[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiem, że nigdy nie odzyska! zdrowia, że o wyglądzie już niewspomnę.To było moje ognisko.To był, kurwa, mój pomysł z tą benzyną.Kiedyś przysłałkartkę na święta, a w Nowy Rok popełnił samobójstwo.Miał już wtedy chyba siedemnaście lat.Nie pamiętam dokładnie.Siedemnaście albo osiemnaście.Byłem zaskoczony, że rozmawiamy na ten temat, ale z drugiej strony zdałem sobiesprawę, że w moim życiu pełnym przeprowadzek brak jest takich przyjazni.Owszem, miewałemje, ale wykończyły się z przyczyn naturalnych.Nie jestem dobry w podtrzymywaniukorespondencji z innymi ludzmi.Sam ze sobą też koresponduję coraz rzadziej. Gdy skończyłem szkolę średnią, z Philipem i Limo pojechaliśmy kiedyś do Maroka nakrótkie wakacje  Kamil opowiadał dalej. Wróciło nas tylko dwóch.Mieliśmy awanturę wCasablance z dealerami haszu, bo ubzdurali sobie, że podkablowaliśmy ich.Kogoś tamaresztowano niedługo po naszych zakupach.Wpadli do naszego hotelu i doszło do jatki.Limopodczas tej bijatyki tak oberwał, że dostał wylewu i zmarł w taki sposób, że nie życzyłbym takiejśmierci nikomu  zaciągnął się papierosem bardzo głęboko. W sumie na ostatni akt tegoprzedstawienia czekaliśmy prawie dwa dni.Byliśmy w jakiejś knajpie na kolacji, jeszczepoobijani, ale już prawie zapomnieliśmy o tym zdarzeniu, a on idąc do kibla, upadł, zlał się wspodnie, poczerwieniał, dostał konwulsji i tak dalej.Nie mogliśmy mu pomóc w żaden sposób.Za tym haszem też ja oczywiście najbardziej obstawałem.Jakieś skupienie pojawiło się na jego twarzy, jednak nieporuszone zmarszczki czoławskazywały na jakąś całkowitą obojętność mojego przyjaciela wobec tych rozdanych przez loskart.Być może to tylko złudzenie.Polujący gad leży w bezruchu.Wszystko widzi, będącniewidzialnym. No i Mary.W sumie nie wiadomo, co się z nią stało, ale nawet jeśli gdzieś uciekła, tojuż nie wróci.Nie mogę w to uwierzyć i myślę, że przytrafiło jej się coś złego.W gruncie rzeczyto byliśmy dobrymi przyjaciółmi.Poznaliśmy się wszyscy kiedyś na wakacjach.Mieliśmy możepo piętnaście lat.Ona mieszkała w jakiejś malej wiosce.Nigdy tam nie byłem.Należała jednakdo naszej paczki.Ojciec alkoholik wykorzystywał ją.od kiedy skończyła dziewięć lat.Wiedziałeś? Ja dowiedziałem się o tym o wiele pózniej, gdy na stałe sprowadziła się do Paryżapo ucieczce z domu.Zerwała kontakty z rodziną, a my jakoś naturalnie się polubiliśmy.Pomogłem jej wtedy, a ona pózniej niejednokrotnie pomagała mi.Do dzisiaj jestem jej winnypieniądze.W ostatnich latach bardzo się nawet zbliżyliśmy do siebie.I wiesz co, Chris.Onachciała umrzeć.Tak.Nie chciała popełnić samobójstwa, ale chciała zginąć.Najlepiej w jakiejśkatastrofie, albo zasnąć i się nie obudzić.Miała na tym punkcie obsesję.Przyznam ci się, żenieraz miałem ochotę jej ulżyć i ją zabić.%7łałuję nawet, że tego nie zrobiłem.Przynajmniej terazwiedziałbym, co się z nią stało.Ta nieświadomość jest najgorsza.Mam nadzieję, że znalazłatakie spełnienie, jakiego pragnęła.Znowu milczeliśmy.Nastąpił taki moment, że już chciałem ściągnąć białą rękawiczkęmilczenia i uścisnąć dłoń jego szczerości, ale powstrzymałem się w ostatniej chwili.To byłobybeznadziejne, jak spózniona o sekundy zaledwie pomoc dla kilkuletniego dzieciaka ocalałego zkatastrofy samochodowej, w której zginęli oboje rodzice.Nie wiadomo, czy lepiej to czy gorzej.  No i widzisz sam.Rodzina moja pomarła przedterminowo.Do tego już dawno sięprzyzwyczaiłem.Z kolei najstarsi kompani jakoś w taki absurdalny sposób skończyli życie.Jajuż nie widzę żadnego sensu w świecie  zakończył swój monolog.Nie pożegnałem się z nim wtedy.Wstaliśmy po prostu i bez słowa rozeszliśmy się.Następnego dnia wieczorem zadzwonił do mnie Frogy.Powiedział tylko, że Kamil nie żyje, a jawiedziałem, że to sprawa jego Kochanki.Potem zadzwonił Ludwik, a ja odpowiedziałem, że jużwiem.Pozostawało pytanie: dlaczego teraz, a nie wcześniej? Gdybym znał odpowiedz, nigdy bydo tego nie doszło.Nekropolia przyjęła Kamila, jakby go od dawna oczekiwała.Wszystko było dobrzezorganizowane.Ludzie przybyli na te uroczystości też sprawiali wrażenie, jakby od dawnawiedzieli, że muszą trzymać w pogotowiu odprasowane i wyczyszczone w chemicznychpralniach garnitury, i to specjalnie na tę okoliczność.Nie było ich wielu, ale i tak sprawialiwrażenie licznego tłumu, zawodzącego jakąś żałobną mantrę, której nie znałem:Tabaryba ra Tabaryba na Tabaryba ra Nane rai mata.Ja zjawiłem się bardzo pijany i jakby z łapanki.Zupełnie tak, jak chciałby Kamil.Zwiadomych względów wieko trumny było zamknięte, ale wyobrażałem sobie, że jest w niejsamotny, ale jednak dumny, jak ostatni pokaleczony ząb starca.Wypada taki kiedy chce tegosam.Dopilnowałem, aby zakopano go głęboko, aby już nic złego mu się więcej nie przytrafiło,aby już się nie wygrzebał, nie wylazł, nie przeziębił.Sam dawno temu pogrzebałem w ziemipółżywcem nadzieję, ale zbyt płytko i trzeciego roku zmartwychwstała.Długo się męczyłapowtórnie, zanim spopieliłem ją w krematorium nowej świadomości.Dygnąłem w podzięceMatce Ziemi, po czym upiłem się jeszcze bardziej i nie pamiętam już niczego więcej.Wiemtylko, że cmentarny park eksplodował.Radioaktywna bomba wspomnień zabiła mniepierwszego.Po pewnym czasie dobrałem się do jego szuflady i zapisów na twardym dysku.Zamknięte szafy bywają puste, choć przed ich otwarciem trudno w to uwierzyć.Ale nie te.Byłotego naprawdę sporo, tylko że wszystko rozrzucone w totalnym chaosie.Długo pracowałem nadtymi tekstami, dociekałem kamilologicznie, gdyż Leonardo postanowił je wydać.Uparł się itraktował je jak pośmiertny pomnik, nie zważając zupełnie na ich wartość.Sam nie wiem, comam o nich sądzić.Kto tylko potrafi składać litery w sylaby, sylaby w wyrazy, wyrazy w teksty,przyzna, że istnieje wiele możliwych sposobów czytania.Gdyby złożył je Kamil, to być możeudałaby się ta eutanazja języka, w którą wierzył jak prokurator w winę oskarżonego w procesiepolitycznym.Ja tymczasem adwokaciłem mu pośmiertnie i nie potrafiłem chyba jednoznaczniezbudować z tych zdań porządnej gilotyny.Powinienem kiedyś wrócić do KamilowegoHciuptwerku, z takim mozołem złożonego przecież przeze mnie z pozostawionych fragmentów,ale na razie przeszkadza mi za bardzo jego nieobecność.A może właśnie jego ciągła obecność.Jest wiele rzeczy, do których powinienem być może powrócić, którymi powinienem sięzająć od nowa, dotknąć ich jeszcze raz.Nie znajduję jednak odpowiednio silnej motywacji, nie sąone w stanie obudzić żadnego imperatywu, skłaniającego mnie, wymuszającego na mnie, kolejneinwestycje czasu, energii, zaangażowania.Już dawno odkryłem, że wszelkie próby podejmowaćpotrafię tylko raz jeden.Niektóre z nich o jeden raz za dużo.Potem szybko kilka dni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •