[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Podskoczył i zaczął wrzeszczeć.a potem złapał mnie za włosyi uderzył w głowę.Chyba doszczętnie zniszczyłam mu spodnie -dodała po namyśle.Nie potrafił ukryć uśmiechu.- Obawiam się, że wyrządziłaś mu znacznie gorszą krzywdędzikusko.Gates oblała się rumieńcem.To ostatnie słowo zabrzmiałocałkiem jak pieszczota.- Teraz już będzie trzymać się ode mnie zdaleka-stwierdziła.- Nie przywykłam do tego, by mnie taktraktowano.Ojciec miał bardzo stanowcze poglądy na temat biciadzieci.Griffin pomyślał, że jest to chyba pierwsza rzecz, co do którejzgadza się z pastorem Underhillem.- Może się, niestety, okazać, że się mylisz - powiedział,pociągając ją na jedną z ławek i siadając obok niej.- To znaczy co dotego, że lokaj zostawi cię w spokoju.Twój zębaty przyjaciel znajdziesposób, żeby się zemścić.Lękam się, że zrobiłaś sobie prawdziwegowroga, panno Underhill.Zastanowiła się nad tym z niepokojem w oczach.- Może powinnam stąd odejść.Są przecież inne majątki, innedomy, w których mogłabym znalezć pracę.121RS - Gdzie nie znasz żywej duszy? To chyba nie jest najlepszerozwiązanie.- Oparł się plecami o ścianę i westchnął.- Nie maszżadnych krewnych, którzy mogliby ci pomóc? Co się stało z rodzinątwojej matki?Przełożyła sobie warkocz przez ramię i zaczęła się nim bawić.- Kiedy mama umarła na szkarlatynę, papa odchodził odzmysłów, więc to ja wysłałam wiadomość do jej rodziny zamieszkałejw Truro.Oni jednak nigdy nam nie odpowiedzieli.O ile wiem, istniałjakiś spór między nimi a moimi rodzicami, jeszcze zanim japrzyszłam na świat.więc nawet się nie zdziwiłam.- Czy jej rodzina ma jakiś majątek? To jest często przyczynąniezgody.- Nie byli biedni - odparła.- Moja matka nazywała się przedślubem szlachetnie urodzoną Marią Bembroke.Griff pokręcił głową.- Moje drogie dziecko.- wyciągnął rękę i łagodnie zmierzwiłjej grzywkę.- To oznaczałoby, że była córką co najmniej barona.Chyba coś zle zrozumiałaś.- Och - odparła Gates, nie zwracając uwagi na jego słowa, gdyżjego dłoń zaczęła gładzić jej czoło.Griffin opuścił rękę i zaczął się bawić swymi koronkowymimankietami.- Ile miałaś lat, kiedy umarła? - zapytał, nie podnosząc oczu.- Dwanaście - odrzekła.- A potem ojciec.no, odwrócił się odemnie i naszego dawnego życia, bo odkrył w sobie powołanie, byzostać kaznodzieją.122RS - Więc w rezultacie straciłaś ich oboje.Kiwnęła głową.- Było mi trudno.musiałam nauczyć się mniej oczekiwać odżycia.Coś drgnęło w duszy Griffina.On też zmniejszył swojeoczekiwania wobec życia w wieku zaledwie dwunastu lat.Jednak wtamtej chwili przysiągł również sobie, że nigdy nie podda sięprzeciwnościom, lecz będzie walczył ze wszystkich sił.Ta młodakobieta nie sprawiała wrażenia bojowej, ale wyczuwał, że potrafi zespokojem przyjmować swój los.On zaś tak nie potrafił i niezupełnieto wszystko rozumiał.Poprawił się lekko na ławce.- Mogłabyś spróbować na nowo skontaktować się z rodzinątwojej matki.Ludzie zmieniają się z czasem, ich uczucia łagodnieją.-Griff mało się nie udławił, wypowiadając te słowa.stanowiłydokładne przeciwieństwo jego własnego postępowania.Jednak chciałw jakiś sposób pocieszyć tę dziewczynę.Tymczasem zamiast wdzięczności obudził oburzenie.- Nie chcą mnie.I bardzo dobrze, bo ja ich też nie mam ochotyznać.Nawet nie odpowiedzieli na wiadomość o śmierci matki.Wstydzę się, że jestem spokrewniona z takimi ludzmi.Usłyszał w jej głosie szloch i poczuł, że ogarnia go współczucie,zanim zdążył się przed tym zabezpieczyć.Przestań, nakazał sobie, alerównocześnie jego ręka uniosła się, by lekko pogładzić jejposiniaczony policzek.Jej skóra przypominała gładkością płatekkwiatu i Griffin musiał stoczyć z sobą walkę, by nie pocałować tegoaksamitnego policzka.Nie wątpił, że byłoby to niebiańsko przyjemne.123RS Gates przysunęła się w stronę jego dłoni, choć w pierwszejchwili cofnęła się, Jednak jego ciepły dotyk podziałał jak kojącybalsam.Nikt dotąd nie dotykał jej w taki sposób.Jakby była czymśrzadkim i bardzo cennym.Usłyszała ciche westchnienie, gdy rękamężczyzny przesunęła się na jej kark.- Wszystko będzie dobrze - wyszeptał, gładząc gładką skórę podszorstkim kołnierzykiem jej sukni.- Musisz w to wierzyć.Pochylił głowę, aż prawie zetknęli się nosami.Spojrzał Gates woczy z taką mocą, że miała wrażenie, iż zatapia się w błękitnym,górskim jeziorze.Wydawało się też jej, że świat zewnętrzny staje siębardzo daleki.Ona i ten złocisty mężczyzna siedzący obok, unoszą sięw swojej własnej oazie blasku, otoczeni i chronieni ciemnościami iciszą stajni.- Gates? - powiedział głosem, którego u niego dotychczas niesłyszała.Przypominał ciepłą melasę na grzance [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •