[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Starała się nie myśleć o nim.Flirtowała z młodymi mężczyznami z najlepszych rodów, bawiła sięna balach, tańczyła nieraz do rana, budząc zgorszenie wśród najlepszej socjety - wszystko na próżno.Myśluparcie powracała do Zorry.Westchnęła zdając sobie jasno sprawę, że go kocha.- Cóż mogę zrobić? - szepnęła.- Nikt nie może być panem swego serca.Odeszła od okna i usiadła przy pianinie.Popłynęły piękne tony nokturnu Chopina.Smętna melodia ulatywała przez okno.Słychać było wniej szum wichru i odgłos kropel deszczowych.Don Alvarez przechodził obok rezydencji książęcej.Do uszu jego doleciały dzwięki melodii.Przystanął nadsłuchując.Dolores skończyła grać i zbliżyła się do okna.- Buen Dios, senorito! - zawołał don Alvarez z najmilszym uśmiechem, na jaki potrafił się zdobyć.- Pięknie grasz, doprawdy, senorito Dolores.Jakaż to melodia?- Nokturn Chopina - odpowiedziała.- Chopin, ach tak, kompozytor niemiecki.- Nie, don Alvarez! Kompozytor polski.Polacco!- Polacco? - zdziwił się don Alvarez.- Powinieneś znać ten naród.Przy boku Napoleona zdobyli niegdyś Somosierrę i miasto, gdzieobecnie się znajdujemy, Saragossę.Dziwi mnie to, że jako wojskowy nic o tym nie wiesz!Don Alvarez skrzywił się, nie bardzo było mu przyjemnie, że Dolores wypominała mu omyłkę zlekką ironią.- Ach tak.Przypominam sobie.Bardzo waleczny naród.Był nieco zażenowany swym brakiem wiedzy.Historia, której się uczył będąc chłopcem, wyleciała mu z głowy zupełnie, a nigdy nie interesował się podaniami i legendami, które krążyły wśród ludu.Z trudemprzypominał sobie fakty historyczne.Potem pomyślał: Jakaż ona piękna, a zarazem wykształcona.Wymarzona małżonka dla dzielnegooficera.Dolores zapewniłaby mu karierę.Uniósł głowę i zawołał:- Księżniczko! Czy pozwolisz, bym zawitał do niej nieco pózniej!.Chciałbym z nią pomówić.- Nie mam nic przeciwko temu, pułkowniku!  odpowiedziała Dolores i zamknęła okno.Don Alvarez zamyślony okrążył pałac i wszedł przez główne drzwi, obok których żołnierze pełnilistraż.Minął olbrzymią salę wysłaną czerwonym dywanem, witając się po drodze z dworzanami księcia, izapukał do drzwi gabinetu don Ramida.Książę siedział przy biurku.Uniósł głowę i spojrzał pytająco na wchodzącego.- Mam nowinę - rzekł don Alvarez.- Zorro osmagał batem don Sebastiana Hioro, właściciela dóbrna zachód od Huesco.- Znam don Sebastiana! Poważam go, umie bowiem trzymać swych ludzi w ryzach.- Właśnie dlatego też Zorro go osmagał.Podobno wyrzucił całą rodzinę składającą się z ojca, matkii czworga dzieci.Pozbawił ich dachu nad głową z błahej przyczyny, a wszystko dlatego, że rodzice niechcieli przysłać swej córki Marquity do jego dworu.- I ten bandyta śmiał unieść rękę na tak szacownego hacjendero? To przechodzi ludzkie pojęcie.Corobią żołnierze i policja?.Mam wrażenie czasami, że Aragonia to pustynny kraj, gdzie bezczelny osobnikhula bezkarnie, nie napotykając żywej duszy, która by mu stawiła opór.I powiadasz, że osmagał go za to, żedon Sebastiano wydalił jednego ze swych ludzi?- Tak, z całą rodziną.Zorro podjął się naprawienia rzekomej krzywdy.-Hm!- Zorro obił go, a następnie zabrał wszystkie pieniądze, jakie don Sebastiano miał przy sobie, i dałje tej rodzinie.- Co dalej?- Posłałem żandarmów! Odebrali z powrotem pieniądze.- I zwróciłeś je don Sebastianowi&- Nie, bo Zorro zaatakował żandarmów i odebrał złoto, które wiezli!- Bronili się?- Oddali bez oporu.- Należy ich surowo ukarać.-Już zrobione.-To wszystko?- Nie! Mam jeszcze jedną nowinę.- Słucham.- Znam kryjówkę Zorry.Książę skoczył na równe nogi.- Znasz kryjówkę Zorry? - zawołał.- Nie żartujesz?- Trzyma tam konia i broń.- W jaki sposób dowiedziałeś się, pułkowniku?- Doniósł mi jeden ze szpiegów.Ukryty w zaroślach widział starego węglarza, który wyprowadziłkonia Zorry przed swą chatę.- Zorro tam był?- Tak.I to bez maski.Niestety, było już zbyt ciemno i mój człowiek nie mógł dojrzeć rysówtwarzy.- Szkoda! Cóż zamierzasz uczynić?- Przede wszystkim unieszkodliwię węglarza.Następnie rozmieszczę dookoła swych ludzi.Ukryjęich w zaroślach i w chacie.Gdy Zorro się zjawi, a będzie bez broni, gdyż znajduje się ona u węglarza,zaatakujemy go jednocześnie ze wszystkich stron.Bez bata, bez szpady i bez pistoletów - wątpię, czy sięnam wymknie.- Zwietnie! - ucieszył się don Ramido, zacierając ręce.- Jeśli się uda postaram się dla ciebie o najwyższe odznaczenie.Kariera twoja jest zapewniona.- Uda się na pewno.Uważam, że trzymam Zorrę mocno w garści.Pozwolisz jeszcze, mości książę,że wystosuję doń pewną prośbę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •