[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak gdy któraś z nichodezwała się w jednym z narzeczy Heddeni, Agnes natychmiast płoszyła się,ponieważ znała w języku swoich przodków ledwie kilkanaście słów.Pochodziłaz mocno zasymilowanej rodziny.Jej rodzice urodzili się już na Ziemi.Gdy wrócił z obiadu, natknął się na kolejne wystąpienie Agnes.- W Mazatlan, w stanie Stary Meksyk, podpalono dom, w którymzakwaterowano rodziny emigrantów przybyłych jednym z ostatnich statków.Większość z przybyłych stanowili bardzo poważnie okaleczeni wskutek trudnejpodróży.Mocno ograniczona zdolność poruszania się emigrantówspowodowała, że aż szesnaścioro z nich spłonęło żywcem, a troje nadal walczyze śmiercią w miejskim szpitalu w Mazatlan.Siedem osób zostało wyniesionychz płomieni dzięki bohaterskiej akcji straży pożarnej.Graham chciał zrobić parę dowcipnych uwag, jak zwykle drocząc się, zAgnes, ale tym razem zbladł i nie odezwał się.Przeraziła go skala tego łajdactwa.Przed oczy wrócił szereg łysych, okaleczonych postaci o oczach pełnych smutkui zdumiewającej beznadziei.Obraz prześladujący go od piętnastu lat.Hsiu zwiesił głowę i kiwał nią przecząco.- To być nie może - powtarzał ze swoim akcentem.- Tak być nie może.- Może by Uniwersytet Maratheon wysłał petycję do parlamentu, panieGraham? - Hsiu wyszczerzył zęby do swojego szefa.- Przecież trzeba wreszcie topowstrzymać.Jesteśmy akademikami i powinniśmy się sprzeciwić.- Kto wyśle, panie Ken? Ci skurwiele z Komitetu Obrony i Czujności? -Graham wzruszył ramionami.Albo jest lojalny tej połowie swojego grantu, jaką dostał od Ebahloma,albo rzeczy wiście jest wrażliwym facetem, albo jedno i drugie - pomyślał.Tym razem do Agnes przyszły dwie koleżanki emigrantki.Jedna z nich totaka typowa emigrancka kluseczka: równy, tłusty wałeczek w fartuszkulaboratoryjnym i niebieskiej chusteczce, o tłuściutkiej śniadej buzi.Druga byłaniezwykłą, fascynującą pięknością: pociągła twarz o bardzo jasnej, niemal bladejkarnacji, okolona gęstymi jak materac, atramentowoczarnymi włosamirozczesanymi na środku głowy; wilgotne, głęboko czarne, duże oczy,obrysowane długimi rzęsami i podkreślone gęstymi brwiami; do tego prosty,wąski nos i mięsiste, pięknie wykrojone usta - twarz, która mogła tężeć wklasyczną maskę.Było coś posągowego w tej twarzy, chociaż ten typ urody nie całkiemodpowiadał Grahamowi.Tak właśnie wyobrażał sobie piękne księżniczki czykrólowe Heddeni przed dziesiątkami tysięcy lat, kiedy ich cywilizacja kwitła.Gdy spoczęły na nim wyczekująco mroczna, choć przeplatana iskierkamiczerń spojrzenia księżniczki Heddehen, dobrze znany jak niebo, a przez tojeszcze piękniejszy głęboki błękit spojrzenia Agnes oraz nieoczekiwanie jasne, jakbłękitny lód lodowca spojrzenie tej małej w niebieskiej chusteczce, Grahamniemal się zarumienił.Musiał coś powiedzieć; musiał im odpowiedzieć.- Słucham niemal codziennie, jak czytasz o tych kolejnych aktachmniejszego lub większego łajdactwa i ciągle nie rozumiem jednej rzeczy: jaknapastnicy rozpoznają ofiary?Rozumiecie? - przeciągle odpowiedział spojrzeniu każdej ze słuchających.- Skąd napastnicy wiedzą, że atakują emigranta lub emigrantkę?- Przecież to oczywiste, Graham.To się wie - prychnęła Agnes.- Jak? Popatrz - lekko podciągnął rękaw jej swetra i zestawił ichprzedramiona.- Widzisz?- Tak, mam krótszą rękę niż ty.- Eeh.przestań.Masz skórę nieco jaśniejszą niż ja.To znaczy, kudłypowodują, że moje ramię wydaje się dużo ciemniejsze niż twoje, ale gdybyzapomnieć o włosach i tak jesteś sporo jaśniejsza.Dla postronnego obserwatoramoglibyśmy wyglądać jak brat i siostra.Nie odpowiedziała.- A pani?.- zwrócił się do ciemnowłosej piękności.- Przepraszam: Atta - odpowiedziała grzecznie.- AttolyodKessalomhahenne - przedstawiła się.- Tak.Proszę przysunąć swoje ramię do naszych, i pani też - zwrócił siędo małej.Okazało się, że mniemana księżniczka ma rzadkie, ale długie i czarnewłoski na przedramieniu, za to, w odróżnieniu od Agnes i tej małej, ma bardzodługie, smukłe palce i piękne, migdałowe paznokcie.Agnes miała małe dłonie ismukłe palce zakończone małymi, dziecinnymi paznokietkami.Tamta mała - tosamo, choć w jej przypadku tak powinno być, bo wyglądała jak dziecko.- Rozumiecie?- Wiesz, nie całkiem.- odpowiedziała przytomnie Agnes.- Moja skóra jest najciemniejsza.Nie ma wątpliwości, prawda?-.No tak - tym razem odezwała się Atta.- I co z tego? - To, że fizyczniewyglądacie tak jak my.Przynajmniej większość z was.- Ja się różnię - odezwała się mała bezbłędną amerykańszczyzną.- I topoważnie.- No dobrze - nie ustępował Graham.Ostatecznie, lata pracy dydaktycznejwyrobiły w nim dobrą odporność na argumenty innych.- Różnisz się trochę, alewiększość Heddeni wyglądem wcale nie różni się od Ziemian.- Powiedzmy, połowa - Agnes nie byłaby sobą, gdyby go nie poprawiła.- Powiedzmy, połowa - przytaknął skinieniem głowy.- Ale napastnicyatakują bezbłędnie, obojętne, czy Heddeni różni się od Ziemianina, czy nie.Skądwiedzą?- Znają na co dzień, obserwują.Co w tym dziwnego? - powiedziała Atta.- Nie.- skrzywił się Graham.- Te opisy, które czyta mi Agnes, wcale niesugerują czegoś takiego.To są napady najczęściej podejmowane przez kogoś nieznanego ofierze, rozumiesz? - dalej zwracał się do pięknej Atty, która patrzyła naniego nieruchomo i chyba nieco obojętnie.- Musi istnieć ośrodek, który tymwszystkim steruje; wskazuje ofiary, wyznacza napastników.- Tajna organizacja? - wyraz twarzy Agnes oznaczał, że nieco nadwerężyłjej pewność siebie.W ogóle, ostatnio rzadziej marszczyła twarz w ironicznyuśmieszek, raczej uśmiechała się szczerze, szeroko, częściej ukazującniezrównany błękit swych oczu.- Nie wiem - wzruszył ramionami.- Może nawet rząd?- aż sam przestraszył się swojego stwierdzenia, choć wyszło to naturalnie.Emigrantki milczały, patrzyły po sobie.Hsiu wziął się za przygotowanienowego eksperymentu, na który mogło już nie starczyć pieniędzy.Zresztą, jeślimu Agnes nie pomoże, eksperyment i tak się nie uda.- Przecież to tylko cztery kartki z Maratheon Chronicie- przerwał milczenie Graham.- I na dodatek - tylko wiadomości sportowei ogłoszenia o wolnych pokojach i boksach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexMarek Grzybowski, Janusz Tomaszewski red.nauk. Logistyka, komunikacja, bezpieczeństwo. Wybrane problemy
Bankowicz Bożena i Marek Dudek Antoni Leksykon historii XX wieku
Chodakiewicz Marek Jan Po Zagładzie. Stosunki polsko żydowskie 1944 1947
Marek Krajewski, Mariusz Czubaj 2009 Róże cmentarne
Gwiezdne Wojny 058 Trylogia THRAWNA Ostatni rozkaz Timothy Zahn
Mortimer Carole Slynna Rodzina St Claire 01 Ksiaze i Jane aaaa
verne le village aerien
Wyznawcy płomienia Graham Masterton
Howatch Susan Za lÂśniącą zasłoną 02 Cudowne moce
Paretsky Sara Wypalone Âślady