[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie miałem.Ale to chyba oczywiste.Samolot zniknął, a oni ra-zem z nim.Gdyby, mimo usterki mechanicznej, pilot zdołał posadzićsamolot na jakimś prowizorycznym pasie startowym, jakiejś drodzealbo polu, dowiedzielibyśmy się o tym.Skontaktowaliby się przez ra-dio.Ale się nie odezwali, a to znaczy, że samolot się rozbił, a oni nieżyją- Sąd nie widzi tego w ten sposób - stwierdził spokojnie Grant.- Dopóki śmierć Bailey nie zostanie potwierdzona albo dopóki niezostanie uznana za zmarłą po upływie odpowiednio długiego czasu,w świetle prawa nadal zarządza twoim funduszem powierniczym.Seth widział to w twarzy Granta: Sądził, że on przyszedł tu, żebydowiedzieć się, jak szybko uzyska kontrolę nad swoimi pieniędzmi,które częściowo były zamrożone w akcjach Wingate Group.Grant byłteż jednym z powierników funduszu, ale występował tylko w charak-terze doradcy; wszystkie ostateczne decyzje należały do Bailey.- Jak może zarządzać, skoro jej tu nie ma - powiedział Seth, sta-rając się, by głos nie zdradził jego irytacji.- Nie martw się.Wszystko jest tak ustawione, że nadal będzieszdostawać swoje kieszonkowe.Kieszonkowe? Na dzwięk tego słowa zrobiło mu się gorąco.Miałtrzydzieści pięć lat, a traktowano go jak dziesięciolatka.Dopiero terazzdał sobie sprawę z tego upokorzenia; postrzegał fundusz powierniczyjako swoje prawowite dziedzictwo, nie kieszonkowe.- Chcę, żeby został przeprowadzony audyt - usłyszał swoje sło-wa.- Chcę wiedzieć, ile ta suka zdążyła wyprowadzić.- Absolutnie nic - warknął rozezlony Grant, mrużąc oczy.- Cowięcej, dzięki niej fundusz wypracował całkiem spory zysk.Jak myś-lisz, dlaczego twój ojciec ją wybrał?- Bo kompletnie go omotała! - odparował Seth.- Przeciwnie, od samego początku to był wyłącznie jego pomysł!Musiał ją do tego namawiać, do tego, żeby za niego wyszła, do całej96RS tej.- Grant urwał, kręcąc głową.- Nieważne.Skoro Jim ci nie po-wiedział o swoim planie, ja z pewnością tego nie zrobię, bo on znałcię lepiej, niż ja kiedykolwiek będę.Powiem tylko tyle: Bailey dbao twoje pieniądze równie dobrze, jak o własne, a to chyba o czymśświadczy.Jest jednym z najostrożniejszych inwestorów, z jakimi mia-łem kiedykolwiek do czynienia, i pomijając comiesięczne wypłaty dlaciebie i Tamzin, nie uszczknęła z funduszu ani centa.Seth pominął sprawę pieniędzy, skupiając się na czymś innym.- Planie? Jakim planie?- Jak powiedziałem, nie leży w mojej gestii, żeby ci o tym mówić.Dobrze, jeśli to już wszystko.- Nie, nie wszystko.- Seth wpatrywał się w swoją kawę, wściek-ły, że odbiegł od tematu, z którym tu przyszedł.Nie przyszedł, żebyrozmawiać o Bailey czy pytać o swoje pieniądze.Wahał się chwilę,myśląc, w jaki najlepszy sposób poruszyć tę sprawę, ale nie przyszłomu do głowy nic błyskotliwego.Musiał po prostu to powiedzieć.Draż-niła go ta konieczność, ale wiedział, że teraz albo nigdy.- Chciałbym zacząć pracować w firmie.jeśli jest jakiś wakat.-Było mu strasznie nie w smak, że musiał o to prosić.To była firma jegoojca, więc powinien mieć automatycznie zapewnione tutaj miejsce, alez własnej woli odciął się swego czasu od tego wszystkiego, toteż teraznic nie było pewnikiem.Grant nie odpowiedział od razu.Odchylił się w swoim fotelu,a z jego przenikliwego spojrzenia nie dało się niczego wyczytać.- Jakim stanowiskiem byłbyś zainteresowany?Seth chciał już powiedzieć, że stanowisko wicedyrektora całkiemby mu odpowiadało, ale powstrzymał się w ostatniej chwili.Zdawałsobie sprawę, że to on był na pozycji proszącego, a nie wyrobił sobiewcześniej dobrej reputacji, na której mógłby teraz bazować.- Jakimkolwiek - odparł w końcu.- W takim razie, od jutra możesz zacząć w mail roomie.Zrobiło mu się zimno.Mail roomie? Nie spodziewał się narożnegogabinetu, ale jakiegoś się spodziewał.a przynajmniej własnego bok-su.Do diabła, może od razu zróbcie ze mnie sprzątacza? Uśmiechnąłsię ponuro, gdy uświadomił sobie, że chyba jednak nie zrobią.- Domyślam się, że sprzątaniem zajmują się profesjonaliści?- Dokładnie.Jeśli poważnie myślisz o tym, żeby tu pracować,musisz poważnie podchodzić do pracy, jakkolwiek by ona była.Jeśli97RS pokpisz sprawę, jeśli się spóznisz albo w ogóle się nie pojawisz, będęwiedział, że jak zwykle się opierdalasz.Mój czas jest cenny.Nie widzępowodu, żebym miał go na ciebie marnować, dopóki nie udowodnisz,że nie będzie to czas stracony.- Rozumiem - przyznał niechętnie Seth [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •