[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Evie zasnęła wsamochodzie, więc Filip wniósł ją do pokoju i nie budząc położył na łóżku.Zamknął drzwi, wszedł do saloniku i chciał pocałować Annę, ale odsunęła się.-Na Boga, Filip, tak się martwiłam! Nie było was od dziewiątej.Evie nie spała popołudniu! - No, ale teraz śpi - odpowiedział na swoją obronę.- Nic dziwnego! Coty robiłeś przez tyle godzin z takim małym dzieckiem? - Robiliśmy zakupy.-Zakupy? - Zobaczysz co kupiłem.Wszystko jest w samochodzie.Zaraz przyniosę.Musiał trzy razy wychodzić, żeby przynieść rowerek na trzech kółkach, pandęwiększą od samej Evie, domek dla lalek i nową lalkę.Anna usiadła oszołomiona.-Wszystko to kupiłeś - spytała z niedowierzaniem.- Tak.Zaraz ci pokażę ubranka.- Triumfalnie podniósł pokrywki kilku pudełek.Anna patrzyła to na czarnelakierki, to na trzy pary białych rajstop, koronkowe skarpetki, dwie eleganckiesukienki, francuski płaszczyk z czapeczką.Kręciła głową, gdy on tymczasemwygładzał fałdy płaszcza.- Zwietnie spędziliśmy czas, kochanie! Szkoda, że cięz nami nie było.Powinnaś była zobaczyć twarz Evie.Anna oniemiała z wrażenia.Na podłodze piętrzyły się stosy rzeczy, których Evie nie potrzebowała, a Filip zdumą je przeglądał.- Filip, czy zapłaciłeś za te wszystkie rzeczy? - spytałaAnna odzyskawszy głos.Nie słysząc odpowiedzi podniosła rachunek, który sfrunąłna podłogę.- Od kiedy mamy konto kredytowe w City of Paris? - Otworzyła szerokooczy.- Mój Boże! Siedemdziesiąt pięć dolarów za płaszcz! Filipie! Jak mogłeś zrobić coś równie niedorzecznego? Bez atmosfery kolęd i świecidełek na choince wskromnym saloniku wydawało się to rzeczywiście absurdem.- Anno.- próbowałjej wyjaśnić.Nie słuchała go.- Na miłość boską, Filipie, nakupiłeś wszystkiegoza ponad czterysta dolarów.Chyba straciłeś rozum.Jak mogłeś coś takiegozrobić? Nagle uświadomił sobie, że Anna od niepamiętnych czasów nie kupiła sobienowej sukienki.- Chyba faktycznie trochę przesadziłem.- Przesadziłeś?Zupełnie zwariowałeś! Borykamy się z brakiem pieniędzy, a ty wydajesz tyle narzeczy dla Evie.Gdzie ona ma niby chodzić w tych eleganckich sukienkach?Zakłopotany odpowiedział: - Chciałem, żeby Evie długo pamiętała te święta.-Ależ to bzdura, jakiej w życiu nie słyszałam! Ona ma dopiero trzy lata!Odpowiedz miał na końcu języka, kiedy Anna otworzyła kolejną torbę.- Ooo?.ato co jest? Toster.Czy to też dla Evie? - Nie, to dla ciebie - odparł wiedząc,że jest niesprawiedliwy.- Nie mogłem już dłużej znieść twoich narzekań, żestary przypala ci tosty.- Ach tak.Więc to prezent dla mnie? - krzyknęła.- Niemiałam pojęcia, że jesteś taki gruboskórny.Przez wszystkie lata naszegomałżeństwa nie kupiłeś mi przyzwoitego prezentu.Ja też coś znaczę i, jeśli niemasz nic przeciwko temu, to powiem, że ja też się liczę, nie tylko Evie.Radośćdnia, który dla Filipa zaczął się tak cudownie, nagle rozwiała się.Wiedział, żezawinił i to go jeszcze bardziej rozzłościło.- Nie mogę wprost uwierzyć, żeżałujesz własnej córce szczęśliwych świąt.Chyba jesteś zazdrosna, Anno.-Zazdrosna! - wykrzyknęła bliska płaczu.- Jak śmiesz coś takiego mówić! Toniesprawiedliwe.Nie chodzi mi o to, że kupiłeś jej ubranka - choć Bóg jedenwie, czy ich naprawdę potrzebuje.Ale nie musiałeś pójść do City of Paris.Spójrz na te ceny! Rowerek za sześćdziesiąt pięć dolarów.Filipie, nie widzisz,jakie to absurdalne? Wystarczyło zapytać, powiedziałabym ci, że Ruthie obiecałami stary rowerek Jeremiego.- Do diabła z tym! - wybuchnął Filip.- Nie dyktujmi, co powinienem, a czego nie.Będę kupował zabawki mojemu dziecku, kiedy tylkozechcę.Wciąż jeszcze jestem głową rodziny.- Więc uważasz, że spisałeś się namedal? Jak to się zdarza w małżeńskich sprzeczkach, Anna z Filipem posunęli sięza daleko.Oboje wywlekali teraz prawdziwe i wymyślone winy.Wypowiadalinajokropniejsze myśli, jakie im przyszły do głowy, by tylko się zranić, aż wkońcu Anna wybuchnęła: - Wiem co chcesz udowodnić, Filipie, że nie poniosłeśporażki.Filip upuścił mały niebieski płaszczyk.- A więc tak myślisz, Anno? -Sam nie wiedział, kiedy ta awantura się rozpętała.Nie mógł patrzeć na Annęzalaną łzami.Nic więcej nie mówiąc, złapał marynarkę i wyszedł z domu.SłowaAnny dotknęły go do żywego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •