[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zegar programu w roguekranu pokazał minutę, ale odpowiedzi wciąż nie było.Króliczełby milczały. Czekają, aż zrobimy jakiś ruch.Wiedzą tylko tyle, ilezdołają podpatrzyć.Maggie podjęła jeszcze jedną próbę przedarcia się przezlaserową zaporę i znów skończyło się to tylko komunikatem naekranie: Wejście na działkę niemożliwe.Tylko dla upoważnionych.Królicze łby wisiały nieruchomo tuż nad nią.Wprawdzie obatkwiły po zewnętrznej stronie zapory, ale ich całkowity bezruchtrochę ją niepokoił.Maggie pomyślała, że pewnie ich operatorzy kimkolwiek są  pospiesznie wymyślają teraz skomplikowanealgorytmy, przepuszczają je przez zaawansowane programy deszyfrujące i starają się złamać barierę ochronnąGuttmana.Jeśli byli na tyle sprytni, by dojść za nią  a właściwieLolą Hepburn  aż do tego miejsca w Second Life, to prostezabezpieczenie broniące dostępu do wyspy nie będzie już dla nichprzeszkodą.Maggie znów kliknęła na Czat.Hej wy, króliczki.Czy może namnie polujecie? Maggie, co ty robisz? Niech wiedzą, że my wiemy.Weszła w opcję Wyszukaj i wpisała hasło: Guttman.Możeistnieje jakiś prosty sposób pozwalający dostać się na wyspę.Coś,o czym oboje nie pomyśleli. Na chwilę wychodzę  mruknął Uri, ruszając do wyjścia. Zaraz wracam.Wyszukiwanie hasła  Guttman" trwało dużo dłużej niż po-przednio i na ekranie nie pojawiały się żadne komunikaty. No,już, już", mruknęła Maggie, po czym  jakby w reakcji na jejponaglenie  rozległ się nagły świst i wszystko zniknęło.Chwilę pózniej rozpoczęło się ładowanie nowego obrazu,którego wygląd z niczym się jej nie kojarzył.Program samorzut-nie teleportował ją do jakiegoś innego miejsca w Second Life.Czyżby bezwiednie dotknęła klawiatury i coś nacisnęła?Nagle ich zobaczyła.Zbliżały się do niej już nie dwa, ale czterykrólicze łby.Nacisnęła strzałkę, zrobiła kilka kroków do przodu izatrzymała się.Potem dość chwiejnie ruszyła przed siebie iraptownie skręciła w boczną uliczkę.Wszystkie cztery króliczełby podążyły za nią, coraz bardziej skracając dystans.Znówzamarła w bezruchu.Maggie poczuła, jak jej rzeczywisty oddech przyspiesza, stajesię płytki i krótki.Operatorzy króliczych łbów konsekwentnieosaczali jej awatara.Nie miała jak wrócić do wyspy na jeziorze izostawiona przez Guttmana wiadomość znalazła się poza jejzasięgiem.Za plecami usłyszała gong sygnalizujący otwierające się drzwiwindy i obejrzała się za siebie.Była sama.Gdzie się podział Uri? Usłyszała zbliżające się kroki i przez oszklone drzwidojrzała sylwetkę mężczyzny.Było za ciemno, żeby przyjrzeć sięjego twarzy.Drzwi otworzyły się i Maggie z ulgą rozpoznała Uriego.Nawyciągniętych przed siebie rękach niósł złożony w kostkę brą-zowy uniform, który położył na stole, a następnie bez słowazaczął się rozbierać.Wepchnął spodnie i koszulę pod jedno zbiurek, po czym zaczął na siebie wciągać przyniesiony komplet.Uszyto go ze skrzypiącego poliestru w okropnym, sraczkowatymkolorze.Spodnie były zdecydowanie za krótkie i musiał je mocnoopuścić, by sięgnęły butów, jednak zamierzony efekt zostałosiągnięty i po chwili Uri stał przed nią w uniformie hotelowegoposłańca. Skąd, na litość boską. Każdy, kto tak jak ja pracował na nocnej zmianie w hotelu,wie jedno: gdzieś musi być hotelowa pralnia.Wystarczy ją znalezći włamać się do środka. Ale po co? Zastanów się.Ci ludzie podsłuchiwali nas i śledzili po to,żebyśmy doprowadzili ich do miejsca ukrycia tabliczki.I teraz jużmają to, o co im chodziło.Wiedzą, że odpowiedz znajduje się nawyspie i sami potrafią do niej dotrzeć.Nie jesteśmy już impotrzebni, Maggie.Teraz już im tylko przeszkadzamy.Z bijącym sercem przeniosła wzrok na ekran, na którym Lolęotaczało już sześć awatarów z króliczymi łbami.Szybko nacisnęłaprzycisk Latanie, ale okazało się, że funkcja nie działa.Zaczęła wpanice naciskać wszystkie przyciski po kolei, jednak bez rezultatu.Awatary w czerni zacieśniały pierścień wokół niej.W tym momencie Maggie zauważyła, że dzieje się coś jeszcze.Rysy twarzy Loli Hepburn, hożej dziewczyny z końskim ogonem,zaczynały się zmieniać.Jej powieki lekko opadły, jakby za chwilęmiała się rozpłakać, nos się wyciągnął, a twarz stopniowo traciłapogodny wyraz i nabierała coraz bardziej ponurego wyglądu.Ciało Loli zdawało się więdnąć.Sterczące piersi spłaszczyły się i zamieniły w czerwono-biało-niebieskie placki, niczym kulki lodówrozpuszczających się na talerzyku w letnie popołudnie.Cały tułówspłynął i po chwili z dawnej Loli została kupka bezkształtnej masy najezdni.Mimo to awatary z króliczymi tbami nie przestawały nacierać,jakby chciały jeszcze rozdeptać to, co z niej zostało.Sposób napoznanie tajemnicy Szimona Guttmana przestał istnieć. Maggie  Uri stał w drzwiach gotowy do wyjścia  za trzyminuty zejdz schodami awaryjnymi.Wejście jest tam.Nie wsiadaj dowindy.Zejdz schodami do samego dołu.Nie na parter, tylko dopodziemia.Tam jest kuchnia.Skręć w lewo za drzwiami windy iwejdz do chłodni. Skąd ja, do cholery. Poczujesz zimno, tym się kieruj.W głębi znajdziesz drzwi aarampę wyładowczą.Będę tam czekał w samochodzie. A jak ty się stąd. Rób, co ci mówię.Bezszelestnie rozpłynął się za drzwiami, jakby naprawdę lależałdo nocnej zmiany w hotelu.Maggie zebrała swoje rzeczy.Uri miał rację: ich każdy krok byłobserwowany, a prześladowcy się nie patyczkowali.Miała tegoprzykład dziś rano, a także przed chwilą, gdy na jej oczach zniszczyliawatara Liz.Wyłączyła komputer i ruszyła w stronę schodów.Ciemności panujące na klatce schodowej uzmysłowiły jej, że niewie ani dokąd idzie, ani co ma robić dalej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •