[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wspaniałe, wywołujące mrowienie uczucie wybuchło w jej piersi. Kocham to".Odgłos kopyt uderzających o darń tętnił jej w uszach, mięśnienóg zacisnęły się i unosiła się wraz z koniem.Otarcie na goleni siniało ipuchło.Deresz z jezdzcem minął ją galopem. Lis zatacza koło i wraca  zawołał farmer. Niech się pani mnietrzyma, panienko Floro.Ciężko dysząc, Flora ściągnęła wodze i wspólnie, ona i jej towarzysz,pomknęli po trawiastym wzniesieniu rozciągającym się nad położonąponiżej doliną.Zobaczyli, że ogary w dole z nosami przy ziemi kręcą się wkółko.Potem ich przywódca znowu zawył, po czym cała sfora rzuciła sięprzez dolinę. Tam jest. Farmer wysunął bicz.Flora całkiem wyraznie dojrzałalisa, który gnał po zaoranym polu; jego futro miało prawie taką samą barwęjak rdzawa ziemia, po której biegł. Mój Boże  zawołał farmer. Poprowadzi ich przez żywopłoty.Flora wytężyła wzrok. Hura!  krzyknęła.%7ływopłoty z tarniny tworzyły ciąg barier, sięgających na wysokośćkońskich kłębów.Strzegły głębokich kanałów, o których wypowiadano się zszacunkiem jako o największych w Hampshire.Trzeba było mieć dobrą rękęi opanowanie, żeby je przeskoczyć.200RLT Myśliwi przedzierali się teraz przez ugór, gdzie kilka sekund wcześniejFlora widziała uciekającego lisa.Konie miotały się, rzucały, niektóre kulały poszły na wprost, po trawiastym terenie, prowadzącym do pierwszegożywopłotu.Patrząc na wydętą szkarłatną kurtkę mistrza ceremonii, którywłaśnie wzbijał się z koniem nad przeszkodą, zapragnęła zrobić to samo.Zamistrzem ceremonii w powietrze wzbił się siwek z jezdzcem w damskimsiodle, a potem cała reszta myśliwych dokonała tego samego gigantycznegowyskoku.Po pierwszym żywopłocie z koni spadło dwóch jezdzców, po trzecimjeszcze kilku.Flora wstrzymała oddech. No, antyczni bogowie, dajcie z siebie wszystko.Jedz, Kit.Jedz,ojcze.Dalej. Muszę tam jechać!  krzyknęła do farmera i rzuciła się w dół zboczaw gradzie błota.Unosząc się nad krzakami i opadając, gniadosz Ruperta walił ciężko wziemię pomiędzy przeszkodami.Podekscytowane ogary ujadałyprzenikliwie.Potem, kiedy wierzchowiec wzniósł się w powietrze po razsiódmy lub ósmy, nagle jakby zamarł w powietrzu  potężny ze szkarłatnąikoną na grzbiecie.Opadł, a za nim w zwolnionym tempie po paraboliosunął się na ziemię Rupert.Koń leżał przez chwilę rozciągnięty na żywopłocie, potem wierzgnąłostatkiem sił i charcząc, spadł na jezdzca poniżej.Matty walczyła z pragnieniem, by wycofać się do swojej sypialni ipozostać tam przez cały dzień.Ale to był drugi dzień świąt, dom pełengości, a pani Dawes chodziła jak chmura gradowa, wzdychała i nieodzywała się do niej.Na dodatek niania Polly rozchorowała się (To zła201RLT wróżba, nie sądzi pani, pani Kit?  skomentowała to Robbie), a dzieckojakoś nie chciało zaakceptować Robbie.Dzieci mają więcej rozumu, niżmożna by się spodziewać, uznała w duchu Matty.Dzień ciągnął się,naznaczony domowymi kryzysami. Nie miałam pojęcia  Matty zwierzyła się pani Pengeally przy kawie że prowadzenie domu jest tak uciążliwe.Gdziekolwiek się obejrzę,natykam się na czyjeś urażone uczucia.Jak na Matty, była to długa przemowa, która ujawniała stopień jejzirytowania.Pani Pengeally przybrała mentorską minę  coś, czego niemiała okazji za często czynić, ponieważ plebania była mała i, co gorsza,brakowało w niej służby. Droga pani Dysart, jeśli tylko mogę w czymś pomóc, wystarczypowiedzieć. Na przykład  Matty siłowała się, żeby wyciągnąć chusteczkęwsuniętą za mankiet  pani Dawes nie chce podać herbaty w salonie tylkodlatego, że zawsze podawano ją w bibliotece.Wokół ust pani Pengeally pojawiła się ciemna obwódka po kawie.Wytarła ją serwetką. Niech pani najpierw pyta ją o radę  podpowiedziała. To zawszedziała. Naprawdę?  Matty w końcu zdołała wyciągnąć chusteczkę,delikatną, obszytą koronką, nie zdając sobie sprawy ze spojrzeń, jakimiobrzucają jej rozmówczyni. Pani Pengeally, proszę wybaczyć, żezanudzam panią takimi sprawami. Nic nie szkodzi, moja droga. Pastorowa obficie pocukrzyła swojąkawę. Niech pani posłucha rad doświadczonej kobiety. I przy drugiej już202RLT filiżance zabrała się do udowadniania, jak bardzo jest doświadczona.Mattyw dowód wdzięczności zaprosiła ją na przejażdżkę na teren polowania.Zanim doczekały się powozu, było już południe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •