[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nowicjusz zawrócił konia w kie-runku lasu.Sparhawk rozejrzał się dookoła. Ukryjmy tam trupy  polecił, wskazując na pobliską kępę zarośli. Le-piej nie zostawiać drogowskazów.93  Czy wszystkie ich konie uciekły?  zapytał Kalten. Tak  odparł Ulath. Konie zwykle uciekają, gdy w pobliżu zaczyna sięrobić gorąco.Pościągali zmasakrowane ciała i cisnęli je w krzaki.Kończyli właśnie, kiedynadjechał Berit z Sephrenią, Talenem i Flecikiem.Nowicjusz wiózł przed sobą nasiodle nowe drzewca do kopii.Sephrenia starała się nie spoglądać na zbroczonąkrwią trawę.W ciągu kilku minut zamocowali stalowe ostrza do drzewc i dosiedli ponowniekoni. Teraz już naprawdę zgłodniałem  zauważył głośno Kalten, gdy przeszliw galop. Jak możesz?  oburzyła się Sephrenia. Co ja takiego powiedziałem?  zapytał Kalten Sparhawka. Nieważne, przyjacielu.Kilka następnych dni minęło spokojnie, jednakże Sparhawk wraz z całą dru-żyną nie poniechali ostrożności.Galopując przed siebie czujnie spoglądali do ty-łu.Każdej nocy szukali schronienia w dobrze osłoniętych miejscach i rozpalalijedynie małe, dokładnie zamaskowane ogniska.Aż pewnego dnia niebo spełni-ło w końcu swoją obietnicę i dalej na północny wschód jechali już w strugachdeszczu. Cudownie  odezwał się z sarkazmem Kalten, spoglądając na ociekającewodą niebo. Módl się, aby padało mocniej  powiedziała Sephrenia. Szukacz jużpewnie wyruszył, ale nie będzie mógł zwęszyć naszych śladów, jeżeli zostanąspłukane przez deszcz. Przyznaję, że o tym nie pomyślałem.Sparhawk regularnie zsiadał z konia, odcinał gałązkę z pewnego rodzaju ni-sko płożących się krzewów i układał je na ziemi wskazując kierunek, w którymjechali. Po co to robisz?  zapytał go w końcu Tynian, otulając się szczelniejprzemoczonym, niebieskim płaszczem. Aby Kurik wiedział, w którą stronę pojechaliśmy  odparł Sparhawk, ko-lejny raz dosiadając konia. Bardzo sprytnie, ale skąd będzie wiedział za jakim krzewem ma się rozglą-dać? Zawsze używamy gałązek tego samego gatunku krzewu.Opracowaliśmytę metodę dawno temu.Niebo nadal roniło łzy.Był to bardzo przygnębiający rodzaj deszczu, przeni-kał wszystko na wskroś.Coraz trudniej było rozpalić ogień, który zwykle gasł,nim się na coś zdążył przydać.Od czasu do czasu mijali lamorkandzkie wioski94 oraz porozrzucane tu i tam samotne gospodarstwa.Ludzie najczęściej chronili sięprzed deszczem po domostwach, a na polach pasło się smętne, mokre bydło.Byli już niedaleko jeziora, gdy wreszcie, w pewne wietrzne popołudnie, kiedydeszcz zacinał prawie równolegle do kierunku jazdy, dogonili ich Kurik i Bevier. Odwiezliśmy Ortzela do bazyliki  relacjonował cyrinita ocierając mokrątwarz. - Następnie udaliśmy się do Dolmanta i opowiedzieliśmy mu, co dziejesię tu, w Lamorkandii.Zgodził się, iż prawdziwym celem zamieszek może byćchęć pozbycia się Rycerzy Kościoła z Chyrellos.Postara się zrobić wszystko, bytemu przeszkodzić. To dobrze  powiedział Sparhawk. Przyjemnie pomyśleć, że pokrzy-żowaliśmy plany Martela.Mieliście po drodze jakieś przygody? Nic poważnego, jednakże wszystkie trakty są pod obserwacją, a w Chyrel-los aż roi się od gwardzistów. Domyślam się, że to wszystko gwardziści lojalni wobec Anniasa, czy tak? zapytał Kalten ze skwaszoną miną. Są również inni kandydaci na arcyprałata, panie Kaltenie  zauważył Ty-nian. Jeżeli Annias ściągnął swoje oddziały do Chyrellos, pozostali uczynili tosamo. Z całą pewnością nie chcielibyśmy otwartych walk na ulicach ZwiętegoMiasta  rzekł Sparhawk. Jak się czuje arcyprałat Cluvonus?  zapytał Be-viera. Obawiam się, że dogasa.Hierarchowie nie potrafią już nawet ukrywać jegostanu przed prostym ludem. A więc musimy się śpieszyć  stwierdził Kalten. Jeżeli Cluvonusumrze, Annias ruszy do dzieła i w tym momencie skarbiec Elenii nie będzie mujuż dłużej potrzebny. No to w drogę  rozkazał Sparhawk. Do jeziora mamy jeszcze jakiśdzień drogi. Sparhawku  odezwał się Kurik  pozwoliłeś, aby twoja zbroja zardze-wiała. Czyżby?  Sparhawk odrzucił do tyłu mokry, czarny płaszcz.Spojrzałz pewnym zdziwieniem na poznaczone rudymi plamami rdzy naramienniki. Nie mogłeś znalezć butelki z olejem, dostojny panie? Miałem głowę zaprzątniętą czym innym. Najwyrazniej. Przykro mi.Sam się tym zajmę. Nie wiedziałbyś jak.Lepiej zresztą, abyś nie bawił się w czyszczenie zbroi,Sparhawku.To moje zajęcie.Sparhawk obejrzał się na pozostałych. Niech nikt się nie wtrąca, bo dojdzie do bójki!  oznajmił złowieszczo.95  Raczej skonamy, niż staniemy w twojej obronie, dostojny panie Sparhawku obiecał z kamienną twarzą Bevier. Będę wam za to wdzięczny  odparł Sparhawk i z surową miną odjechałw zacinający deszcz, pobrzękując swoją zardzewiałą zbroją. Rozdział 8Okolice jeziora Randera, gdzie w starożytności stoczono wielką bitwę, byłyjeszcze bardziej splądrowane, niż myśleli.Ujrzeli bezmierne pustkowie przeko-panej ziemi, usiane pryzmami błota.Głębokie dziury i rowy wypełniała mulistawoda, a padający nieustannie deszcz zamienił ziemię w grząską maz.Kalten zatrzymał konia obok Sparhawka i popatrzył bezradnie na błotnistepole, zdawające się ciągnąć aż po horyzont. Skąd zaczniemy?  zapytał z niewyrazną miną.Dopiero teraz uświadomiłsobie ogrom czekającej ich pracy i zepsuło mu to humor.Sparhawk coś sobie przypomniał. Panie Bevierze!  zawołał.Cyrinita zbliżył się do nich. Jestem, panie Sparhawku. Mówiłeś, że studiowałeś historię wojskowości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •