[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Macie wszystko, co będzie potrzebne? Piżamy? Szczotki dozębów? Czystą bieliznę?- Mamy wszystko - zapewnił Pit.- Wiem, że można na tobie polegać.- Musiała dać wyrazzaufaniu, jakie w niej budziła zaradność chłopca.Osiedle, w którym mieszkała Ryan, zbudowane głównie dlamłodych, samotnych osób i nowożeńców, było bardzo ładne, choć niemieściło się w tak ekskluzywnej dzielnicy jak willa Maksa.Dziecipatrzyły z podziwem na otoczenie - basen, oczywiście zimąnieczynny, kort tenisowy, wypielęgnowane trawniki, stoły piknikowe- wszystko to zapraszało do rozrywki na świeżym powietrzu w ciepłej133RS porze roku.Wszędzie pozawieszano już świąteczne dekoracje, a wwielu oknach jarzyły się światła choinek.Stosunkowo skromne budynki były o niebo lepsze niż ówobdrapany, chylący się ku ruinie dom, w którym dzieci spędziłyostatnie półtora roku.- Ryan, czy masz już choinkę? - spytała Kelsey, wskazując nakolorowo ustrojone drzewko, widoczne w oknie jednego z mieszkań.- Jeszcze nie.Nie miałam czasu kupić.Zamierzałam wybrać siępo nią w ten weekend.- Może ci pomożemy? - zaproponowała Kelsey, której senneoczy aż rozbłysły na tę myśl.- Nie mieliśmy drzewka w zeszłym roku.Ciocia Opal powiedziała, że nie warto.- Oczywiście, że będziecie mogli mi pomóc - przyrzekła Ryan,nie bacząc na nurtujące ją obawy o przyszłość dzieci.Obiecała sobie,że bez względu na to, co się wydarzy w ciągu następnych dni,znajdzie sposób na dotrzymanie danego słowa.W zeszłym rokukupowała choinkę sama.Ubierając ją, ocierała łzy z policzków,świadoma aż do bólu, że świąt Bożego Narodzenia nie powinno sięspędzać samotnie, lecz w gronie rodzinnym, w otoczeniunajbliższych.Może w tym roku będzie inaczej.Usiłowała odsunąć od siebiedręczące ją obawy i wątpliwości.Otworzyła frontowe drzwi.- Jesteśmy na miejscu - powiedziała.- Rozgośćcie się.Dzieciweszły prawie na palcach, rozglądając się wokół nieśmiało, choć zwyrazną ciekawością.Ryan próbowała spojrzeć na swe mieszkanieich oczami.Dębowe meble.Ozdoby w ludowym stylu - stare sztychy134RS obrazujące życie na wsi, dziergane szydełkiem narzuty, kolorowepoduszki, stare lampy naftowe na kominku.Kilka wyrobów rzemiosłaartystycznego - pamiątki z zagranicznych podróży.Niezbytwykwintnie, ale przytulnie.- Jak tu pięknie - wyszeptała z nabożeństwem Kelsey.- Dziękuję - odparła z uśmiechem.Zaprowadziła je do gościnnego pokoju, gdzie stało podwójnełóżko.Dostała je od ojca po śmierci matki razem ż dębowymkompletem stołowym i kilkoma innymi meblami, gdy ojcieclikwidował dom i przenosił się do mniejszego.- Mój pokój jest po drugiej stronie korytarza, dokładnienaprzeciwko - powiedziała.- Usłyszę, gdybyście czegoś ode mniepotrzebowali.Wiedziała, że od dłuższego czasu spali w nocy sami i byliprzyzwyczajeni, iż mogą polegać wyłącznie na sobie, lecz pragnęła imuświadomić, że teraz to się zmieni.Ktoś będzie nad nimi czuwał.Bardzo troskliwie.- Nic nam nie będzie-zapewnił ją chłopiec.- Wiem, Pit - odrzekła, usiłując uśmiechnąć się pogodnie.- Wkażdym razie jestem w pobliżu.Dzieci się umyły, przebrały w przedstawiające żałosny widok,wystrzępione piżamy i wślizgnęły się do łóżek.Ryan otuliła Kelsey,po czym upewniwszy się, że dziewczynka ma pod ręką starego,pluszowego misia, pochyliła się nad nią, żeby pocałować świeżoumyty policzek.- Dobranoc, dziecinko.Zpij smacznie.135RS - Jak miło.- Uśmiech rozjaśnił buzię na wpół śpiącej Kelsey.-Jest z ciebie bardzo dobra mamusia.Ryan poczuła skurcz serca.- Ja.dobrej nocy, Kelsey.- Dobranoc.- Dziecko wtuliło główkę w miękką poduszkę,objęło ramionami misia i zamknęło oczy.Ryan, poruszona do głębi słowami dziewczynki, podeszła doPita, który obserwował ją poważnym wzrokiem.Zastanawiała się, czychłopiec nie uważa, że jest zbyt dorosły i samodzielny, żeby go otulaćna noc.- Nie potrzeba ci czegoś?- Nie, wszystko w porządku.Dziękuję.Ryan bardzo pragnęła wziąć go w ramiona i powiedzieć mu, żeznowu może być tylko zwykłym, małym chłopcem, że już nie jestsam.Ograniczyła się jednak do lekkiego całusa w policzek.- Dobranoc, Pit.- Dobranoc, Ryan.- Uśmiechnął się, lecz wargi mu drżały.-Jeszcze raz dziękuję.Za wszystko.- Nie ma za co.Wyszła z sypialni, zostawiając na wszelki wypadek lekkouchylone drzwi.Jakie zadowolenie daje poczucie, że jest się komuś potrzebnym -właśnie się o tym przekonała.Było już po dziesiątej, gdy zadzwonił telefon.Zamierzała się jużpołożyć, ale siedziała jeszcze na brzegu łóżka, wcierając w nogi136RS balsam.Chwyciła słuchawkę przed drugim dzwonkiem w obawie, żedzieci się obudzą.- Słucham?- Cześć.Mówi Maks.- O, cześć.- Telefonuję, bo.mmm, chciałem się dowiedzieć, co u ciebie.- Wszystko dobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •