[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy dziecko może pojąć naturę zła? Ona wiedziała tylko tyle, że Persebyła niegrzeczna, że zamiast być dobrą lalką, była niedobra, że robiła się samowolna,wymykała się spod kontroli i że trzeba ją przepędzić.Więc Libbit usiadła, wzięła swojekredki, kilka kartek papieru i powiedziała tak:  Dam sobie radę.Muszę tylko pracowaćpowoli i najlepiej, jak umiem, a wtedy na pewno dam sobie radę.Umilkłem na chwilę, przetarłem oczy.- Wydaje mi się, że tak to właśnie wyglądało, ale odnoście się z rezerwą do tego, cowam teraz mówię.Możliwe, że pomieszało mi się to z własnymi wspomnieniami.Mój umysłmoże płatać mi figle.Głupie, kurwa, figle.- Spokojnie, muchacho - powiedział Wireman.- Powoli.Próbowała więc unicestwićPerse rysunkami.Jak to się robi?- Najpierw trzeba narysować, a potem zetrzeć.- I Perse jej na to nie pozwoliła?- Jestem prawie pewien, że o niczym nie wiedziała.Elizabeth umiała się kryć, kiedychciała coś zrobić w tajemnicy.Jeśli interesuje was, w jaki sposób to robiła, to niestety nieumiem tego wyjaśnić.Ale jeśli chcecie wiedzieć, czy to był jej własny pomysł, czyczterolatka potrafi sama z siebie wpaść na coś takiego.- Nie jest to niemożliwe - ocenił Wireman.- Na swój sposób to właśnie jest myślenieczteroletniego dziecka.- Nie potrafię pojąć, w jaki sposób udało jej się ukryć z tym przed Perse - powiedziałJack.- Przecież to była mała dziewczynka.- Ja też tego nie rozumiem - przyznałem.- Tak czy inaczej, nie poskutkowało - podsumował Wireman. - To prawda.Nie poskutkowało.Wydaje mi się, że Elizabeth zrobiła ten rysunek, zcałą pewnością ołówkiem, a po skończeniu wytarła kartkę do czysta.Człowiek pewnie by nieprzeżył czegoś takiego.Candy Brown też nie dał rady.Ale Perse nie była człowiekiem i tylkoją to rozjuszyło.Odegrała się na Elizabeth, zabierając jej uwielbiane siostry.Tessie i Lauranie zeszły tamtą wydeptaną przez rodzinę ścieżką na Cienistą Plażę, żeby szukać w morzunowych skarbów.Coś je tam zapędziło, a kiedy weszły do wody, było po nich.- Nie do końca - mruknął Wireman.Wiedziałem, że myśli o śladach małych stóp napewnej drewnianej podłodze.Nie licząc już nawet tego stwora, który zawitał niedawno wmojej kuchni.- To prawda - zgodziłem się.- Nie do końca.Znów zerwał się wiatr.Tym razem podmuch był tak mocny, że coś z hukiem wyrżnęłow ścianę od strony zatoki.Podskoczyliśmy wszyscy trzej.- A jak załatwiła tego Emery'ego Paulsona? - zapytał Jack.- Nie wiem - przyznałem.- A co z Adriana? - dorzucił Wireman.- Czy ją Perse też zlikwidowała?- Nie wiem - powtórzyłem.- Może.- A potem dodałem z ociąganiem: - Pewnie tak.- Nie widzieliśmy jej - przypomniał Wireman.- To już coś.- Na razie - odparłem.- Ale blizniaczki utonęły - powiedział Jack takim tonem, jakby chciał sobie cośwyjaśnić.- Ta cała Perse zwabiła je do wody.Czy coś tam.- Właśnie - przytaknąłem.- Czy coś tam.- Ale potem zaczęły się poszukiwania.Obcy ludzie, spoza wyspy, zgłosili się dopomocy.- To było konieczne, Jack - wyjaśnił Wireman.- Wiele osób wiedziało o ichzaginięciu.Na przykład Shannington.- Pamiętam - odrzekł Jack.- Właśnie o to mi chodzi.Więc mamy rozumieć, żeElizabeth, jej ojciec i gosposia po prostu nabrali wody w usta?- A mieli inne wyjście? - zapytałem.- John Eastlake miał pójść do czterdziestu czypięćdziesięciu ochotników i powiedzieć im:  Upiorzyca porwała mi córki, szukajcie tejupiorzycy ? Zresztą on w ogóle nie musiał wiedzieć, że to właśnie tak było.Chociaż w końcuna pewno się dowiedział - dodałem, myśląc o rysunku, na którym widziałem, jak krzyczy.Krzyczy i krwawi.- Zgadzam się, że nie mieli innego wyjścia - przyznał Wireman.- Chciałbym terazwiedzieć, co się stało po tym, jak zaprzestano poszukiwań.Tuż przed śmiercią panna Eastlake powiedziała, że trzeba ją utopić, żeby usnęła z powrotem.Chodziło jej o Perse? A jeśli tak, tojak się do tego zabrać?- Nie wiem.- Potrząsnąłem głową.- Dlaczego tego nie wiesz?- Bo rozwiązania pozostałych zagadek znajdziemy na południowym krańcu wyspy.Wruinach pierwszego Czaplego Siedliska.Tam też, jak sądzę, znajdziemy Perse.- No to w porządku - podsumował Wireman.- Jeśli zatem nie decydujemy sięwyprowadzić z Dumy jak najszybciej, to chyba powinniśmy się tam wybrać.- Biorąc pod uwagę to, co spotkało Toma, nie mamy nawet takiego wyboru -powiedziałem.- Sprzedałem mnóstwo obrazów, a galeria nie będzie ich trzymać wnieskończoność.- To je odkup - zaproponował Jack.Ale ja pomyślałem już o tym.Wireman potrząsnął głową.- Wielu nabywców nie będzie chciało sprzedać swoich nowych skarbów, nawet zapodwójną cenę.I nie przekonasz ich taką historyjką.Na to już żaden z nas nie miał odpowiedzi.- Ale za dnia, w dziennym świetle, jej moc słabnie - powiedziałem.- Proponujęgodzinę dziewiątą rano.- Jak dla mnie może być.- Jack wstał z krzesła.- Będę u was za piętnaście.A terazzrywam się na most i wracam do Sarasoty.Most.To mi podsunęło pewną myśl.- Możesz przenocować tutaj - zaprosił go Wireman.- Po tym, co właśnie usłyszałem? - Jack uniósł brwi.- Z całym szacunkiem: nic z tego,kolego.Ale jutro przyjadę.- Obowiązują długie spodnie i porządne buty - zastrzegł Wireman.- Tam są niezłechaszcze, a w chaszczach mogą być węże.- Potarł dłonią policzek.- Wygląda na to, że niepokażę się jutro u Abbota - Wexle - ra na wystawieniu zwłok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •