[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdybym faktycznie miała jakieś zdolności opartena księżycu i jeżeli zależałyby one od tego, czy jestem w stanie dostrzecświatło księżyca, czy nie, niech lepiej się pospieszy i przyjdzie mi zpomocą.Zagryzałam wargi z niezdecydowania, kiedy coś po mojej prawejsprawiło, że podskoczyłam i z trudem zaczęłam łapać powietrze.Gorączkowo próbowałam rozpakować plecak, przeklinając siebie za to, żenie trzymałam w dłoni pistoletu, zanim odwróciłam się w kierunkuhałasu.Wtedy zobaczyłam sarnę przedzierającą się przez zarośla i niemalroześmiałam się z własnej głupoty.Czułam, jakby moje serce brało udział w wyścigu, mój oddech byłkrótki i zostawiał parę na mroznym powietrzu.Usiadłam na zimnej ziemi,kładąc rękę na sercu i czekając, aż powódz adrenaliny zniknie.Odważniejsza niż ja, sarna wyskoczyła z lasu na obrzeżewypielęgnowanego trawnika.Zatrzymała się na chwilę, by spojrzeć nadom, jakby zapewniała siebie, że wkoło było czysto, a następnie ruszyła wkierunku sztucznego stawu szybkim i eleganckim kłusem.Wciąż czekającna to, by moje tętno powróciło do w miarę normalnego tempa,obserwowałam jej postępy, uspokajając się, gdy nie pojawił się żadenalarm, szczekanie psów czy gdy żadne światła się nie zaświeciły.Mojaobawa przed wyruszeniem z lasu, była tylko skutkiem ubocznymdługotrwałego stresu.Sarna podeszła na brzeg stawu i stała tam przez dłuższą chwilę.Głowę miała zwróconą w moją stronę i mogłam przysiąc, że patrzy mi prosto w oczy.Zwiatło księżyca nadawało jej srebrny, eteryczny odcień.Zadrżałam, gdy przypomniałam sobie, że Artemida często byłaprzedstawiana ze zwierzyną łowną u swojego boku.Czy to zwierzę byłoprawdziwe?Sarna gapiła się na mnie i pochyliła się do przodu, pijąc wodę zestawu.I nagle, bez żadnego dowodu będąc już przekonana, mogłamwskazać go palcem.Emma była w stawie.Nie była pogrzebana, jaktwierdził Konstantin, ale utonęła.Wrzucili ją do wody, obciążyliłańcuchami, co wymagało o wiele mniej wysiłku, niż wykopywanie grobui zakopywanie jej.Zastanawiałam się, czy magia Liberi zmuszała ją dociągłego ożywiania, a następnie ponownego utopienia się.Wzdrygnęłamsię od myśli, które były zbyt przerażające, by się nad nimi zastanawiać.Dobra  w końcu miałam silne poczucie odnośnie lokalizacjiEmmy.Było ono oparte na zerowych dowodach empirycznych inieważne, jak duże ono było, nie byłabym wcale zaskoczona, gdybyokazało się, że się myliłam.Jednak jedynym sposobem, aby topotwierdzić, było zanurkowanie do stawu.Perspektywa ta nie wyglądałazbyt zachęcająco.Woda będzie mrozna, a poza tym staw był stosunkowoniewielki i prawdopodobnie niezbyt głęboki, ale i tak trochę mi zejdzie,zanim sprawdzę całość.Przez cały ten czas będę bezbronna i narażona naataki.Powoli i ostrożnie przesunęłam się z powrotem do lasu, chowającsię za drzewami.Jeśli Emma naprawdę była w stawie, będę potrzebowałajakiejś pomocy, by ją stamtąd wyciągnąć.Byłam prawie pewna jejlokalizacji, bardziej niż bym tego chciała, ale pomyślałam, że to dobrymoment na zadzwonienie do Andersona i podzielenie się z nim mojąteorią.Oczywiście, wiedział więcej ode mnie o Liberi, ich mocach ikompetencjach.Jeśli mój dowód wystarczy, by go przekonać o tym, że Emma jest w stawie, czułabym się dużo pewniej, nie sądząc już, że pewnerzeczy tylko sobie wymyślam.Nie tylko wyobrażałam sobie te rzeczy,zadzwoniłam po kawalerię, by wydostać stąd Emmę.Czterdzieści minut pózniej byłam tak zdrętwiała z zimna,że miałam wrażenie jakbym przymarzła do miejsca.Wtedy nagle, bezostrzeżenia, tuż obok mnie pojawił się Anderson.Byłam na granicyzawału serca, szybko zdusiłam krzyk, zanim mógł wydostać się z mojegogardła, i potknęłam się o korzeń drzewa, lądując na tyłku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •