[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Historia Galaktyki, Arto, dowodzi, że racja stanu,bezpieczeństwo planet, interesy ludności wymagają czasem, by& By jakaś biedna dziewczyna sprostytuuowała się dla nich. Och, to wulgarne! Uważaj, bo kiedyś wyrwie ci się coś takiego publicznie. Cóż, podjęłam już decyzję.Nie zrobię tego.Wolę umrzeć.Wolę zrobićc o k o l w i e k.I zrobię.Suweren wstał z krzesła i wyciągnął do niej ramiona.Milczał, usta mu drżały.Podbiegła do niego w gwałtownym ataku płaczu przytuliła się mocno. Nie mogę, tatusiu.Nie mogę.Nie zmuszaj mnie.Pogłaskał ją niezręcznie. Ale co będzie, jeśli go nie poślubisz? Jeśli Tyrannejczycy poczują się zawiedzeni?Mogą mnie usunąć, uwięzić, może nawet i&  urwał w pół słowa. Nastały bardzo ciężkieczasy, Arto, bardzo ciężkie.W zeszłym tygodniu aresztowano rządcę Widemosprzypuszczam, że został stracony.Pamiętasz go, Arto? Gościł na naszym dworze pół rokutemu.Potężnej budowy mężczyzna o okrągłej głowie i głęboko osadzonych oczach.Początkowo bałaś się go. Pamiętam. Tak, prawdopodobnie już nie żyje.I kto wie? Może ja jestem następny? Twójbiedny, nieszkodliwy, stary ojciec.To złe czasy.Odwiedził nasz dwór i to jest podejrzane.Odsunęła się gwałtownie na odległość ramion. Dlaczego miałoby to być podejrzane? Nie byłeś z nim związany, prawda? Ja? Oczywiście, że nie.Ale jeśli otwarcie przeciwstawimy się woli chanaodrzucając związek z jednym z jego faworytów, mogą zacząć tak myśleć. Dalszą wypowiedz przerwało mu stłumione buczenie komunikatora.Hinrik drgnął,zaskoczony. Odbiorę w moim pokoju.Odpocznij.Drzemka dobrze ci zrobi.Zobaczysz.Jesteś wtej chwili trochę rozdrażniona, to wszystko.Artemizja patrzyła, jak odchodzi, i zmarszczyła brwi.Na jej twarzy pojawił się wyrazgłębokiego zamyślenia i przez kilka minut tylko nieznaczne falowanie piersi zdradzało, żeżyje.Pod drzwiami rozległ się głos zbliżających się kroków.Odwróciła się. Kto to?  jej głos zabrzmiał nieoczekiwanie ostro.To był Hinrik, twarz miał bladąze strachu. Dzwonił major Andros. Z Policji Zewnętrznej? Hinrik zdołał tylko skinąć głową. Nie! Na pewno nie& !  krzyknęła i urwała, przerażona myślą, cisnącą się jej dogłowy. Jakiś młody człowiek prosi o audiencje.Nie znam go, dlaczego tu przybył? Przybyłz Ziemi. Hinrik nerwowo łapał oddech i jąkał się, jakby jego myśli wirowały na karuzeli, aon usiłował je pozbierać.Dziewczyna podbiegła do niego i podtrzymała go za łokieć. Usiądz, ojcze.Powiedz, co się stało.Objęła go i wyraz paniki częściowo ustąpił z jego twarzy. Dokładnie nie wiem  szepnął. Przyjechał jakiś młody człowiek, który znaszczegóły zamachu na moje życie.Na moje życie.Powiedzieli mi, że powinienem gowysłuchać.Uśmiechnął się bezradnie. Ludzie mnie kochają.Dlaczego ktoś chciałby mnie zabić? Dlaczego?Błagalnie wpatrywał się w jej twarz i uspokoił się, dopiero gdy powiedziała: Oczywiście, że nikt nie chce cię zabić. Czy myślisz, że to mogą być oni?  w jego głosie znów zabrzmiało napięcie. Kto?Zniżył głos do cichego szeptu: Tyrannejczycy.Rządca Widemos był tutaj wczoraj i zabili go. Jego głos nabrałmocy. A teraz przysłali kogoś, żeby i mnie zamordował.Artemizja zacisnęła palce na jego ramieniu z taką siłą, że ból przywrócił go dorzeczywistości.  Ojcze! Uspokój się! Nic nie mów! Posłuchaj mnie.Nikt cię nie zabije.Słyszyszmnie? Nikt cię nie zabije.Rządca Widemos był tutaj sześć miesięcy temu.Pamiętasz? Minęłojuż sześć miesięcy! Pomyśl! Tak dawno?  westchnął suweren. Tak, tak, to musiało być dawno. Teraz zostań tutaj i odpocznij.Jesteś przemęczony.Sama spotkam się z tymczłowiekiem i jeśli okaże się, że to ci niczym nie grozi, przyprowadzę go tutaj. Zrobisz to, Arto? Naprawdę? Nie skrzywdzi kobiety.Z pewnością nie będzie chciałskrzywdzić kobiety.Pochyliła się nagle i ucałowała go w policzek. Bądz ostrożna  mruknął i zmęczony zamknął oczy. 6.CI%7łKA NA NIEJ KORONAW jednym z oddalonych budynków wchodzących w skład zespołu pałacowego BironFarrill czekał w nerwowym napięciu.Po raz pierwszy w życiu doświadczał przygnębiającegouczucia, że jest prowincjuszem.Dwór Widemos, w którym dorastał, wydawał mu się wspaniały, ale teraz widział, jakprostacki był jego dom rodzinny.Te łuki, dziwaczne detale misternej roboty, delikatnewieżyczki, przesadnie zdobione  fałszywe okna & Skrzywił się na to wspomnienie.A tutaj& Tutaj było inaczej.Zespół pałacowy Rhodii nie został zbudowany na pokaz przez książątka rolniczychplanet, nie był też wyskokiem ginącego, umierającego świata.Stanowił kamienny pomnikdynastii Hinriadów.Budynki były majestatyczne i spokojne.Proste, strzeliste linie ścian wydłużały się kucentrum każdej budowli.W ich kształtach, którym obca była wszelka zniewieściałość,zaznaczała się pewna surowość.A jednak ostateczny efekt dziwnie poruszał serceobserwatora, choć pozornie architektura budynków miała pełnić czysto użyteczną, nieestetyczną funkcję.Z pałacu emanowały pewność, wyniosłość i duma [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •