[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krótkie, rzeczowe wyjaśnienie bezżadnych komentarzy.Twój rzecznik.- Nie, sama powinnam wygłosić oświadczenie.Jestem ich matką.Hatch nie nalegał, ale wyszedł niezadowolony.Martwił się o nią,miał ochotę zadać jej kilka pytań, a przede wszystkim miał pretensje doKary.To ostatnie nie było ani niczym dziwnym, ani niczym nowym.Hatchnieustannie miał pretensje do Kary i nadal był w niej zakochany.Billie Corrigan ziewnęła szeroko, chociaż nie skończyła jeszczeswojego pierwszego piwa.- No wiesz, Billie, wypiłaś kilka łyków i już zasypiasz? - zaśmiał sięPit, przekrzykując gwar panujący w pubie O'Reilly'ego.109R S Billie skrzywiła się w odpowiedzi.- Jestem na nogach od ósmej rano.- Ja musiałem wstać o piątej.- Tak, ale ty jesteś farmerem, a ja dziewczyną z miasta.Pit sączył piwo i zastanawiał się, po co właściwie przyszedł do pubu.Lubił Billie, może dlatego.Była zupełnie inna niż jej zawsze sztywny,pełen dystansu przyrodni brat.Ojcem obojga był nieodżałowany FrankCorrigan, ale mieli różne matki.Billie wychowywała się wśródnowojorskiej cyganerii, Hatch w Stockwell pod niezwykle czujnym okiemmadame Madeleine.Billie niesłychanie śmieszył sposób bycia brata i jego nienagannemaniery.Zamieszkała w Bluefield po śmierci ojca i otworzyła tu niezleprosperującą firmę cateringową, z której usług Pit nigdy nie miał okazjiskorzystać, bo ciężko pracujący farmerzy raczej nie urządzają przyjęć.Billie miała rude włosy, niebieskie oczy, dorodne kształty i ochotę na Pita.Tego wieczoru wbiła się w białą bluzkę i dżinsy, przy czym jedno idrugie wydawało się o numer za małe, co Pit próbował ignorować.Powyjściu z więzienia rzadko zaglądał do pubu, dzisiaj jednak zrobił wyjątek.Charlie przyniósł wiadomość, że Henry i Lillian prysnęli z letniska wTeksasie, najprawdopodobniej do Kary Galway do Austin.Pit próbowałdodzwonić się do Allyson pod numer stacjonarny w Stockwell Farm.Ostatecznie jako sąsiad miał prawo martwić się o dzieci.Chciałpowiedzieć Allyson o platformie na dębie, bo to mogło mieć cośwspólnego z ucieczką dzieci.Odebrał Hatch, nadęty bubek, i poinformował go oficjalnym tonem,że Allyson jest w Hartford i że on sam też się tam właśnie wybiera.ZHatchem Corriganem nie było rozmowy.Facet zawsze traktował Pita z110R S góry.Ciekawe, zważywszy, że miał tatusia alkoholika, który po pijanemuskręcił kark.Allyson, chociaż nigdy nie zaznała biedy, też nie pochodziła zbogatej rodziny.Jej ojciec był skromnym lekarzem w New Haven. Prawdziwymi" Stockwellami byli tylko: przyrodni brat Hatcha,Lawrence, i jego dzieci.Lawrence nie żył od dawna, a cała fortunarodzinna należała do Lillian i Henry'ego.Lawrence odnosił się do wszyst-kich z jednakowym szacunkiem, niezależnie od tego, kto skąd pochodził iw jaki sposób zarabiał na życie.Allyson wychowywała dzieci w tymsamym duchu, nie chciała, żeby pieniądze i pochodzenie przewróciły im wgłowach.Tak naprawdę Pit nie miał powodów wściekać się na Hatcha; gdybyAllyson chciała, sama zadzwoniłaby do niego i powiedziała mu odzieciach.- Jeśli usłyszę jeszcze jedno słowo o tych cholernych bławatnikach,to jak Boga kocham zacznę krzyczeć - jęknęła Billie.- Mówię poważnie.Zacznę rozbierać wszystkie domki dla tych rozkosznych ptaszków wpromieniu pięćdziesięciu kilometrów.Pit zaśmiał się.- Nie zaczniesz.Ethel Smith na pewno by cię zabiła.Na dzwięk nazwiska Ethel Billie jęknęła po raz kolejny.- Spotkałam ją dzisiaj po południu w miasteczku.Zaczęła sięzastanawiać, jak długo młody bławatnik ze złamaną łapką może przeżyć wchlorowanej wodzie.Strasznie sarkała, że ludzie używają za dużo chloru.- Uczyła mnie w podstawówce - powiedział Pit.- Jezu, musi mieć chyba sto lat.111R S - Zajęła się ptakami, kiedy przeszła na emeryturę.Ludzie będą gadaćo bławatnikach, dopóki do nich nie dotrze, że Wielki Mike zginął,ponieważ nie umiał pływać.Billie westchnęła, pokręciła głową, łzy napłynęły jej do oczu.- Widziałam go wieczorem poprzedniego dnia.Urządził niewielkieprzyjęcie.- Tak, słyszałem.- Tryskał energią.Pit upił łyk piwa.- Taki właśnie był, zawsze pełen życia.- Nie znałam go zbyt dobrze, ale wszyscy tak mówią.- Billieuśmiechnęła się i ziewnęła znowu, jakby lada chwila miała zasnąć nasiedząco.- Jakie masz plany? - zagadnęła.- Skończę piwo i zbieram się do domu.Coś błysnęło w oczach Billie - tęsknota, pragnienie, a może Pit poprostu zobaczył w nich to, co chciał zobaczyć? Noc z Billie pozwoliłabymu uwolnić myśli od Allyson, ale już sama ta myśl wydała mu się zdradą.Wiedział, że Allyson go kocha.Po prostu po śmierci Wielkiego Mike'a, wmomencie mianowania na stanowisko gubernatora, znalazła się międzymłotem a kowadłem.Potrzebowała czasu, żeby ułożyć sobie wszystko wgłowie.Billie zsunęła się ze stołka, ocierając się leciutko o ramię Pita.- Jutro zaczynam pracę dopiero o dziewiątej - powiedziała zuśmiechem.- Dla ciebie to pewnie pora lunchu.Odwrócił się i patrzył za nią, jak idzie do wyjścia, kołyszącbiodrami.Ciągle czuł ciepło jej ciała.Billie nie była zakazanym owocem,nie nosiła nazwiska Stockwell i nie sprawowała urzędu gubernatora.Pracowała tak samo ciężko jak on, a jego kryminalna przeszłość była jej w112R S najwyższym stopniu obojętna.Wszystko wskazywało, że tylko czeka, byPit uczynił pierwszy krok.Co go, do diabła, powstrzymywało?Odwrócił się i dokończył swoje piwo.Allyson, na nieszczęście,siedziała w Hartford.Gdyby była w Stockwell, przemknąłby przez las doposiadłości, nie zważając na ochronę.Wystarczyło jedno słowo panigubernator, żeby go przepuścili.Nie pamiętał, aby kiedykolwiek pragnął jej aż tak bardzo, takdesperacko, jak w tej chwili.Co za cholerny pech.Właśnie teraz Allyson go porzuciła, lecz onbył zbyt głupi i uparty, by przyjąć to do wiadomości.Henry dopiero po drugiej wielkiej porcji lodów przyznał się, że listod Allyson to fałszywka.Kara, nie czekając na dalsze wyjaśnienia,zadzwoniła do Allyson i przekazała jej pobieżną relację z ostatnichdwudziestu czterech godzin.Kiedy zgodziła się pomóc Lillian i Henry'emu, zobowiązała sięmilczeć, jednak przyznanie się Henry'ego do fałszerstwa zmieniałocałkowicie postać rzeczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •