[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jak pan niewezmie prysznica i nie umyje zębów, to powiadomię sanepid. -254-Kuriata skrzywił się na tę złośliwość.Kiedy za prokura-torem zamknęły się z powrotem drzwi, spojrzał na kucające-go mężczyznę. Pana też wyrzucili? Nie, dlaczego?  zdziwił się tamten. Sam wysze-dłem, nie mogłem na to patrzeć.Niecodziennie szaleniec mor-duje człowiekowi ojca. Dlaczego szaleniec? Policja coś mówiła?Stańczyk spojrzał na niego podejrzliwie. A pan nie jest z policji? Więc kim pan jest?Kuriata stwierdził, że jakaś anomalia  niskie ciśnienie,przeloty UFO względnie tajne amerykańskie eksperymentyz nowymi rodzajami broni  musi powodować te zakłóceniaw kojarzeniu: najpierw szef ekipy nie zwrócił uwagi, że przy-słany technik nie ma ekwipunku, a teraz syn ofiary nie do-strzegł nic dziwnego w tym, że policjant został wyrzuconyprzez prokuratora.Choć może w jego przypadku było to zro-zumiałe  pod wpływem szoku mało kto myśli logicznie. Jerzy Kuriata z  Kuriera"  świadomie pominął sło-wo  dziennikarz", co robił zawsze, kiedy spodziewał się nie-chętnej reakcji.Imię i nazwisko oraz nazwa gazety, chociażniosły tę samą informację, były przyjmowane przychylniej.Ale nie tym razem.W Stańczyka wstąpiła nagle energia, zerwał się, zbliżył doKuriaty i stuknął go palcem w pierś.Kuriata zaczął się zasta- nawiać, dlaczego wszyscy czują się do tego uprawnieni.Owszem,nie był może w stroju wyjściowym na bal wiedeński, ale niety-kalność osobista chyba obowiązywała. Już przyleciałeś, sępie? Zwęszyłeś padlinę? Kudy tamprywatność, spokój zmarłych, uczucia rodziny, grunt, żebyrzucić gawiedzi coś na pożarcie?! Wy.wy.Kiedy Stańczyk szukał obelgi, Kuriata wywnioskowałz jego czerwieniejącej twarzy, że próby dyskusji i wyłożeniateorii, iż jest tylko karmicielem hien, czy w tym przypadku-255-sępów, mogą nie odnieść pożądanego skutku, i ryzykuje, żejego nietykalność cielesna zostanie naruszona w znacznie po-ważniejszy sposób.Salwował się ucieczką.W samochodzie stwierdził, że mimo wszystko ma powodydo zadowolenia.Zdjęć nie zdołał wprawdzie wynieść, ale zo-baczył miejsce zbrodni na własne oczy, a relacja z pierwszejręki zawsze miała w sobie jakieś fluidy, których brakowałoopisom uzyskanym za czyimś pośrednictwem.Syna też mógłwykorzystać, żeby zilustrować rozpacz i rozgoryczenie krew-nych.Chociaż nie w sposób typowy dla kiepskich dziennika-rzy:  Syn ofiary był tak załamany śmiercią ojca, że nie chciałz nami rozmawiać".Było to niedopuszczalne ujawnianie dzien-nikarskiej kuchni i przyznawanie się do porażki.Sięgnął po butelkę, którą zostawił na siedzeniu, napił sięwody i spojrzał na zegarek.Miał jeszcze dużo czasu, do napi-sania artykułu brakowało mu tylko rozmowy z Przygodnym. Postanowił wypełnić zalecenie prokuratora i wziąć najpierwprysznic.Ustawił się na placu Społecznym na prawym pasie,żeby potem skręcić z placu Dominikańskiego na Skargi, a niezjeżdżać wuzetką w dół  tamta droga prowadziła do redak-cji na Krupniczej  i wybrał numer Przygodnego. Masz chwilę? Dosłownie chwilę. Byłem na Grunwaldzkiej, już cię nie zastałem, ale po-rozmawiałem z Kanią  Kuriata zataił, że rozmowa był dośćjednostronna i na zupełnie inny temat, niż sugerował. Tyl-ko mi nie powiedział, jak oceniacie czas zgonu. Na wczoraj. A co sądzisz o tej religijnej oprawie? Obawiamy się, że może to być początek serii wedługjakiegoś religijnego klucza jak w tym filmie Siedem. Myślisz, że klucz może być ten sam? Rzadko kiedy za-bójcy są oryginalni, częściej naśladują. Nie wiem, jeszcze się nad tym nie zastanawialiśmy, po-szliśmy innym tropem. 256- Jakim? Na razie tajemnica śledztwa.Ale daleko mniej spekta-kularnym niż teoria religijnego zabójcy, więc twój artykuł nicna tym nie straci.Muszę kończyć. Okej.Kuriata włączył radio i z zadowolenia zaczął wybijać na kie- rownicy rytm skocznej melodii, która popłynęła z głośników.Wyjątkowo nie obeszło go, że Przygodny blokuje mu dostęp doinformacji, bo rzeczywiście materiał miał pierwszorzędny.Wy-starczyłaby sama sceneria zabójstwa, a tu jeszcze jak bita śmie-tana do lodów dochodziło podejrzenie  sformułowane przezpolicję  że mogliby mieć do czynienia z seryjnym zabójcą.Bra-kowało tylko rodzynek, czyli klucza wedługjakiego ewentualnyseryjny zabójca miałby dobierać sobie ofiary.Zastanawiał się nad tym pod prysznicem, ale nic nie wymy-ślił.Rozważał, czy nie postawić w artykule tezy, że chodzi o na-śladowcę bohatera z Siedem, ostatecznie nie wziąłby tegoz powietrza, o filmie wspomnieli policjanci, a jakiś grzech napewno dałoby się Stańczykowi przypisać; nikt nie jest święty,status świętego uzyskuje się długo po śmierci, dopiero kiedywymrą ci, którzy mogliby zaświadczyć o draństwach kandyda-ta do kanonizacji.Porzucił jednak ten zamiar jako nieprofesjo-nalny; na razie nie było poważnych przesłanek, by snuć takiedomniemania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl