[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mów po angielsku - przerywa mi Clare.- Przepraszam.Zmieniam pozycjÄ™, tak że teraz siedzÄ™ przy brzuchu Clare, tyÅ‚emdo Charisse, pielÄ™gniarki i doktor Montague.Wsuwam dÅ‚oÅ„ podprzesiÄ…kniÄ™tÄ… potem koszulÄ™ Clare.Przez jej gorÄ…cÄ… skórÄ™ wyczu­wam zarys ciaÅ‚ka Alby.- Aniele! - mówiÄ™ do Clare, jakbyÅ›my leżeli w swoim wÅ‚as­nym łóżku, jakbyÅ›my spÄ™dzali caÅ‚Ä… noc na mniej doniosÅ‚ychsprawach,Aniele: niechby siÄ™ znalazÅ‚ jakiÅ› niewiadomy nam placi tam, na nieopisanym dywanie, kochankowie pokazaliby to,czego umiejÄ™tnoÅ›ci nigdy tu nie nabyli, Å›miaÅ‚epodniebne figury wzlotu serca,wieże swojej rozkoszy,co nigdy nie miaÅ‚y podstawy, od dawna tylko o siebie wspartetrzÄ™sÄ…ce siÄ™ drabiny - i umieliby tego dokonaćw krÄ™gu widzów, nieprzeliczonych bezgÅ‚osych umarÅ‚ych:369 czy tamci by wtedy rzucili ostatnie, których tak skÄ…piÄ…,które tak skrzÄ™tnie chowajÄ… w niedostÄ™pnym nam miejscu,obiegowe w wiecznoÅ›ci monety szczęścia -tym dwojgu, którzy wreszcie uÅ›miechajÄ… siÄ™ szczerze, na dywanukojenia.- No proszÄ™ - mówi doktor Montague, wyÅ‚Ä…czajÄ…c monitor.-Wszyscy sÄ… już spokojni.UÅ›miecha siÄ™ do nas promiennie i wychodzi z pokoju.Za niÄ… zni­ka pielÄ™gniarka.PrzyÅ‚apujÄ™ spojrzenie anestezjologa, które mówiwyraznie:  Ależ z ciebie dupek".CLARE: SÅ‚oÅ„ce powoli wstaje, a ja leżę odrÄ™twiaÅ‚a na tym dziw­nym łóżku w różowym pokoju.GdzieÅ› tam w obcym kraju, któ­rym jest moja macica, Alba powoli posuwa siÄ™ w stronÄ™ domu,a może siÄ™ od niego oddala? Ból ustÄ…piÅ‚, lecz wiem, że nie od­szedÅ‚ daleko, że czai siÄ™ gdzieÅ› w rogu pokoju albo pod łóżkiemi wyskoczy, kiedy bÄ™dÄ™ siÄ™ tego najmniej spodziewaÅ‚a.SkurczeprzychodzÄ… i mijajÄ…, dalekie, przytÅ‚umione, niczym bicie dzwo­nów we mgle.Henry leży obok mnie.Przez pokój przewijajÄ… siÄ™różni ludzie.Mam ochotÄ™ wymiotować, ale siÄ™ powstrzymujÄ™.Charisse podaje mi w papierowym kubku pokruszony lód.Sma­kuje jak stÄ™chÅ‚y Å›nieg.PatrzÄ™ na rurki, migajÄ…ce czerwone Å›wia­teÅ‚ka i myÅ›lÄ™ o mamie.Oddycham gÅ‚Ä™boko.Henry przyglÄ…da misiÄ™ uważnie.Jest tak spiÄ™ty i nieszczęśliwy, że znów zaczynam siÄ™martwić, by nie zniknÄ…Å‚.- Wszystko w porzÄ…dku - mówiÄ™.Kiwa gÅ‚owÄ… i gÅ‚adzi mnie po brzuchu.PocÄ™ siÄ™ jak szalona.W pokoju jest straszliwie gorÄ…co.Wchodzi pielÄ™gniarka i mnie ba­da.Bada mnie też Amit.WÅ›ród tych wszystkich ludzi czujÄ™, że je­stem z AlbÄ… sama.Wszystko w porzÄ…dku, powtarzam jej raz za ra­zem.Zwietnie ci idzie, nic mnie nie boli.Henry wstaje i zaczynachodzić tam i z powrotem po pokoju, aż każę mu przestać.CzujÄ™siÄ™ tak, jakby wszystkie