[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie powiedział nic rodzicom, ale nosił się zhttp://chomikuj.pl/Manija.B71 zamiarem wstąpienia na tę drogę.Pierwszego dnia, gdy pojawił się przedwejściem, druid uśmiechnął się i wytłumaczył, że szkoła jest tylko dlastudentów.Rozczarowany, ale zbyt nieśmiały, by się skarżyć, odszedł bezsłowa, powłócząc nogami.Następnego dnia wrócił i tym razem usiadł przedszkołą, obserwując ludzi wchodzących do środka, a jednocześnie unikałzaciekawionego spojrzenia druida.Został tam aż do wieczora a potem wracałkażdego dnia, aż do chwili, gdy nauczyciel nie wytrzymał:-No i co?  krzyknął druid. Zdecydujesz się w końcu wejść czy nie?William z otwartymi ze zdumienia ustami wahał się przez długą chwilę, zanimwstał z zakurzonej ławki, na której spędził liczne popołudnia.Był sparaliżowanynieśmiałością.Ten szczupły, delikatny cichy chłopiec, który ze spuszczonągłową przemykał po ulicach, zawsze bał się kontaktu z dorosłymi.Za każdymrazem, gdy ktoś się do niego zwrócił, jego oczy napełniały się łzami, jakby zarazmiał wybuchnąć płaczem.Pochylał głowę, by ukryć zmieszanie u mówił cichymgłosem, patrząc na czubki swoich butów.Było to często powodem gniewu ojca,który nazywał go babą, oraz złośliwości rówieśników  ci zresztą nie chcieli znim w ogóle rozmawiać.W głębi duszy nie mógł sobie tego darować.Nienawidził swych oczu, które nie potrafiły powstrzymać łez.To było silniejszeod niego i tak bardzo nieznośne! Wada, którą nawet on uważał za śmieszną iidiotyczna, a której mimo wszystko nie mógł się pozbyć.Aż do dnia, w którymdostrzegłszy dumę, charyzmę oraz szczerość druida, zrozumiał, ze tylko naukamoże go ocalić.Wytłumaczył sobie, że jeśli stanie się taki jak ów druid niebędzie więcej odczuwał strachu przed dorosłymi i będzie z nimi rozmawiał zpodniesioną głową.-Ja.obawiam się, ze nie mam pieniędzy.Druid znowu się uśmiechnął.Tendzieciak nie tylko go zadziwiał, ale rozczulał.-Skoro powiedziałem ci żebyś wszedł, to po prostu wchodz!William wszedł do szkoły niepewnym korkiem, z rękami założonymi naplecach, nie wiedząc, czy druid żartuje, czy naprawdę zamierza go wpuscić zadarmo.Kiedy przekraczał próg, druid złapał go za ramię i popatrzył na niego zbliska.-Możesz ty przychodzić codziennie, jeśli chcesz, ale musisz pracować jaktrzeba, bo inaczej będziesz miał do czynienia ze mną.A będę o wiele surowszy,skoro dziś ci zaufałem.Zrozumiano?William nigdy nie zapomniał tej chwili.Po pierwsze, dlatego, że nigdy dorosłytak bardzo go nie onieśmielał a po drugie  ponieważ jego oczy nie napełniałysię łzami.Ten moment stanowił początek fantastycznego i bez wątpieniadecydującego etapu w jego życiu.Każdego dnia zagłębiał tajniki nauki u boku druida.W ciągu roku zmienił sięcałkowicie nie tylko jego charakter, ale również wygląd.Niczego już się nie bał,bo wiedział, ze ma w zanadrzu grozną broń, której potęga wzrasta z każdymdniem: widzę.Już nie opuszczał głowy w rozmowach z innymi, nie pozwalałrówieśnikom i starszym chłopcom zapędzać go w kozi róg.Zaczął chodzićpewnym krokiem, wyprostowany i z błyskiem w oku.W wieku piętnastu lat William Kellerrn był z pewnością jednym z najbardziejwykształconych dzieci w Providence, a druid polecił mu przywdziać zielonąhttp://chomikuj.pl/Manija.B72 szatę uzdrowiciela.Lecz William nie chciał studiować medycyny.Niezadowalała go funkcja uzdrowiciela w Providence.Jedyne, co go interesowało,to pozycja druida.Chciał mieć to samo spojrzenie, co człowiek, który się nimzajął, tę samą siłę, tę samą pewność.Kilka dni pózniej pożegnał się z rodzicamii wyruszył do Sai-Miny.William wstał i skończył się przygotowywać.Włożył swą zieloną szatę isprawdził przed lustrem, czy głowa jest dokładnie ogolona.Następnie zrobiłkrok w tył i cały przejrzał się w lustrze.Upłynęło siedem lat, a William niestracił nic ze swego głodu nauki i ciekawości.Dziś jednak poruszenie wśród służby miało w sobie coś szczególnego.Hałaswzmagał się, a William nie mógł się już doczekać.Kiedy w końcu przysłano poniego, by dołączył do nadzwyczajnego zgromadzenia, był już dawno gotowy.Widząc wyraz twarzy służącego, nabrał pewności, że nie chodzi tu o jegoinicjację, ale o coś zupełnie innego.-Dokonano inwazji na Galację  powiedział sługa drżącym głosem.-Inwazji? Kto?-Posłaniec od bardów dostarczył nam wiadomość.Tuathannowie.Wszyscymacie zebrać się w komnacie Rady.Jesteście gotowi, młody mistrzu.William przytaknął i podążył za sługą w stronę najwyżej położonej komnaty wwieży, przemierzając ciemne korytarze, gdzie spotykał wielu druidów zzafrasowanymi minami.Komnata Rady była zazwyczaj zarezerwowana dladwunastu Wielkich Druidów i Arcydruida, ale w szczególnych wypadkach tenostatni zwoływał nadzwyczajne zgromadzenie, na którym obecni byli wszyscydruidzi Sai-Miny, włączając w to uczniów.Kiedy stanął przed komnatą Rady, zatrzymał się na chwilę zanim wszedł doprzestronnego okrągłego pomieszczenia, królującego nad Sai-Mina z wysokościokrągłej wieży.W dalszym ciągu nie mógł się przyzwyczaić do przepychuścian, sufitu, mebli, całego tego miejsca i odczuwał ten sam zachwyt, co wwieku dziewięciu lat, kiedy pierwszy raz przestąpił próg szkoły druida wProvidence.Było tu tyle detali, rzezb w drewnie, płaskorzezb wykutych wścianach, malowideł na suficie, obrazów, mistycznych symboli oraz zaklęć wstarej mowie, kufrów i witryn pełnych bogactw, że zastanawiał się, czykiedykolwiek znudzi mu się ten widok.Smok Mojry był wszędzie nadekoracjach: w rogu stołu mistrza, w centrum sklepienia, na oparciach wysokichkrzeseł i na sześciu witrażach, przez które wpadało światło.William pozwolił,by owładnęła nim magiczna i łagodna atmosfera komnaty Rady, i usiadł naswoim miejscu poza kręgiem trzynastu foteli z drewna dzikiej czereśnizarezerwowanych dla Wielkich Druidów i Arcydruida.Cztery miejsca były puste.Felim i Aldero byli nieobecni, wysłani przez Radę zmisją.Dwóch innych druidów nie wzywano od lat.Dwóch dysydentów, jak ichnazywano, gdyż nie wymawiano nawet ich imion w tym miejscu.Sam Williamnie wiedział, jak nazywają się ci zagubieni Wielcy Druidzi, lecz ich nieobecnośćbyła wciąż odczuwalna, choćby przez te dwa puste miejsca.Kiedy wszyscy usiedli, Arcydruid Ailin trzy razy uderzył w podłokietnik swegofotela, najwyższego spośród trzynastu, ozdobionego smokiem wyrzezbionym wczerwonym dywanie.Arcydruidem został siedem lat temu, po śmierci Eloi ihttp://chomikuj.pl/Manija.B73 przewodził debatom z wielkim autorytetem.W przeszłości dał dowody swej siłyi wiedzy, co dziś zapewniało mu szacunek wszystkich.Zabrał głos wznoszącprawa dłoń w druidzkim geście prawdy.-Wczoraj Tuathannowie wdarli się na teren Galacji.Bardowie donieśli nam, żesą bardzo liczni, być może jest ich więcej niż trzy tysiące.Nie oszczędzająnikogo.Arcydruid pozwolił, aby zdanie to rozbrzmiało po całej komnacie.Zadowolił siępowtórzeniem tego, co wszyscy już wiedzieli, ale to oznaczało, że dziś niebędzie poruszona żadna inna kwestia.Druidzi zawsze wyrażali wiele treści,używając minimum słów  wystarczyło umieć czytać między wierszami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •