[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Geoffrey Lambert drzemał, a Newton pilnował steru.Silas pośpiesznym krokiem przeszedł przez podkład i zatrzymał się przy grupce kobiet.- Edwino, pani Cannon.Czas na nas.Ujął rękę Bethany, a potem Darcy, całując szarmancko koniuszki palców każdej z nich.- Dziękuję paniom za uroczo spędzony czas.- Cała przyjemność po naszej stronie, lordzie Fenwick.Darcy, uśmiechając się z przymusem, uścisnęła Edwinę napożegnanie.- Mam nadzieję, że uda się wam uzyskać audiencję u króla.Edwina zachichotała.Silas podprowadził ją do barierki.Tamzatrzymał się i potrząsnął ręką Riordana, a następnie podniósłdłoń Ambrozji do ust.Tym razem także przytrzymał ją dłużej, niż należało.Z napięciem czekał na jej reakcję.Z satysfakcją stwierdził, że podobnie jak poprzednim razem, wzdrygnęła się pod jego dotknięciem.Doszedł do przekonania, że wie już teraz, w jaki sposóbwyprowadzić ją z równowagi.Miał zamiar w przyszłości jeszcze wielokrotnie powtórzyć te próby.- Mam nadzieję ujrzeć panie znowu, kiedy wrócimy doKornwalii, panno Lambert.- Ja również, lordzie Fenwick.- Wyrwała pośpiesznie rękę.- Panno Lambert.- Słucham?- Może być pani pewna mojej dyskrecji.Nie powiem nikomu, że zostawiła pani na widoku.intymny szczegół garderoby.- Dziękuję, lordzie Fenwick.Doceniam pańską dobrą wolę.Silas uniósł Edwinę i pomógł jej przejść przez barierkę, a następnie to samo uczynił z jej matką.Na koniec zręcznym ruchem sam przeskoczył przez poręcz i dołączył do swoich towarzyszek.Po chwili zwolnione z uwięzi statki zaczęły się od siebiestopniowo oddalać.Trzy siostry stały na pokładzie i machałyrękami na pożegnanie.- Do widzenia - wołała wesoło Ambrozja.- Szczęśliwejpodróży.Kiedy żaglowce znalazły się w takiej odległości, że nie byłosłychać głosów, Riordan odwrócił się do Ambrozji.- Dobra robota.Wykazałaś tam, na dole, błyskawiczny refleks.Uśmiechnęła się.- Słyszałam, jak mówiłeś, że pod narzutami są nasze kufry.Rada jestem, że udało mi się znalezć koszulę.Ubierałyśmy sięw pośpiechu, kiedy ujrzeliśmy ich statek.Byłam pewna, że cośmusiało zostać na wierzchu.Riordan spojrzał na nią przeciągle.- Jesteś bardzo bystrą kobietą, Ambrozjo.Sprawdzasz sięzwłaszcza w trudnych sytuacjach.To nie powinno mnie dziwić.Pochodzisz z rodziny odznaczającej się wybitną inteligencją.Spojrzał na Geoffreya Lamberta.Starszy pan już nie spał.- Okropnie nudne baby - zauważył, zwracając się do wnuczek.- Pod tymi ozdobnymi nakryciami głowy nie mają nicprócz włosów.- Kapitanie Lambert - odezwała się pani Coffey z naganąw głosie - jestem do najwyższego stopnia zgorszona pańskąuwagą.Nie należy wypowiadać się w ten sposób o dwóch najważniejszych obywatelkach Land's End.- Niepotrzebne wymówki - wymruczał w odpowiedziLambert senior.- Czy to cię właśnie uśpiło, dziadku? Ich nudna paplanina?- zapytała głośno Ambrozja.Uśmiechnął się do niej filuternie.- Nie spałem, dziecko.To tylko sposób na niebranie udziałuw ich nużącej gadaninie.Riordan odrzucił do tyłu głowę i roześmiał się głośno.Dolicha! Cóż to za zadziwiająca rodzina.Gotów był się założyć,że starszy pan nie cierpi na głuchotę, a tylko udaje, że niedosłyszy.W gruncie rzeczy przynajmniej do pewnego stopnia kontroluje sytuację.Widząc jednakże, jak Diabeł Morski" zmienia kierunek, poważnie się zaniepokoił.Nie mógł pozbyć się uczucia, że ichsprytny manewr nie zdołał zwieść Silasa Fenwicka.Jeżeli jegopodejrzenia potwierdzą się, to niewykluczone, że piknik możemieć całkiem niewesoły koniec.Na pokładzie Diabła Morskiego" Silas Fenwick rozkazałkapitanowi swego statku:- Zmieniamy kurs, kapitanie Barrow.Proszę się kierować doportu Cairn.Edwina i jej matka spojrzały na niego ze zdziwieniem.- Ależ milordzie, czy chce pan narazić nas na niebezpieczeństwo? Słyszałam, że w Cairn roi się od piratów.Silas uśmiechnął się.- Też o tym słyszałem.Zapewniam, że nie ma powodu doobaw, pani Cannon.Dopóty, dopóki znajdują się panie w moimtowarzystwie, nic paniom nie grozi.To ciekawe miejsce.Interesujące uzupełnienie podróży do Londynu.Warto skorzystaćz okazji i przejść się po mieście, a nawet wypić piwo w jednejz ulubionych tawern piratów.- Zwrócił się do Edwiny: - Podoba ci się ten pomysł, kochanie, prawda?Edwina spojrzała w jego ciemne zagadkowe oczy i posłałamu jeden ze swych najbardziej zalotnych uśmiechów.- Nie mogę doczekać się chwili, kiedy wrócę do Land's Endi opowiem przyjaciółkom, że odwiedziłam miasto będące siedliskiem piratów.Chodz, mamo.Włożymy nasze najładniejszeczepce.Musimy wziąć również parasolki na spacer po mieście.Słyszałaś, co powiedział lord Fenwick.W jego towarzystwie jesteśmy całkowicie bezpieczne.Odeszły.Z chwilą gdy zniknęły mu z oczu, uśmiech zgasłna twarzy Silasa.Jego oczy pociemniały od tłumionego gniewu.- Tak jest - mruknął.- Jesteście bezpieczne.Ale nie mogępowiedzieć tego samego o pewnej rodzinie, która sądzi, że mniewywiodła w pole.Ci głupcy drogo zapłacą za oszustwo.Ambrozja przewracała się w hamaku, świadoma obecnościmężczyzny, który spał w pobliżu.Nawet świeże morskie powietrze i rytmiczny chlupot fal uderzających o kadłub nie byływ stanie ukołysać jej do snu.Czując, że nie zmruży oka, naciągnęła na ramiona koci wspięła się na pokład.Newton stał przy sterze, spozierając w ciemność.Nie odwracając głowy, zapytał:- Nie może panienka zasnąć?- Po czym poznałeś, że to ja, Newtonie?- Po chodzie.Panienka stąpa cicho jak kot.Co się dzieje?Powinna panienka wypocząć przed jutrzejszym dniem.- Nie mogę, Newtonie.- Przeszła się po pokładzie.To przeciągnęła ręką wzdłuż barierki, to przystanęła na chwilę, by złapać się masztu, aż na koniec westchnęła niecierpliwie.Odwróciła się do Newtona i zapytała bez ogródek.- Co myślisz o Riordanie?A więc o to chodzi.Powinien się tego domyśleć.Zakochałasię po raz pierwszy.Przynajmniej zrobiła dobry wybór.Stary żeglarz nie od razu odpowiedział.- Jest wybuchowy.Nie znosi głupoty.Mało mówi.Odzywasię tylko wtedy, gdy ma coś do powiedzenia.Ale jest solidnymi honorowym człowiekiem.Gdyby przyszło mi stawić czołoatakowi piratów, chciałbym go mieć przy sobie.Newton zamilkł na chwilę, po czym odwrócił się i spojrzałAmbrozji prosto w oczy.- Riordan Spencer jest mężczyzną, który nigdy nie będziezwodził i kluczył, tylko wybierze prostą drogę, nawet jeżeliwiedzie ona przez rafy i mielizny.Wiedziała, że Newton nie mówi o żeglowaniu.On po prostuużył przenośni.Oceniał Riordana jako człowieka.Była to wysoka ocena.Wzruszona prawością wiernego przyjaciela, skinęłagłową i odeszła zamyślona.Stary żeglarz spoglądał za nią, gdy zasiadła przy barierce,aby popatrzeć na gwiazdy.Cofnął się myślą do czasów, kiedyrównież był młody, nieśmiały i szaleńczo zakochany.Dawno,dawno temu.Przypomniała mu się dziewczyna o włosach jasnych jak promień słońca i oczach przejrzystych jak światło księżyca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexCheryl St John & Ruth Axtell Mo To Be a Mother (epub)
§ Griffiths Elly Ruth Galloway 02 Janusowy kamień
Prawer Jhabvala Ruth W upale i kurzu
Gaskell Elizabeth Ruth
Langan Ruth The Conover's 01 Piosenki z dzieciństwa
Langan Ruth Jasny Nefryt
Childe #08 Gildia Oredownikow Gordon R. Dickson
zbiory
Putney MJ PÅ‚atki na wietrze (2)
McKenzie Catherine Idealnie dobrani