moje organy staÅ‚y siÄ™ żyjÄ…cymi stworzenia­mi, każdy ze swoim wÅ‚asnym planem zajęć, pociÄ…giem do zÅ‚apania.Rilke, Elegie duiÅ„skie, przekÅ‚ad Adam Pomorski.370 Alba przesuwa siÄ™ we mnie główkÄ… do przodu, niczym żywy Å›wi­der, jakby chciaÅ‚a pogÅ‚Ä™bić wnÄ™trze mojego ciaÅ‚a.Wyobrażam so­bie, że pÅ‚ynie przeze mnie, wpada w spokojny o poranku staw, roz­pryskujÄ…c wodÄ™ na boki.Wyobrażam sobie jej twarz.Tak bardzochcÄ™ jÄ… zobaczyć.MówiÄ™ anestezjologowi, że chcÄ™ coÅ› poczuć.Po­woli odrÄ™twienie ustÄ™puje i ból powraca, lecz teraz jest to inny ból.Jest w porzÄ…dku.Czas mija.Czas mija, a ból pojawia siÄ™ falami, jakby byÅ‚ kobietÄ… stojÄ…cÄ…przy desce do prasowania, przesuwajÄ…cÄ… żelazko tam i z powro­tem po biaÅ‚ym obrusie.Do pokoju wchodzi Amit i mówi, że czasjechać na salÄ™ porodowÄ….GolÄ… mnie i myjÄ…, kÅ‚adÄ… na wózeki wiozÄ… korytarzem.ObserwujÄ™ przesuwajÄ…cy siÄ™ nade mnÄ… sufit.Razem z AlbÄ… jedziemy, by wreszcie siÄ™ spotkać, a obok nasidzie Henry.Na sali porodowej wszystko jest zielone i biaÅ‚e.CzujÄ™ zapach detergentów, przypominajÄ… mi EttÄ™, chcÄ™, by terazbyÅ‚a przy mnie, ale ona jest przecież w Meadowlark.PatrzÄ™ naHenry'ego, który ma na sobie fartuch chirurgiczny i zaczynamsiÄ™ zastanawiać, dlaczego tu jesteÅ›my, przecież powinniÅ›my byćw domu, aż nagle czujÄ™ napór Alby i niemal bezwiednie zaczy­nam przeć.Raz po raz, jakby to byÅ‚a gra, piosenka.Nagle ktoÅ›mówi:  Hej, a gdzie siÄ™ podziaÅ‚ tatuÅ›?".RozglÄ…dam siÄ™, ale Hen­ry zniknÄ…Å‚, nigdzie go nie ma.Niech go diabli, myÅ›lÄ™, nie, nie,Panie Boże, wcale tak nie myÅ›laÅ‚am, ale Alba napiera coraz moc­niej i nagle widzÄ™ przy sobie Henry'ego.Jest zdezorientowanyi nagi, ale jest przy mnie!  Sacre Dieu! - woÅ‚a Amit, a potem -WidzÄ™ główkÄ™!".PrÄ™ z caÅ‚ych siÅ‚ i główka Alby pojawia siÄ™ miÄ™­dzy moimi nogami.WyciÄ…gam rÄ™kÄ™, żeby jÄ… pogÅ‚askać, jej deli­katnÄ…, mokrÄ… główkÄ™, tak aksamitnÄ…, zaczynam przeć z caÅ‚ych siÅ‚i Alba wysuwa siÄ™ ze mnie prosto w wyciÄ…gniÄ™te dÅ‚onie Hen-ry'ego.KtoÅ› woÅ‚a:  Och!", a ja czujÄ™ siÄ™ pusta i wolna.SÅ‚yszÄ™dzwiÄ™k, jakby ktoÅ› puÅ›ciÅ‚ starÄ… pÅ‚ytÄ™, wkÅ‚adajÄ…c igÅ‚Ä™ w niewÅ‚a­Å›ciwy rowek, Alba zaczyna krzyczeć.W jednej chwili już jestprzy mnie, ktoÅ› kÅ‚adzie mi jÄ… na brzuchu i spoglÄ…dam na jej bu­ziÄ™, różowÄ… i pomarszczonÄ…, na czarne wÅ‚osy i mrugajÄ…ce oczka.Wymachuje na Å›lepo maleÅ„kimi rÄ…czkami, nagle podciÄ…ga siÄ™ domoich piersi i zatrzymuje siÄ™, wyczerpana tym wyczynem; wy­czerpana swoim przyjÅ›ciem na Å›wiat.Henry pochyla siÄ™ nade mnÄ…, dotyka jej czoÅ‚a i mówi:  Alba".371 Pózniej:CLARE: Wieczór pierwszego dnia Alby na Å›wiecie.TrzymajÄ…c jÄ…w ramionach, leżę w szpitalnym pokoju, otoczona balonikami, plu­szowymi misiami i kwiatami.Henry siedzi po turecku w nogachłóżka i robi nam zdjÄ™cia.Alba wÅ‚aÅ›nie skoÅ„czyÅ‚a jeść i z jej malut­kich usteczek wypÅ‚ywajÄ… baÅ„ki powietrza.Zasypia.Henry koÅ„czyrolkÄ™ i wyjmuje jÄ… z aparatu.- Hej - mówiÄ™ nagle, bo wszystko sobie przypomniaÅ‚am.-Gdzie zniknÄ…Å‚eÅ›? Wtedy na sali porodowej?Henry wybucha Å›miechem.- MiaÅ‚em nadziejÄ™, że nie zauważyÅ‚aÅ›.PomyÅ›laÅ‚em, że jesteÅ› takzajÄ™ta.- Gdzie byÅ‚eÅ›?- WłóczyÅ‚em siÄ™ w Å›rodku nocy po mojej starej szkole podsta­wowej.- Jak dÅ‚ugo?- CaÅ‚ymi godzinami.Kiedy zniknÄ…Å‚em, zaczynaÅ‚o Å›witać.ByÅ‚azima i w szkole wyÅ‚Ä…czyli ogrzewanie.Jak dÅ‚ugo mnie nie byÅ‚o?- Nie jestem pewna.Chyba jakieÅ› pięć minut.Henry krÄ™ci gÅ‚owÄ….- ByÅ‚em wÅ›ciekÅ‚y.ZostawiÅ‚em ciÄ™ tu samÄ…, żeby włóczyć siÄ™ bezsensu po szkolnych korytarzach.To byÅ‚o takie.czuÅ‚em siÄ™.-UÅ›miecha siÄ™.- Ale nie byÅ‚o tak zle, prawda?- Wszystko dobre, co siÄ™ dobrze koÅ„czy - Å›miejÄ™ siÄ™.- Sam nie wiesz, jak mÄ…drze mówisz15.Rozlega siÄ™ ciche pukanie do drzwi.- ProszÄ™! - mówi Henry i do pokoju wchodzi Richard.Po kilkukrokach zatrzymuje siÄ™ z wahaniem.Henry siÄ™ odwraca.- Tato.- zaczyna i urywa, zeskakuje z łóżka i mówi: - UsiÄ…dz.Richard trzyma w rÄ™ce bukiet kwiatów i pluszowego misia, któ­rego Henry sadza na parapecie obok caÅ‚ej gromady innych.- Clare - mówi Richard.- Ja.gratulujÄ™ z caÅ‚ego serca.- Opa­da powoli na stojÄ…ce przy łóżku krzesÅ‚o.- ChciaÅ‚byÅ› jÄ… potrzymać? - pyta cicho Henry.William Shakespeare, Jak wam siÄ™ podoba, akt II, scena IV, przekÅ‚ad Leon Ulrich.372 Richard kiwa gÅ‚owÄ…, patrzÄ…c na mnie, jakby chciaÅ‚ sprawdzić, czysiÄ™ zgadzam.WyglÄ…da, jak gdyby nie spaÅ‚ od paru dni.Ma na sobiepomiÄ™tÄ… koszulÄ™, pachnie potem i stÄ™chÅ‚ym piwem.UÅ›miecham siÄ™do niego, choć nie jestem pewna, czy to dobry pomysÅ‚.PodajÄ™ AlbÄ™Henry'emu, który delikatnie kÅ‚adzie jÄ… w niepewnych ramionach Ri­charda.Alba odwraca swojÄ… malutkÄ… buziÄ™ w stronÄ™ nieogolonej twa­rzy dziadka i zaczyna szukać sutka na jego piersi.Po chwili poddajesiÄ™, ziewa przeciÄ…gle i znów zapada w sen.Richard uÅ›miecha siÄ™ czu­le.ZapomniaÅ‚am już, jak bardzo uÅ›miech rozÅ›wietla caÅ‚Ä… jego twarz.- Jest piÄ™kna - mówi do mnie.A do Henry'ego: - WyglÄ…da zu­peÅ‚nie jak twoja matka.Henry kiwa gÅ‚owÄ….- To twoja skrzypaczka, tato.- UÅ›miecha siÄ™.- Geny przesko­czyÅ‚y jedno pokolenie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •  

     

    Sfora 01 Czarownica
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czas-shinobi.keep.pl
  •