[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przecież jąznalazł.Przez całą noc biegał po mieście, walczył, właził pod kule, zabił piętnaście osób, ale znalazł.I przyniósł ją tu na rękach.Zupełnie jak w romansie.Faktycznie, z takim nie zginie.%7łeby tylko jeszcze on nie zginął z taką partnerką.Po pół godzinie Cantor wylazł z łazienki, obejrzał bałagan, który zastał w pokoju, iskinął głową z zadowoleniem. Słusznie.Rano wyruszymy.Teleporty zaczynają pracę o ósmej, akurat mamy czas,żeby się spakować i spokojnie zapalić.Chodz, opatrzysz mnie, a ja ci pomogę z bagażami. Słyszałeś?  dopytała się Saeta. Oczywiście, że tak. A rozumiesz coś z tego? Skąd te informacje? Jak to skąd? Dziewczyna ci rzuciła wyrazną aluzję.To pozdrowienia od króla Szellara.Przecież obiecał, że jego agenci przekażą nam informacje, kiedy tylko się czegoś dowiedzą.Wiąż mocniej, nie bój się.A jak trafiła z tym wyjazdem, nie ma co! Już myślałem, żemusimy stąd możliwie szybko spadać i proszę, jak na zamówienie.W Białobrzegu już się takłatwo nie zgubi, ten kraj jest malutki, staroświecki, taki ptaszek będzie tam widoczny jak nadłoni.To nie Lutecja, gdzie nawet trzygłowy smok da radę wsiąknąć.Ale z drugiej strony,tam nie mają takich hoteli, więc znowu będziemy musieli spać w jednym łóżku.Za tozobaczysz śnieg. To nic  odezwała się Saeta  zmieścimy się.Tak nawet będzie lepiej.Teraz się bojęsama spać, a do ciebie już się chyba przyzwyczaiłam. To niedobrze  poważnym tonem odparł Cantor. Znaczy, mówię o tym strachu.Niepozwalaj sobie na strach, może ci zostać trauma na całe życie.Ale o tym porozmawiamypózniej, a teraz się pakujmy.Nie będziesz tęsknić za Lutecją? Jak ty czasem coś powiesz. skrzywiła się Saeta. Ale prawdę mówiąc, będę tęsknićza tym fortepianem. Ja również  skinął Cantor. I jeszcze za teatrami, salami koncertowymi i lodami. I madame Allamą  dodała Saeta.Cantor spojrzał na nią ze smutkiem. Saeto, bardzo cię proszę, nie żartuj sobie z niej tak więcej. Przepraszam.Już nie będę. Saeta poczuła się winna i spiesznie zmieniła temat.Naprawdę jesteś niesamowitym mężem. Dziękuję ci bardzo  odparł Cantor, nadal nie spuszczając z niej poważnego wzroku.Ale nie powinnaś się do mnie zbytnio przywiązywać.Masz instrukcje.Jeżeli nie dasz rady siędo nich zastosować, jako morderczyni jesteś skończona.Pozostanie ci tylko gra nafortepianie. Nie martw się  pocieszyła go Saeta  niech diabli wezmą te całe instrukcje.Alepamiętam twoją prośbę.Ją na pewno zdołam spełnić.* * *  Chodz, pokażę ci jedno ciekawe miejsce  powiedział Elmar, gdy wraz z Olgą wyszliprzed bramę jego domu. Zabytek architektury z duchami, dookoła wspaniała przyroda imost nad przepaścią.Chcesz? A może się po prostu pokręcimy po mieście? Tylko uprzedzam,że dziś jest święto, tłumy, ścisk i tłok, nic nie widać. A co to za święto?  zaciekawiła się Olga, rozglądając się na różne strony.Ulice stolicy faktycznie wyglądały bardziej odświętnie niż zwykle, a ludzie równieżubrali się tak jakoś uroczyście.I faktycznie było ich o wiele więcej niż zwykle.Wszyscy siędokądś spieszyli, w dodatku w przeróżnych kierunkach, co natychmiast wywołało u Olgiskojarzenie z metrem w Kijowie i definitywnie pozbawiło ją ochoty na spacer tłocznymiulicami. Urodziny króla  wyjaśnił niechętnie. Poważnie?  zdziwiła się Olga. To czemu mi wcześniej nie powiedziałeś?Złożyłabym mu zawczasu życzenia, albo co.Dziś chyba nie sposób się do niego dopchać,tam się pewnie wszystkie większe szychy zbiorą.A ty co, nie pójdziesz mu składać życzeń?Elmar westchnął. Nie pójdę.On tego nie lubi i właśnie dlatego ci nie mówiłem.No to dokąd sięwybierzemy? Może lepiej obejrzymy sobie przyrodę  zdecydowała Olga. Nie lubię tych ludowychświąt.Tłum gania po ulicach, połowa od rana jest zawiana, piosenki, tańce, bójki i cała resztauciech.Wolę podziwiać zabytki.Dlaczego król nie lubi, jak mu się składa życzenia z okazjiurodzin? Ponieważ takiego mamy króla  niechętnie odburknął Elmar. Poczekaj tu chwilę,zaraz złapię powóz.Albo lepiej nie, wejdz do tamtej kawiarni, zjedz ciastko albo coś w tymrodzaju, nie stój tak na środku ulicy. A co, będziesz tak długo łapał powóz?  zdziwiła się Olga. Myślisz, że to tak łatwo w świąteczny dzień znalezć jakiś wolny? A nie łatwiej będzie wrócić do domu i wyjechać własnym? Gdybym o tym pomyślał wczoraj, to by było łatwiej.Tylko że dziś już na to za pózno,dałem służbie wolne z okazji święta.Tak więc usiądz sobie i na mnie poczekaj.Maszpieniądze? Mam. No i dobrze.Tylko nie pal, bo w święta jest wielki popyt na dziwki i klienci ustawiąsię do ciebie w kolejce.W tej sukience już nikt cię nie wezmie za wojowniczkę. Trzeba było założyć spodnie!  pożałowała Olga.Odprowadziła Elmara spojrzeniem,patrząc, jak oddala się ulicą, górując nad tłumem o całą głowę i lekko rozpychając siępotężnymi łokciami, po czym westchnęła z zazdrością i wkroczyła do kawiarni.Było to miejsce z klasą, dla wybrańców z lepszych sfer, których z okazji święta zebrałosię już tyle, że zabrakło wolnych stolików.No to wpadłam. pomyślała Olga, wyobrażając sobie, jak głupio wygląda, kiedy tak stoi jak słup w poszukiwaniu miejsca, a wokół niej aż roisię od wystrojonych dam, podczas gdy ona sama ma na sobie tanią sukienkę, sznurowaną zprzodu.Kupiła ją ze względów czysto praktycznych, z uwagi na własną wygodę.Dopieropotem Azille wyjaśniła jej, że położenie sznurowania i zapięć na sukni wskazuje na pozycjęspołeczną właścicielki  na to, czy sama zapina to cholerstwo, czy robi to za nią służąca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •