[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skończyła równocześnie papierosa, kawę i przegląd prasy, pochowała artykuły spożywcze, filiżankę po kawie zostawiła na stole i przeszła do salonu.Drobna zmiana w oświetleniu wskazywała, że zapaliła gdzieś jakąś dodatkową, niewidoczną dla mnie lampę.Na wszelki wypadek wróciłam pod okno sypialni i okazało się, że uczyniłam słusznie.Finetka weszła tam po krótkiej chwili, trzymając coś w ręku.Usiadła na krześle pod toaletką, obejrzała to coś, wyjęła z kosmetyczki mały śrubokręcik i zaczęła odkręcać śrubki.Z całej siły starałam się rozpoznać przedmiot, był dość długi, wąski, w jednym miejscu rozszerzony okrągłym plackiem.Mógł być barometrem, dlaczego nie… Odkręciła wreszcie trzy śrubki i zdjęła z placka małe, okrągłe wieczko.Od wewnętrznej strony wieczka oderwała coś jakby taśmę klejącą i wyjęła malutką, płaską, foliową torebeczkę.Siedziała bokiem do lustra i tyłem do mnie, więc mogłam się jej przyglądać mniej więcej spokojnie.Znów pogrzebała w kosmetyczce, wyciągnęła pudełko z pudrem w proszku, wetknęła torebeczkę w puder i wszystko z powrotem pochowała.Przykręciła wieczko z powrotem do hipotetycznego barometru, podniosła się i wyszła z sypialni.Tkwiłam nadal pod oknem, nie latając za nią, bo musiałam się zastanowić.Zakraść się jakoś i rąbnąć jej to, nie taka znów sztuka, chociażby w chwili, kiedy się zamknie w łazience.I niekoniecznie teraz, można w dzień, kiedy dom stanie otworem.Nikt się tu nie zamyka w twierdzy, ludzie się kręcą po ogrodzie, schodzą nad wodę, nikt nie lata z kluczami w garści.Więc rąbnąć można, tylko co dalej? Sprawdziła już, że to ma.zgadnie, kiedy zostało ukradzione.Skojarzy ze mną…? Dotychczas nie miała podejrzeń, bo nie zasłoniła okien.Podstęp…? Demonstracja…? Chyba nie, Finetka nie stosowała podstępów, nie chciało się jej, zwykle działała wprost, bezczelnie i lekceważąco… Plama światła pojawiła się za następną ścianą budynku.Podkradłam się pośpiesznie i obydwoje z Robertem omal nie stuknęliśmy się głowami.Na pogawędki nie było czasu, zajrzałam ostrożnie, mleczna szyba, łazienka! Wewnątrz widać było tylko poruszająca się zmazę.Zmaza przebierała się w coś, majtnęła jakąś szmatą, znikła… Zdążyliśmy zobaczyć ją, wyglądając zza narożnika.Wyszła z domu w kąpielowym szlafroku, z ręcznikiem przewieszonym przez ramię.— Idzie się kąpać do jeziora — zaopiniował Robert szeptem.Pojawiła się okazja, wręcz wymarzona.Ukraść jej czy nie…? Zgadnie, że to ja, czy nie zgadnie…? Rozterka rozszarpywała mnie na sztuki, w dodatku wtrąciła się dusza, komunikując, że coś tu nie gra, jest za dobrze… Ale gdyby tak podrzucić jej coś innego, co tak samo wygląda… — Sprawdzę, czy zamknęła drzwi — mruknął Robert.Wywaliłam zawartość torby na tarasik.Wychodząc od tej strony, Finetka zapaliła lampę nad drzwiami, słabsza była niż ten jupiter od frontu, ale też niezła.Wyjęłam wszystko z kosmetyczki.— Matka, otwarte! — ogłosił Robert z akcentem zdumienia.— Wchodzimy? Wiedziałam, że coś znajdę! Robiłam sobie kiedyś zdjęcie zęba i od dziesięciu lat, nie wiadomo po co, nosiłam to zdjęcie przy sobie.Malutki kawałeczek negatywu w malutkiej foliowej torebeczce, idealny jako produkt zastępczy! Nad resztą zastanowię się później… Wydłubałam z przegródki pincetę filatelistyczną, wywalony śmietnik wepchnęłam z powrotem byle jak.Z zębem i pincetą podeszłam do drzwi.— Zobacz, co ona robi! — poleciłam.— Stań na świecy! Nie trwało to dłużej niż pół minuty.Gmerać w pudrze pincetą było łatwiej, niż palcami.Świadoma doskonałej widoczności, którą przed chwilą sama wykorzystałam, na wszelki wypadek przeprowadziłam operację na podłodze, tuż pod oknem.Żeby mnie zobaczyć, trzeba by wsadzić łeb do środka.Finetka nigdzie nie gasiła za sobą światła, teraz już dom jaśniał jak latarnia morska o dużym zasięgu.Wysunęłam się na zewnątrz, cichutko zamykając drzwi.Robert zmaterializował się od razu.— Kąpie się, mówiłem.Przy pomoście, stąd nie widać pomostu, a z pomostu nie widać tu.Co te… — Zmywamy się.Już! — Dobra, to gazu! Tą ciemną stroną.Skoro coś ukradłaś, to teraz już przepadło, reklama jest dla nas szkodliwa… *Noc po większej części spędziłam na rozważaniach, do czego zmusiła mnie coraz natrętniej wtrącająca się dusza.Postępowanie Finetki wydawało się niekonsekwentne.W liście informację o ukryciu zdjęcia postarała się zakamuflować, przemieszczenia przedmiotu dokonała beztrosko w jasno oświetlonym domu, przy odsłoniętych oknach.Wyjaśnienie tego dziwactwa mogło być dwojakie.Przede wszystkim jej charakter.Niecierpliwa i leniwa, niczego nigdy nie przemyślała porządnie i do końca, nie chciało jej się, działała na zasadzie błysków.Jeżeli coś jej samo od razu nie przyszło do głowy, nie starała się dociec.Przychodziło jej dużo, owszem, to trzeba przyznać, idiotką nie była na pewno, eksplozje natchnień następowały w jej umyśle jedne za drugimi i przeważnie były trafne, jednak przypominało to trochę gęsto rozmieszczone oazy na pustyni.Jedna od drugiej niedaleko, ale między nimi jałowy piasek.Mogła być akurat w rejonie piasku, wyjęła zdjęcie z barometru, bo tak jej się podobało, a okoliczności towarzyszące stanowiły zbędny balast.Owszem, pasowało to do niej doskonale… Równie dobrze mogła w ogóle lekceważyć kwestię tajemnicy.W liście wcale nie było mowy o ukrywaniu zdjęcia, omówili sprawę wcześniej i kuśnierz był doskonale zorientowany, o hinduskim barometrze zaś napisała dlatego, że była to po prostu prawda.Rzeczywiście wyglądał na tej ścianie doskonale i stanowił świetną dekorację.W takim wypadku dalszy ciąg był logiczny, można mniemać, że tajemnicę utrzymywał tylko nieboszczyk.Niewykluczone nawet, że była to tajemnica przed nią.Pomiędzy Finetką a Gacią istniały kiedyś silne powiązania.Mundzio był w nie mocno wplątany.Załóżmy, że to na ich polecenie Finetka związała się z człowiekiem, który o niej nic nie wiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •