[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przestronny pałacowy hol był opustoszały.Przeszliśmy obok doryckich kolumn podpierających wysoki sufit i udaliśmy się do szatniznajdującej się po prawej stronie.Już po chwili zasiedliśmy w czytelni na parterze, liczącej sześć stanowisk.Przywitałnas szpakowaty kierownik czytelni, który przeprosił za nieobecność dyrektora Antoniego W.,bawiącego na międzynarodowej konferencji bibliotekarzy w Barcelonie.Zachęcony obecnością atrakcyjnej Niemki mężczyzna ujawnił swoje krasomówczezdolności.- Gabinet Starych Druków gromadzi publikacje z okresu od XV do XVIII wieku -zaczął opowiadać z zapałem kierownik.- Zbiory liczą sto trzydzieści tysięcy woluminówksiążek i pięć tysięcy woluminów czasopism i kalendarzy.Zasób starych druków jest jedną zwiększych kolekcji tego typu w Polsce.Jego najcenniejszą część stanowią druki najstarsze:sto czterdzieści sześć egzemplarzy inkunabułów oraz ponad dwanaście tysięcy druków z XVIwieku.Są tam książki obce z okresu od XVI do XVIII wieku.Wśród zgromadzonychpoloników najliczniejszą i najciekawszą grupę stanowią druki z XVIII wieku, zwłaszczapublicystyka i materiały zródłowe z okresu panowania króla Stanisława Augusta.W tym momencie Niemka nie wytrzymała.- Ale my przyszliśmy w sprawie kradzieży biblii.- Ach, tak - otrząsnął się kierownik czytelni i natychmiast sposępniał.- Arsen Lupin! Alte und Neue Testament w tłumaczeniu Marcina Lutera, wydany w Wittenberdze w 1540roku w oficynie Hansa Luffta.Dziwna to kradzież.- A czemuż to? - zapytałem.- Ten Arsen Lupin sprawia wrażenie osoby metodycznej i konkretnej - odpowiedziałspokojnie kierownik czytelni.- Ta jego pewność siebie, te wizytówki, brak śladów.Kradniezatem z naszych zbiorów wydaną po niemiecku biblię, którą próbuje sprzedać w Sopocie, apotem w Warszawie.To dziwne.O ile bowiem kradzieży dokonał w sposób perfekcyjny, tojuż próba sprzedaży starodruku wskazuje na nowicjusza.Jakby nie wiedział, co z tym fantemzrobić? Prasa spekulowała, że osobnik próbujący sprzedać biblię może być studentem.Niewykluczone, że naszego uniwersytetu.Opis sprzedającego starodruk w obu przypadkachjest podobny: wysoki szatyn z zawiązanym z tyłu końskim ogonem.- Ma pan rację - odezwałem się.- To mógł być student.- Albo po prostu Arsen Lupin wynajął jakiegoś studenta - wtrąciła Gerda Kruger.- Niejest chyba na tyle głupi, aby ryzykować pokazanie swojej twarzy.Nie, to nie był ArsenLupin! - A może użył charakteryzacji, abyśmy myśleli, że włamywaczem jest student -zauważył Paweł.Popatrzyliśmy na siebie w milczeniu.Każdy z nas mógł mieć rację, ale na tym etapieśledztwa nic więcej nie byliśmy w stanie powiedzieć.- Zbiory starych druków są udostępniane głównie pracownikom naukowym orazstudentom - odezwał się po chwili kierownik czytelni.- Udostępnianie odbywa się zgodnie z  Regulaminem korzystania ze zbiorówGabinetu Starych Druków BUW.Studenci mogą korzystać ze starych druków jedynie napodstawie zaświadczenia od promotora lub opiekuna naukowego.Niemniej jednak mająłatwy dostęp do księgozbioru w porównaniu ze zwykłym złodziejem z ulicy.Być może Lupinjest pracownikiem naukowym z tytułem doktora, który nie musi mieć żadnego zaświadczenia,aby tutaj wejść.Poza tym musi znać rozkład pomieszczeń, zwyczaje personelu i systemalarmowy.- Tak jak zna je pracownik biblioteki - zauważyłem.Zdegustowany moją uwagą kierownik czytelni podrapał się po głowie, ale nic niepowiedział.- Właśnie! - przerwała ciszę Niemka.- Chciałabym obejrzeć system alarmowy,wszelkie zabezpieczenia i możliwe wejścia.Kierownik zrobił kwaśną minę i rozłożył ręce na boki.- Bardzo nam przykro, ale nie możemy ujawniać takich sekretów - rzekłprzepraszającym tonem.- Tylko policja może uzyskać takie dane.- Prowadzimy śledztwo w tej sprawie - oburzyła się Niemka.- Herr Tomasz dostał listod waszego dyrektora z prośbą o odzyskanie skradzionej biblii.Jak możemy wam pomóc,skoro nie chcecie nam nic powiedzieć?- Pan Tomasz nie odezwał się, więc sprawę uznaliśmy za nieaktualną.Być możedyrektor po powrocie udzieli panu potrzebnych informacji, ale ja nie zostałem przez niegoupoważniony.- Cóż - chrząknąłem.- W takim razie nic tu po nas.Przeszliśmy do szatni.Mijaliśmy rząd katalogów, gdy Paweł wskazał dyskretnie palcem na lewy kąt przydrzwiach.Na ścianie, obok wielkiej planszy z planem biblioteki, znajdowało się kilkaelektronicznych skrzynek z migającymi na czerwono i zielono światełkami.Zatrzymaliśmy się przed planem i z zainteresowaniem przyglądaliśmy się mu.Najbardziej zaintrygowany wydawał się mój podwładny. - Z planu wynika, że biblioteka ma sześć wyjść ponumerowanych od A do F -zagadnął kierownika Paweł.- W zasadzie czynne są tylko dwa - tamten odpowiedział niechętnie.- Główne - odulicy i tylne - od dziedzińca uniwersyteckiego.Nie przedłużaliśmy dalej tej rozmowy z uwagi na bierną postawę kierownika czytelni.Wyszliśmy na deszcz.- Pierwszy raz prowadzę śledztwo, w którym zainteresowana strona utrudnia je -pożaliła się Niemka, gdy znalezliśmy się w jeepie.- A ja nigdy przedtem nie tropiłem złoczyńcy w tak bliskim sąsiedztwie ministerstwa -dorzuciłem swoje trzy grosze.- Dosłownie tuż za miedzą.Ruszyliśmy z parkingu, ale zaraz Paweł zjechał na chodnik.- Widzicie kościół? - zapytał wskazując ręką na manierystyczny kościół Wizytekusytuowany w głębi placu przyległego do północno-wschodniego skrzydła PałacuTyszkiewiczów-Potockich.- Zamierzacie iść na mszę? - zadrwiła Niemka.- Modlitwa niewiele pomoże wśledztwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •