[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tylko tam zajrzę.To pomysł mamy.Nawet jakbym znalazł jakieś pamiątki po szkole, to chyba mogę bez nichżyć.Stanął na baczność, z ręką na sercu.Katherine się roześmiała.Taki jest mały w porównaniu z Jace em, pomyślała, a potem zbeształa się za to.Dlaczego niby Jace ma być miarąoceny innych mężczyzn?Rzeczywiście Jim nie był wysoki, ale nie zdradzał też skłonności do tycia, jak jego matka.Wystrzępione nogawkiobciętych dżinsów odsłaniały zgrabne nogi, a biała trykotowa koszulka ściśle przylegała do muskularnego torsu.- Drzwi na strych są tutaj, w schowku, prawda? - spytał, kierując się w stronę pokoju, w którym sypiał Jace.- Tak - odparła Katherine, idąc za nim.Kiedy znalazła się w pokoju, chłopak już ustawiał drabinę.Szybko wspiął się na górę i zapalił światło nastryszku.Katherine słyszała, jak stąpa między pudełkami, pokrzykując z radości, gdy odkrywał jakiś zapomniany skarb.Stała pod drabiną, patrząc w jasny kwadrat na górze.- Czy znalazłeś jakieś drogocenne rzeczy? - spytała żartobliwie.- %7łeby pani wiedziała! Zupełnie zapomniałem o tych gów.śmieciach.Zaczął znosić pudła na dół i ustawiać na środku pokoju.Po kilku takich kursach powiedział:- Jeszcze jeden raz i już się wynoszę.- Nie musisz się śpieszyć - uspokoiła go Katherine.- Allison śpi.Jest dość czasu, dopóki się nie obudzi.- Wiem, że ma tu pani taką małą laleczkę.Nie mogę się doczekać, żeby ją zobaczyć - powiedział Jim, taszczącostatnie pudło.Kiedy przysunął je do wyjścia ze strychu, Katherine spojrzała do góry.Kurz i drobne paprochy, poruszone przezpudło, posypały się z otworu i coś ostrego wpadło jej do oka.38 - Och! - krzyknęła.- Co się stało? - spytał Jim.Zaniepokojony, zsunął się po drabinie.- O, kurczę! - Krążył dokoła niej przerażony.-Mama mi nie daruje, jak się okaże, że coś się pani stało.Tylko palący ból powstrzymał Katherine od śmiechu.- Oko.Coś mi wpadło do oka.- Krzywiąc się z bólu, tarła oko ręką.- O Boże, jak mi przykro, Katherine.Wziął ją za rękę i zaprowadził do łóżka.Usiadła, nic nie widząc.- Pokaż - powiedział łagodnie.- Zobaczę, co się stało.Próbował odjąć jej dłoń od bolącego oka.Poddała mu się, ale gdy pyłek przesunął się w inne miejsce, wy-szarpnęła rękę.- Och, jak przestaję trzymać, to strasznie boli.- Wiem, ale musisz pozwolić mi wyjąć ten pyłek, bo inaczej naprawdę będzie zle.No, spróbuj teraz - nalegał,odsuwając jej rękę.- Otwórz oko!Ostrożnie manipulował jej przy oku.Dłuższą chwilę potrwało, zanim skłonił ją do otwarcia powieki.Wykrzyknął z tryumfem na widok ziarnka piasku, które sprawiło jej tyle bólu.- Tu cię mam! - zawołał zadowolony.- Teraz popatrz do góry.Nie, nie na dół.Do góry.Jeszcze chwileczkę.Jest!Już to wyjmuję.- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - powiedział Jace wchodząc.Rozdział 7Jego donośny głos zagrzmiał w pokoju jak wystrzał armatni.Katherine odwróciła się i załzawionymi oczamispojrzała na niego.Opierał się niedbale o futrynę drzwi, ale niedbałość była tylko pozorem.Wysunięta szczęka ichłodny wzrok świadczyły o najwyższym niezadowoleniu.Skierował na Jima Coopera zimny, nieruchomy wzrok.Katherine nerwowo zerwała się na nogi.Nie zdawała sobie sprawy, że leży na łóżku, oparta na łokciach, a na-chylony nad nią Jim trzyma w rękach jej głowę.- J.Jace - wyjąkała, przeklinając w duchu swoje zakłopotanie.- To jest Jim Cooper, syn Happy.- Dzień dobry panu - Jim ukłonił się i uśmiechnął nieśmiało.Widząc, że Jace nie odpowiada na powitanie,nerwowo przełknął ślinę.- Jim przyszedł zabrać rzeczy ze strychu.Kiedy stałam z głową zadartą do góry, wpadł mi do oka jakiś paproch,Jim mi go wyjął.Poczuła do siebie pogardę za to, że się tak gęsto tłumaczy.Ani ona, ani Jim nie zrobili nic złego.Jednak wyraztwarzy Jace a wcale nie zmiękł.- Ale ja właściwie przyszedłem do pana w zupełnie innej sprawie - powiedział Jim z wahaniem.Katherinepodziwiała jego odwagę.Jace, mimo swej niedbałej pozy, minę miał grozną.- Słucham - rzekł krótko.- Chciałem zapytać, czy przypadkiem nie znalazłaby się dla mnie praca w Sunglow.Ja.mmm.pracowałem wfirmie wiertniczej w Luizjanie, ale moja mama jest sama i w ogóle, więc pomyślałem, że.że powinienem.Jace przeniósł ciężar ciała z jednej nogi na drugą i splótł ręce na piersiach.Katherine rozgniewał ten jegowyniosły sposób bycia.Jim zauważył zniecierpliwienie Jace a i zaczął mówić szybciej:- Chodzi o to, że szukam pracy.I nie boję się roboty.Mam zaświadczenia z poprzednich miejsc.Jace popatrzyłna Katherine, a potem z powrotem na Jima Coopera, jednak chłopak dzielnie wytrzymał jego wzrok.- I ty masz czelność prosić mnie o pracę, kiedy przyłapałem cię na łóżku z moją żoną? - zapytał Jace.- Słuchaj.- zaczęła Katherine, lecz on zmroził ją spojrzeniem i słowa uwięzły jej w gardle.- Ale lubię twoją matkę - podjął Jace, jakby Katherine w ogóle się nie odezwała.- Idz do Billa Jenkinsa.Wiesz,gdzie wiercimy?- Tak jest, proszę pana - odpowiedział Jim.39 - To dobrze.Powiedz Billowi, że cię przysłałem.- Dziękuję panu bardzo.- Jim wskazał leżące na podłodze pudła.- Teraz zabieram to.- Podniósł najmniejsze.- poresztę wrócę pózniej.Jeżeli można.- dodał szybko.- W porządku, Jim - uśmiechnęła się do niego Katherine.- No to idę.Do widzenia, pani Manning - powiedział, oglądając się nerwowo na jej świeżo poślubionego męża,nadal stojącego w drzwiach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •