[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmarszczył czoło.Nie miał pojęcia, kim jest ta kobieta i czy wogóle ją zna.Jako ostatni ze schodów zeszli Stokes i Adair.Policjanci zaprowadzili Grimsby'ego prosto do Stokesa.Millernakazał tymczasem, by na parter zniesiono wszystkie lampy, którezalewały teraz światłem pokój.Penelope skorzystała z okazji, pochwyciła spojrzenie Barnaby'egoi dotknęła rękawa Stokesa, by zwrócić na siebie jego uwagę.- Nie ma w dalszym ciągu Jemmiego i Dicka - powiedziała, gdyobaj odwrócili się do niej.Stokes i Barnaby natychmiast przenieśli wzrok na chłopców.- Tak, jest ich pięciu, ale o dwóch nic nie wiemy.Podobno Dick iJemmie również byli w tym domu, ale Smythe ich wczoraj zabrał.Niewrócili do dziś.Stokes zaklął pod nosem.Wymienił spojrzenia z Barnabym, którymiał bardzo ponurą minę.- Jeśli Smythe jest choć w połowie tak sprytny, jak o nim mówią,nigdy się już tu nie pokaże.- A skoro potrzebuje pomocników, uczepi się tej pozostałejdwójki i na pewno nie spuści ich z oka.- Niech to licho! - Stokes wyraził głośno zawód, jaki ich spotkał.- Zobaczmy, czego się nam uda dowiedzieć od Grimsby'ego.- Najpierw porozmawiaj z Wallym.- Penelope zerknęła namłodszego mężczyznę.- Z nim pójdzie łatwiej.- Ścisnęła lekko rękęBarnaby'ego i podeszła do chłopców, by znów nie poczuli sięopuszczeni.Adair podążył w jej ślady.Stokes patrzył przez chwilę obojętnie na Wally'ego.- Nazywasz się Wally, prawda?Wally popatrzył na niego ze zdziwieniem i skinął głową.- Kto ci kazał zabić panią Carter? Zmarszczka na czoleWally'ego pogłębiła się znacznie.- Nikogo nie zabiłem - odparł, kręcąc głową.- Kto to jest pani Carter?Stokes nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że Wally mówiprawdę.- Zabrałeś chłopca, Jemmiego, od matki.Nazywała się Carter.- Ano, zabrałem.Poszłem do nich ze Smythe'em.Ta Carter byłachora, ale żyła, kiedy żeśmy wyszli.- Kiedy wyszliście.- Stokes myślał chwilę.- Więc ty wyszedłeś z Jemmiem.Wally skinął głową.- Smythe kazał zabrać chłopca, bo chciał se uciąć pogawędkę z tąCarter sam na sam.A potem, jak już wrócił, powiedział, że trza zabraćJemmiego, bo matka słabuje i musi odpocząć.- Rozumiem.A wczoraj poszedłeś ze Smythe'em do Black LionYard?- Ano.- Przytaknął Willy.- Mieliśmy zabrać jeszcze jednego, bojego babka ledwo żyje.- Znów zmarszczył czoło.- Ale wszystkoposzło nie tak.Ten mały miał się tu uczyć fachu, żeby na siebiezarobić, ale ci z Black Lion nie zrozumieli, o co się nam rozchodzi.Ale to nie oni nie zrozumieli intencji Grimsby'ego.Barnabywskazał głową chłopców i szepnął niemal bezgłośnie.- Smythe.Stokes znów zwrócił się do Willy'ego.- Wiesz, gdzie się podziewa Smythe? Ma jeszcze dwóchchłopców, prawda?- Ano.Zabrał Dicka i Jemmiego na praktykę na ulicę.Oni mająponoć do tego największy dryg.- Jeszcze bardziej się nachmurzył.- Nie wrócił tu z nimi.I jużchyba nie wróci.za dużo tu policji.Ale nie wiem, gdzie on siępodziewa.Może szef.- Popatrzył na Grimsby'ego.Grimsby miał całkowicie zdegustowaną minę.- Nie, nie wiem.Smythe nie grywa w karty, nie zapraszał mnienigdy na kielicha.Samotny z niego wilk i tyle.Barnaby niczego innego się nie spodziewał.Ścisnął rękęPenelope, by dodać jej otuchy.- Pracujesz w tym fachu tak długo, że chyba wiesz, kto pociągaza sznurki - mówił dalej Stokes.- Prowadzisz tu szkołę dla włamywaczy, przyspo - sabiaszchłopców do pomocy we włamaniach.Żaden sędzia nie spojrzy naciebie łaskawym okiem.Resztę życia spędzisz za kratami.Nigdy niezobaczysz słońca.- Wiem.- Rozgoryczenie Grimsby'ego nie znało granic.- Więc.- Obrzucił Stokesa pytającym spojrzeniem.- Jak wygadam, co wiem,jakie mam szanse?Stokes uśmiechnął się cynicznie.- Jeżeli, podkreślam, jeżeli mnie przekonasz, że niczego nieukrywasz i naprawdę pomogłeś nam w śledztwie, pogadam z sędzią.Możesz się jednak co najwyżej spodziewać łagodniejszego wyroku.Deportacji zamiast więzienia.Grimsby wyraźnie zmarkotniał.- Jestem za stary na zamorskie podróże.- To chyba lepsze niż życie w ciemnicy.Tak przynajmniejsłyszałem.- Stokes wzruszył ramionami.- Zresztą i tak nie mogę nicwięcej zrobić.Grimsby westchnął ciężko.- Dobrze.Ale, do diabła, ostrzegałem ich obu, i Smythe'a iAlerta, żeby dali sobie spokój.Mówiłem, że robi się gorąco, ale ktomnie tam słuchał? Nikt.Żadnego szacunku dla wieku idoświadczenia.A teraz to ja wyląduję za kratami, chociaż nauczyłemtylko tych bękartów paru sztuczek.Przecież nie ja sprowadziłem ichna złą drogę.- Jesteś podłym staruchem, żerującym na tych niewinnychdzieciach.Nawet nie próbuj udawać, że jest inaczej.- Głos Penelopeociekał taką wściekłością, że wszyscy zamarli.Nikt nie odważył siępowiedzieć ani słowa.Grimsby zbladł i zrobił krok w stronę dwóch postawnychpolicjantów.Stokes wreszcie odzyskał mowę.- Sam bym tego lepiej nie ujął.Grimsby popatrzył na niego zprzerażeniem.- Kto to jest? - szepnął ochryple.- Ta dama, jak również towarzyszący jej dżentelmen, interesująsię tą sprawą, a ich rodziny znają doskonale sędziów, którzy będąwydawać na ciebie wyrok.- Stokes patrzył prosto w przerażone oczyGrimsby'ego.- Powinieneś na razie odłożyć na bok wszystkiewymówki i powiedzieć nam wszystko, co wiesz.Grimsby potrząsnął skutymi dłońmi.- Już mówiłem, że z przyjemnością wszystko wyśpiewam.Stokes nawet się nie uśmiechnął.- Kto to jest Alert?- Ten elegancik, który zaplanował parę skoków.- W Mayfair?- Tak.Szukał włamywacza, no to dałem mu kontakt do Smythe'a,ale naprawdę nie wiem, co oni tam dalej ustalili.- Nie wiesz nic na temat rabunków? - spytał sceptycznie Stokes.- Nie! Alert trzyma karty przy orderach, wielki z niego spryciarz.A Smythe milczy jak grób.Wiem tylko tyle, że potrzebował ośmiuchłopaków.Ośmiu! Nigdy nie słyszałem, żeby jakiś włamywaczkorzystał z ośmiu pomocników naraz!- A ty mu z przyjemnością ich dostarczyłeś?- Po prawdzie to wcale nie - mruknął Grimsby.- Trudno zdobyćośmiu naraz, tym bardziej że Smythe kręci nosem i nie każdy mu sięnada.Nie zrobiłbym tego nawet dla niego, gdyby nie.Grimsby popatrzył znacząco na Stokesa.-.to, że Smythe ma na ciebie haka i może cię do wszystkiegozmusić - dokończył za niego Stokes.- Nie Smythe.Alert.- Jakim cudem taki łapserdak jak ty poznał dżentelmena zwielkiego świata? Jak to się stało, że cokolwiek was łączy?- Parę lat temu miałem ciężki okres.Sam chodziłem na robotę.Kiedyś w młodości miałem do tego smykałkę.Włamałem się dotakiego jednego domu i wlazłem prosto na Alerta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •