[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W świecie się pani rozejrzy,zakocha, za mąż pani wyjdzie, i taki będzie koniec wszystkiemu.Niech mi pani wierzy, żeinaczej na świat patrzymy, mając za sobą duży majątek.51 Pani Maryańska była wielką czcicielką pieniędzy.Ninka patrzała na nią, jak na jakieś dziwo nadzwyczajne.Na razie nie miała odpowiedzi,gdyż podobne przypuszczenia wydawały się jej równie nieprawdopodobnemi, jak fruwanie popowietrzu, albo zdjęcie gwiazdy z nieba. Nie złamałabym za nic mojego ślubu  rzekła po chwili. Skoro raz ofiarowałam się nasłużbę Bożą, to muszę wytrwać.Muszę, pomimo wszystko, muszę! Jakimże to sposobem? Wolno przecież pani wystąpić, jeszcze pani przysięgi nie składała. To nic.Ofiarowałam się Panu Bogu w głębi serca i uważam to za ślub dokonany. To od czegóż byłyby nowicyaty?  rzekła pani Maryańska.Ninka przyznawała w myśli, iż uwaga ta jest logiczną, lecz wcale jej to nie przekonało.Nie podtrzymywała dalszej rozmowy, ale z zamyśleniem patrzała przez okno.Wzmianka o klasztorze przypomniała jej o tem, iż jest zakonnicą, że powinna być obcą idaleką duchem od otoczenia, w którem się przez chwilę znajdować musi.I doznała wrażenia,jakby wesoły widok, przedstawiający się jej oczom, sposępniał nagle, jakby powiał po nichniewytłómaczony smutek i tęsknota, jakby w malowniczym krajobrazie, w promieniachsłońca i szerokiej błękitnej przestrzeni, zamarły uśmiechy życia.Pani Maryańska, zauważywszy na twarzy Ninki smutne zadumanie, nie bawiła się wodgadywanie przyczyny, ale że miała dobre serce, chciała temu odrazu zaradzić. Radzę pani wziąć się do czytania,  rzekła  bo inaczej znudzi się pani bardzo.Mojetowarzystwo pewno niebardzo jest zabawne  dodała z uśmiechem. Mam z sobą paręnowości, które warto przejrzeć.I szukając w swoim podróżnym worku książek dla Ninki, ciągnęła dalej: Ja zawsze w podróży czytuję.Nie mogę się obejść bez książek.Nabrałam tegoprzyzwyczajenia, będąc jeszcze młodą mężatką, z tego powodu, iż chciałam syna mojegoFelcia, zna go pani z Drezna, wychować wzorowo.Postanowiłam przeczytać w tym celu stoksiążek pedagogicznych.Musiałam się śpieszyć, gdyż chciałam skończyć to wszystko, nimFelcio zacznie chodzić i rozumieć cokolwiek.Czytałam więc prawie nieustannie, na każdymspacerze, w każdej podróży, no i przeczytałam.Okrągłe sto książek pedagogicznych!Twarz pani Maryańskiej jaśniała dumą i tryumfem.Ninka uśmiechnęła się nieznacznie.Sprytna była i inteligentna, wiec spostrzegła płytkośćtakiego postanowienia.Ubawiło ją bardzo to pośpieszne czytanie książek pedagogicznych, zktórych pewno ani jeden ślad marny nie pozostał w umyśle pani Maryańskiej.Przypomniałsię jej  Felcio, który nie dowiódł żadnym szczegółem, iż jest wytworem stu dzieł, jednymtchem przeczytanych. Co to jest za książka?  spytała z zaciekawieniem, widząc, iż pani Maryańska bierze doręki jakiś tom z obrazkiem na okładce. To są nowelki Gyp a.Ale to nie dla nowicyuszek! O nie! Nie dam tego.Przełożonamiałaby do mnie ciężki żal.Chociaż. i pani Maryańska namyślała się przez chwilę.Chociaż jestem pewna, że pani z tego nic a nic nie zrozumie.Niech pani przejrzy ilustracye,są bardzo ładne.Ninka pierwszy raz w życiu miała w ręku francuskie powiastki.Wzięła je z ciekawością.Podróż odbywała się dość długo.Nocowano w Krakowie, a pózniej jechano jeszcze całydzień koleją Warszawsko-Wiedeńską.Nad samym już wieczorem przyjechano do ostatniejstacyi przed Zaleszynem.Trzeba było końmi jechać jeszcze parę wiorst, powóz czekał, więcteż bez zwłoki ruszono dalej.Ninka czuła się coraz bardziej wzruszoną na myśl, iż za chwilę zobaczy Tenczyńskiego iZaleszyn, którego jeszcze nigdy nie widziała, a słyszała o nim bardzo wiele, więc wzbudzałjej ciekawość.Wreszcie, na wyniosłości, obrosłej ogrodem angielskim, zabielił się pałac zaleszyński,bardzo gustowna, niewielkich rozmiarów budowla, z końca zeszłego wieku.52 Stał w malowniczem położeniu, a z okien jego prawdopodobnie rozciągał się daleki widok.Ninka przyglądała się wszystkiemu z wielkiem zajęciem.Gdy z szosy skręcono, jechano parę minut ulicami ogrodu; pałac niekiedy się chował zaklomby i drzewa, niekiedy się ukazywał i znowu chował; nareszcie powóz zatrzymał sięprzed głównemi drzwiami.Na spotkanie wyszedł Maryański ojciec i Tenczyński.Przywitanie było bardzo uprzejme i serdeczne.Tenczyński odrazu wyłącznie zajął sięNinką, rozpytywał, czy zmęczona, czy ją podróż niespodzianie zaskoczyła i znudziła. Panie pewnoby rade pójść do swoich pokojów  rzekł;  zaraz pokażę drogę.Obiadbędzie za pół godziny.Ninka znalazła się w bardzo wygodnym pokoju z balkonem.Z okien był widok na rzekę iłąki, a w każdym szczególe urządzenia znać było rękę jakąś staranną, która dla mającej tuprzybyć mieszkanki przygotowała wszystko, co tylko mogło być przyjemnością i wygodą.Nie było ani jednego mebla brzydkiego, a wiele kwiatów.Ninka uśmiechnęła się na ten widok.Może to Tenczyński myślał tak o niej? Iprzypuszczenie to zrobiło jej wiele przyjemności.Obiad był wesoły i ożywiony, jak to zwykle bywa po podróży, kiedy każdy ma cośopowiedzieć, lub o coś zapytać. Ustaliła się jakoś zwykła pazdziernikowa pogoda  rzekł Tenczyński. Wrzesień byłsłotny i zimny, ale teraz będzie znowu trochę ciepła na babie lato.Chwała Bogu, będziemożna używać spacerów, bo inaczej panie zanudziłyby się w Zaleszynie. Czy pani poluje?  spytał nagle pani Maryańskiej.Intencya była ironiczna, gdyż dość było spojrzeć na  majestatyczność pani Maryańskiej,aby być pewnym, że wszelki sport na śmierćby ją zamęczył.Ale Tenczyński wiedział także,że chce ona, aby ją brano za szykowną damę z high-life u, zatem od sportowych zamiłowańodrzekać się nie będzie.Rzeczywiście nie wiedziała co odpowiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •