[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mężczyzną.Gliną.Draniem.- Przestaniesz mnie tak nazywać? - zaprotestował.213RS - Zaczynam cię irytować, co?- Może.- Daniel spochmurniał i spuścił wzrok.- Chcę, żebyświedziała, że nie lekceważę twoich uczuć.Musisz wiedzieć, że też jesteśdla mnie kimś bardzo szczególnym.Ale.- Ale? - podchwyciła.- Ale zasługujesz na coś więcej - odpowiedział pospiesznie.-Zasługujesz na kogoś, kto wie, jak stworzyć prawdziwy dom, prawdziwąrodzinę.Kogoś, kto nie będzie wciągał cię w niebezpieczeństwo.- Daniel.Tym razem on nie pozwolił sobie przerwać.- Od kiedy w wieku osiemnastu lat opuściłem dom ciotki, nigdzie niezagrzałem miejsca dłużej niż kilka miesięcy.Nigdy nie byłem w żadnympoważnym związku.Tak często zmieniam tożsamość, że czasem sam jużtracę orientację, kim jestem.Kiedy znalazłaś mnie w Missouri, mogłemrównie dobrze używać fałszywego nazwiska, jak własnego.Przez ostatnietrzy tygodnie byłem Jonasem Lopezem.- Wiem.- B.J.dotknęła jego policzka.- Nie patrz tak na mnie - burknął.- Przepraszam.Nie mam kontroli nad sposobem, w jaki na ciebiepatrzę.- Nie słyszysz ani słowa z tego, co mówię?- Słyszę każde twoje słowo - odparła ze spokojem - I serce mi sięściska, że tak mało myślisz o sobie.Chciał zaprzeczyć, ale zasłoniła mu dłonią usta.- Nigdy tak naprawdę nie rozmawialiśmy o tym dniu nad stawemprzed laty.Może teraz powinniśmy do tego wrócić -zaproponowała.214RS Nie zdziwiło jej, że potrząsnął głową, zanim jeszcze dokończyłazdanie.- Powiedziałeś mi wtedy, że masz poczucie winy, że nie chroniłeśmatki - kontynuowała.- Uważałeś, że powinieneś był jakoś zapobiectemu, co się stało.Powiedziałeś też, że boisz się mieć kogoś bliskiego, bomogłoby się przytrafić mu coś podobnego.Widziała jego rozpaloną twarz i udręczone spojrzenie.Tamtarozmowa przed laty musiała mu sprawiać ból.Ta go żenowała.- Byłem chłopcem i wciąż miałem ją przed oczami.Cierpiałem.Powiedziałem ci rzeczy, których nie byłbym w stanie powiedzieć nikomuinnemu.- Wiem.I nie mylę cię z tym zagubionym chłopcem sprzed lat.Alechcę wiedzieć, czy ty też nie mylisz przeszłości z terazniejszością.Czynadal boisz się mieć kogoś bliskiego, bo czujesz się odpowiedzialny zaśmierć matki.Troszczysz się o ciotkę, a bardzo rzadko ją odwiedzasz.Jeślio mnie chodzi, to ja nie potrzebuję ochrony.Uczucie do ciebie niczym minie grozi.- Jak możesz tak mówić po wszystkim, co cię przeze mnie spotkało?- powiedział przez zaciśnięte zęby.Chwycił jej prawą rękę i trzymał takmocno, że B.J.aż się skrzywiła z bólu.Wskazał jej zaczerwienionekłykcie.- A to? - spytał.- Moja wina.- Zmarszczyła nos.- Nie powinnam była uderzyć w tensposób.- To nie twoja wina - zaprotestował.- Nic nie jest twoją winą.Wszystko stało się przeze mnie.215RS - Muszę jednak przyznać, że nigdy się z tobą nie nudziłam - zaśmiałasię.- Nie żartuj sobie, B.J.Mogłaś zostać ranna.Albo.- Ale nie zostałam.Bo potrafię sama się bronić.- Nie zniósłbym, gdyby coś ci się stało - wykrztusił z trudem, jakbypętla ściskała mu gardło.- Może to dobra chwila, żeby upomnieć się wreszcie o spłatę długu -powiedziała B.J.Daniel przeciągnął dłonią po włosach.- Czego chcesz? - spytał.- Absolutnie szczerej odpowiedzi - szepnęła.Wstał i popatrzył na nią tak, jakby zażądała co najmniej jego nerki.- Ja nie kręcę, B.J.- obruszył się- No dobrze, a teraz mówiąc poważnie.- Nadal nie spuszczała zniego wzroku.- Powiedziałeś, że masz wobec mnie dług.A ja chcę odciebie tylko odpowiedzi na jedno pytanie.- Zgoda, pytaj - westchnął.Niezbyt zachęcająca reakcja, pomyślała.Może liczył, że ją zniechęci,jeśli będzie się opierał.Powinien już znać ją lepiej.Mając w pamięci wyraz jego oczu, gdy mówił, że nie zniósłby,gdyby jej się coś stało, zaczerpnęła głęboko powietrza i zebrała się naodwagę.- Czy ty mnie kochasz? - spytała.W pierwszej chwili sądziła, że nie odpowie.Zapadło długiemilczenie.Stał zwrócony do niej bokiem, zapatrzony w przestrzeń.216RS - Tak - powiedział w końcu.Tylko tyle, jedno słowo, żadnych dodatkowych określeń,dopowiedzeń, żadnej zachęty.Odpowiedział dokładnie na jej pytanie, towszystko.A jednak to dawało jej podstawę do nadziei.- Dasz nam szansę?- Nic by z tego nie wyszło - powiedział ściszonym głosem.- Niejestem dobry w tych sprawach.Za dużo podróżuję.I wiem, jak trudno byćżoną kogoś, kto ma taką pracę jak ja.Nigdy nic nie wiadomo, w każdymmomencie można zostać wdową.- Rzeczywiście, to niełatwe - przyznała.- Ale nauczyłabym się z tymżyć, skoro jesteś oddany swojej pracy i ona tyle dla ciebie znaczy.Nigdybym nie prosiła, żebyś z niej zrezygnował.- Tylko to umiem robić.- Wzruszył ramionami.- Nie łudzę się, żedokonam cudu w świecie, gdzie w miejsce jednego bandziora wsadzonegoza kratki pojawiają się trzej następni.Ale przynajmniej mogę powiedzieć,że starałem się trochę poprawić ten świat.- Jak wuj Jared i jego podopieczni.Pomógł kilku chłopcom spośródtak wielu, którzy są w tarapatach.Mam nadzieję, że mi wybaczyszporównanie cię do Judsona Drake'a zamiast do Jareda Walkera.Był to ciosponiżej pasa i bardzo mi przykro.- Nigdy nie będę taki jak Jared.Zrobiłem parę rzeczy.- Daniel.- Wstała i stanęła naprzeciw niego, patrząc mu prosto woczy.- Czy będąc u nas, nie słuchałeś rodzinnych opowieści? Kiedyrodzeństwo wreszcie odnalazło Jareda, siedział w więzieniu.Nigdzie nie217RS zagrzał miejsca, aż w końcu został aresztowany za napad z bronią w ręku,którego nie dokonał.Dzięki Cassie udało się oczyścić go z zarzutów.Mimo że rodzina za nim przepadała, Jared nigdy nie uważał się zabohatera.Nazywa siebie kowbojem, który ma smykałkę do koni i donastolatków - mówiła dalej B.J [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •