostu stał obok.Wniesiono więcej puddingów i dzbanów z napojami.Zaczęli jeść.Pudding był gęsty, z owocami, zadziwiająco smaczny.Dor wkrótce odczuł pragnienie,bo pudding był ostro przyprawiony, więc napił się - i stwierdził, że ów napój to cośpośredniego pomiędzy słodkim piwem z piwobaryłowca a ostrym winem z winowca.Niewiedział, że takie drzewa rosną w Mundanii.Pewno tu nie rosły zresztą.Ale napój był mocnyi dobry, kiedy się już do niego przyzwyczaiło. Pozostali również zajadali ze smakiem.Porządnie zgłodnieli podczas podróży w góręgórskiej rzeki, a nie zatrzymywali się przecież na posiłek przed dotarciem do zamku.Smashzwłaszcza pochłaniał puddingi i dzbany napoju, zadziwiając tym pałacową służbę.Wino było jednak mocniejsze niż napoje, do których byli przyzwyczajeni, więcczujność Dora szybko się rozwiała.Grandy zaczął , tańczyć na stole - zwyczaj ten przejął odmundańskiego imigranta do Xanth.Nazywał to  Skocznym Tańcem Pijanego Marynarza irzeczywiście tak to wyglądało.Spodobało się to Królowi Oaremu, zaklaskał więc pulchnymidłońmi.Arnold i Iren jedli z większym umiarkowaniem, ale organizm centaura wymagałobfitego pożywienia, więc i on jadł sporo.Dziewczynie puddingi zasmakowały, nie mogła sięzbyt długo powstrzymywać.- Zmc vgn Ihfgs xnt ad, ezhq czlrdk? - uprzejmie zagadnął Król Oary.- Oj - siedzieli przy stole, Król u szczytu.Oary znajdował się poza magicznympolem.Arnold szybko się w tym zorientował i tak pochylił, że zwrócił twarz ku Królowi.Topowinno wystarczająco rozciągnąć obszar działania magii.Iren także to pojęła.- Czy zwracałeś się do mnie, Wasza Wysokość?  spytała skromnie.Dor musiałprzyznać, że była w tym znakomita.- Oczywiście.Czyż są w tej sali jakieś inne panienki? Zarumieniła się lekko,rozglądając wokół, jakby chciała wypatrzyć te inne dziewczyny.Nabierała coraz większejwprawy w udawaniu.- Ogromnie dziękuję, Wasza Wysokość.- Jaki jest twój rodowód?- Jestem córką Króla Trenta.Król skinął głową.- Na pewno jesteś ładniejsza od swojej matki.Czyżby to o czymś świadczyło? Dor jadł dalej, przysłuchując się i mając nadzieję, żeIren wydobędzie z otyłego monarchy jakieś użyteczne wiadomości.Działo się tu cośdziwnego, ale chłopak nie wiedział, co robić, zanim nie zdobędzie konkretniej szych infor-macji.- Czy masz jakieś wieści o mych rodzicach? - spytała dziewczyna, a instynktpodpowiedział jej, by się uśmiechnąć przy tym ujmująco.Dor znów musiał powściągaćniedorzeczną zazdrość.- Tak się o nich martwię. I wdzięcznie wydęła usta.Chłopak nigdy wcześniej nie widział, by tak robiła - tojakaś nowa mina.- Moi giermkowie właśnie zdobywają informacje - zapewnił ją Król.- Wkrótcepowinniśmy je poznać.Arnold zerknął na Dora, przelotnie marszcząc brwi.Wciąż nie dowierzał KrólowiOaremu.- Opowiedz mi o Onesti - powiedziała żywo Iren.- To takie miłe, niewielkieKrólestwo.- O, tak, tak - zgodził się Król, gapiąc się na widoczne spod stołu fragmenty jej nóg.- Dwa piękne zamki, kilka ładnych miasteczek i bardzo śliczne góry.Przez wieki musieliśmyzwalczać dzikusów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •