[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jesteś już spakowana? - zainteresował się Cameron, niezważając na krzywą minę Scotta.- Prawie.- Szkoda, że nie będziesz więcej wpadać na nasze spotkania.- Ja też żałuję - odparła Lidia i uśmiechnęła się z sympatią.- Ale czasem odwiedzisz Dallas?- Oczywiście.Mam tu siostrę.- Liczę na to, że i nas będziesz odwiedzać.Nie wiedziała, co odpowiedzieć.Nie była pewna, czy będziewidywać Scotta.Nie rozmawiali o tym, czy po jej przeprowadzcepozostaną w kontakcie.Oboje świadomie unikali tego tematu, jakbyim się wydawało, że problem sam się rozwiąże, jeśli będą gowystarczająco długo ignorować.- Chodzmy zatańczyć - przerwał im Scott, udowadniając tymsamym, że nadal nie ma ochoty myśleć o przyszłości.Lidia poszła za nim, zdecydowana cieszyć się każdą spędzoną znim chwilą.Przecież tak niewiele ich już pozostało.Pod koniecprzyjęcia Heather odciągnęła Lidię na stronę.- No i? - zapytała, promieniejąc radością.- Jak ci się podobałomoje wesele?209RS - Bardzo.Było cudownie - odparła szczerze.- A ty wyglądaszwprost zjawiskowo.Panna młoda uśmiechnęła się jeszcze szerzej, wygładzającprzepiękną suknię z satyny i koronki.- Dzięki.Wiem, że Scott się ze mnie naśmiewał, że robię wokółtego tyle szumu, ale zawsze marzyłam o takim ślubie i udało się.Więc niedługo wyjeżdżasz? - dodała po chwili z nieprzeniknionąminą.- Tak, kiedy wrócicie z podróży poślubnej, już mnie nie będziew Dallas.- Jestem pewna, że jeszcze nieraz się spotkamy.- Heatheruśmiechnęła się tajemniczo.- Tak mi podpowiada intuicja, a wiesz, żesię na tym znam.Lidia nie bardzo wiedziała, jak zareagować.Siostra Scotta byładla niej zagadką.- Heather, powinniśmy jeszcze raz zatańczyć przed wyjściem.-Nagle pojawił się obok nich Steve.- Tak, już idę.- Chwyciła męża za ramię, ale odchodząc,odwróciła się jeszcze raz do Lidii.- Zasiałam dla ciebie ziarno -powiedziała ściszonym głosem.- Musimy tylko poczekać.Chcę tylko,byś wiedziała, że nie była to dla mnie łatwa decyzja.Lidia nie miała pojęcia, o czym mowa.Długą chwilę wpatrywałasię w niemym osłupieniu za oddalającą się panną modą.- O czym tak żywo dyskutowałyście z moją kochaną siostrą? -zagadnął Scott, obejmując ją w talii.210RS - Prawdę mówiąc, nie wiem.- Spojrzała na niegozdezorientowana.Nie doszła jeszcze do siebie.- Nie przejmuj się - skomentował ze śmiechem.- To typowe dlaHeather.Co powiesz na ostatni taniec?Ostatni taniec, pomyślała z bólem, przywołując na twarzpromienny uśmiech.- Chodzmy.Nie chcę tego przegapić.Mieszkanie Lidii było puste, ostatnią noc spędzili więc u Scotta.Zgodnie postanowili nie tracić czasu na spanie.Rankiem odnalazł ją w kuchni i, objąwszy w pasie, zanurzyłtwarz w jej włosach.- Co ja teraz bez ciebie pocznę? - szepnął.- Sam będziesz parzył sobie kawę? - spróbowała zażartować.- Wiesz, że nie o to mi chodziło.- Tak, wiem.- Westchnęła ciężko.- Mówiłem ci już, jak bardzo nie podoba mi się twojaprzeprowadzka?Nie, nigdy wcześniej otwarcie o tym nie wspominał,uświadomiła sobie Lidia.- Będę bardzo tęsknił.- Ja też - powiedziała, zamknęła oczy i oparła się o niego całąsobą.Odwrócił ją powoli twarzą do siebie i zmusił, by na niegospojrzała.- Co byś powiedziała - zaczął - gdybym cię poprosił, żebyś niewyjeżdżała?211RS Otworzyła szeroko oczy, czując, że ogarnia ją obezwładniającafala paniki.- Nie.wiem.Naprawdę nie wiem.- Mam spróbować, żebyśmy się przekonali?- Wolałabym.żebyś tego nie robił - wykrztusiła, z trudemdobywając głos.Wiedziała, że i tak kusi go, żeby zapytać.Kiedy zrezygnował,doznała jednocześnie uczucia ulgi i rozczarowania.- Masz rację - przyznał wyraznie niezadowolony.-Nie powinienem cię o to prosić.To byłby dowód na to, że myślęwyłącznie o sobie.Chcę, abyś była szczęśliwa, a zdaje się, że twojeszczęście jest teraz na Florydzie.- Obyś się nie mylił.- Jestem pewien, że nie będziesz rozczarowana.-Uśmiechnął sięz wysiłkiem.- Kawa się zaparzyła.- Odsunął się i podszedł doekspresu.- Z mlekiem, tak?- Tak, bez cukru.- Zamrugała powiekami, odpędzając natrętnełzy.Scott nie mógł znalezć sobie miejsca.Niemal całą kolejną nocspędził, chodząc bez celu z kąta w kąt.Przytłaczająca cisza i pustkadoskwierały mu jeszcze bardziej, gdy uzmysławiał sobie, że wmieszkaniu na górze nikogo nie ma.Jak mogłem pozwolić jej odejść? - wyrzucał sobie, uderzającpięścią w ścianę.Powinienem był ją zatrzymać.Błagać, żeby została.Miała coś takiego w oczach tuż przed rozstaniem, że chyba nawet212RS udałoby mu się ją przekonać.Tak, a potem by go za to znienawidziła.Miał ochotę wyć. Całe szczęście, że nie wpadło ci do głowy, żeby wyprowadzićsię na drugi koniec kraju razem z nią".Słowa Heather wciąż niedawały mu spokoju.Najgorsze, że za każdym razem, gdy je sobieprzypominał, ogarniała go coraz większa panika.Miałby rzucićwszystko i pognać za kobietą, która ani słowem nie wspomniała, żechciałaby go jeszcze kiedyś zobaczyć? Musiałby do reszty stracićrozum, żeby porwać się na coś takiego.Pora spojrzeć prawdzie w oczy.Widocznie nie było im topisane.Było wspaniale, dopóki byli razem, ale teraz oboje muszą żyćna własny rachunek.Kiedyś się z niej wyleczy.Tylko dlaczego to takboli? W końcu nie jesteś przecież w niej zakochany".To wszystkoprzez moją niemożliwą siostrę.To ona namotała mi w głowie, uznałScott.Zmełł w ustach przekleństwo i odsunął się od ściany.Istniałopoważne ryzyko, że w końcu złamie sobie rękę.213RS Rozdział 15Choć Lidia mieszkała na Florydzie już półtora miesiąca, niezadomowiła się jeszcze w nowym miejscu.Wciąż pozostało mnóstworzeczy, do których musiała się przyzwyczaić.Na szczęście w pracywszystko układało się po jej myśli.Była pewna, że polubi nowąposadę nawet bardziej niż poprzednią.Jednak brakowało jej Dallas iludzi, których tam zostawiła.Pozostawała w stałym kontakcie telefonicznym z Larissą, ale odScotta nie miała żadnych wieści.Nie sądziła, że można aż tak za kimśtęsknić.Myślała o nim nieustannie.Towarzyszył jej zawsze iwszędzie w każdej minucie, dniem i nocą.Czasem przewracała się wnocy w łóżku, mając ochotę krzyczeć z żalu.Wieczorem częstonachodziła ją refleksja, że popełniła największy błąd w życiu.Rozstała się z ukochanym mężczyzną dla zaspokojenia własnychambicji.Jednak rankiem wątpliwości znikały i upewniała się, żepodjęła właściwą decyzję.Było sobotnie popołudnie.Siedziała na kanapie, popijająclemoniadę i czytając popularną powieść.Z odtwarzacza CD dobiegałydelikatnie dzwięki New Age.Obiecała sobie, że zacznie poświęcaćwięcej czasu na relaks.Może nawet znajdzie sobie jakieś hobby.Kiedy rozległ się dzwonek do drzwi, w pierwszym odruchuchciała go zignorować.Rozkoszowała się właśnie wolnym czasem inie miała ochoty nikogo oglądać.W każdym razie nikogo z tego214RS stanu.Wszyscy, na których jej zależało, znajdowali się tysiącekilometrów stąd.Podniosła się jednak i wyszła do przedpokoju.Wrodzonaciekawość zwyciężyła.Jak zwykle wyjrzała przez wizjer i przezchwilę nie mogła uwierzyć własnym oczom.Czyżby miałahalucynacje? A może zasnęła przy książce i coś jej się przyśniło?- Scott? - Oniemiała ze zdziwienia wpuściła go do środka.- Cześć.Widok, ukochanego był wystarczającą niespodzianką,prawdziwego szoku doznała jednak, gdy ogarnęła wzrokiem jegoubranie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •  

     

    lude("menu4/17.php") ?>